25 listopada 2020

Od Irysowego Serca CD Opalowej Łapy

Po pierwszym ataku Opalowa Łapa zadrżał, jakby ogarnął go lęk, że zostanie ukarany. Irysowe Serce widziała, że nawet podniesienie na nią łapy czy kłapnięcie zębami przynosiło mu niