Biegliśmy ile sił w łapach, aby tylko nie dopadła nas ta... rzecz. Co nie było dla mnie łatwe, ze względu na moją łapę. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że nasz prześladowca już nas nie goni. Zmusiłem się, aby się odwrócić i spojrzeć za siebie. To coś zniknęło.
— Chyba jesteśmy bezpieczni — zawahałem się, rozglądając wokół.
— Wyglądało na jakiś sprzęt Dwunożnych — stwierdził niepewnie Opalowa Łapa. — Gdzie zniknął? Wciąż nas ściga?
— Raczej nie — stwierdziłem. — Musiało gdzieś zniknąć.
Mój wzrok padł na jedno z drzew. U jego korzenia leżał jakiś przedmiot. Podszedłem ostrożnie i zobaczyłem, że to ten sam przedmiot, który nas ścigał. Leżał teraz na Ziemi i podskakiwał dziwnie, ale nie mógł się już wznieść w powietrze. Trąciłem go łapą, ale nic się nie wydarzyło.
— Wszystko w porządku — zawołałem do Opalowej Łapy. — Dwunożni chyba stracili nad tym kontrolę, a bez ich kontroli to coś umiera.
— Jesteś pewien? — spytał pies Flumine.
— Nie czuję Dwunożnych. — Pociągnąłem nosem. — A to coś widać potrzebuje ich do życia.
Opalowa Łapa powąchał w powietrzu, po czym powąchał przedmiot Dwunożnych, po czym skinął głową, dając mi znać, że się ze mną zgadza. Następnie odwrócił się do mnie tyłem, próbując ukryć, że wzdycha z ulgą. Ja z kolei rozejrzałem się po miejscu, w którym się znaleźliśmy. Byliśmy w środku jakiegoś lasu. Ładne widoki, ptaszki śpiewają, zwierzyny pełno, jest tylko jeden problem. Zastrzygłem z niepokojem uchem. Nie mam pojęcia, gdzie jesteśmy. Jestem uczniem od niedawna, ale nie widziałem jeszcze granic Industrii. Może jesteśmy na cudzym terenie? Ba, to byłoby jeszcze dobre. Może wyszliśmy poza terytorium klanów? Większość psów klanowych ma chociaż jakieś zasady. Nie zabiłyby chyba dwóch zabłąkanych szczeniaków, prawda? Chociaż, Opalowa Łapa to już prawie wojownik, a ja, pomimo młodego wieku mam już kilku widocznych blizn po walce, chyba nie uznaliby tego za atak. To by było śmieszne. Z kolei psy spoza klanów... włóczędzy nie mają żadnych zasad, moralności, czy sumienia. Są w stanie rozszarpać szczeniaka, tylko dlatego, że nie podoba mu się jego futro. Obejrzałem się na swoje futro. Czy zaakceptują moje futro? Przeszedł mnie dreszcz. Spojrzałem na Opalową Łapę. Normalnie wolałbym go nie straszyć, ale nie mogę ukrywać mojego odkrycia. Może będę miał szczęście i okaże się, że on rozpoznaje to miejsce?
— Chyba się zgubiliśmy — stwierdziłem.
Opalowa Łapa skamieniał i rozejrzał się niepewnie. Sama jego reakcja mówiła już wszystko. On również nie rozpoznawał tego miejsca. Musimy jak najszybciej wrócić do domu. Już jestem do tyłu ze szkoleniem, w porównaniu z Orlą Łapą, który jest o rok młodszy ode mnie. A jeśli zostanie mianowany na wojownika przede mną? Nigdy sobie tego nie wybaczę. Jako wojownik będzie pewnie ze mnie kpić jak nigdy. Strzepnąłem z irytacją ogonem. Nie, po moim trupie. Już prędzej pozwolę się rozszarpać włóczęgom, niż ustąpię Orlej Łapie miejsca w legowisku wojowników.
— Musimy jak najszybciej wrócić — stwierdził Opalowa Łapa. — Miałem iść dzisiaj na wieczorny patrol!
— Do wieczora raczej nie zdążymy — mruknąłem cicho.
W tej samej chwili wyczułem nowy zapach. Nastroszyłem sierść i podskoczyłem do góry. Ktoś tu idzie. Ma dobre zamiary, czy złe? Powinniśmy się z nim skonfrontować, czy uciekać? Ucieczka byłaby najmniej ryzykowną opcją, ale potrzebujemy pomocy. Jeśli ten, kto tu idzie, będzie agresywny, to wtedy zaczniemy się martwić.
— Poczekaj — syknąłem do Opalowej Łapy, który już szykował się do ucieczki. — Zaufaj mi i zaczekaj.
Opalowa Łapa niechętnie posłuchał, a ja usiadłem i polizałem przednią łapę. Starałem się wyglądać pewnie. Jeśli okażę strach, przeciwnik pomyśli, że ma przewagę i zapewne wykorzystałby ją przeciwko mnie. Czekałem, a krzaki zaczęły się ruszać. Siłą woli starałem się utrzymywać futro wygładzone i wpatrywałem się z wyczekiwaniem w zarośla. Wreszcie, wyszedł z nich... mały blady piesek z czarnym, spłaszczonym pyskiem. Teraz to ja odetchnąłem z ulgą i obejrzałem się na Opalową Łapę, który również się wyraźnie uspokoił. Co może nam zrobić ten nieznajomy? Jest naszej wielkości. Pewnie bardziej się boi nas, niż my jego.
— Proszę, proszę, proszę — syknął przez zęby obcy pies, nie okazując strachu. — Znowu jakieś szczeniaki uciekły z domu i zdawszy sobie sprawę z tego, że popełniły błąd, postanowiły wrócić, ale zgubiły drogę, prawda?
— Cóż... — przy obcym psie czułem się nieswojo i nie byłem pewny czy wiem, o czym on mówi. — Mniej więcej. Nazywam się Lekka Łapa, uczeń z Industrii, a to Opalowa Łapa, uczeń z Flumine. Uciekaliśmy właśnie przed... wielkim orłem. — Nie chciałem, aby nieznajomy zgadł, co to było, uznał to za niegroźne i stwierdził, że jesteśmy tchórzami. — Zgubiliśmy go, ale chyba nie wiemy, gdzie jesteśmy. Wiesz może, gdzie są klany?
Kiedy wypowiedziałem ostatnie słowo, nieznajomy pies najeżył się i spojrzał na nas ze szczerą nienawiścią. Choć na początku uznałem go za niegroźnego, teraz poczułem się zagrożony.
— Z klanów nic nigdy dobrego nie wynikło — warknął. — Może i mają swoje zasady, ale zwykłe, samotne psy uważają za śmieci niewarte życia. Czy my również nie chcemy tylko przeżyć? Raz wszedłem z siostrą przez przypadek na teren jednej z grup tych brutali. Tak nas powitali, że ledwie uciekliśmy, a Cola umarła następnego dnia od zadanych ran. Więc dobrze wam radzę, nie wracajcie tam. Nie mamy tak wygodnego życia jak wasi tzw. pobratymcy, ale przynajmniej nie dajemy się zamienić w bezmózgie potwory.
Spojrzałem na niego ze strachem. Nie spodziewałem się, że tak zareaguje, kiedy wspomnę o klanach. Sądziłem, że inne psy rozumieją, że my również próbujemy tylko przetrwać i nas za to nie nienawidzą. Ale jeśli ktoś ma równie złe wspomnienia związane z klanami co ten pies, to nic dziwnego, że nas nie lubi.
— Przykro nam — szepnął Opalowa Łapa. — Nie mieliśmy nic wspólnego ze śmiercią twojej siostry. Mogę spytać, jak się nazywasz?
— Chaber — sapnął łagodniej włóczęga. — Przepraszam, że was przestraszyłem. Wiem, że nawet o tym nie wiedzieliście. Lubię młodych, którzy nie zapoznali się jeszcze z niesprawiedliwością świata.
— Możesz nas zaprowadzić na tereny klanów? — spytałem. — Prosimy. To jest nasz dom.
Chaber spojrzał na mnie z nieufnością. Odniosłem wrażenie, że bardziej polubił Opalową Łapę, niż mnie. Może lepiej mu z oczu patrzy, nie wiem.
— Chodźcie. — Skinął głową.
<Opalowa Łapo?>
[972 słowa: Lekka Łapa otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz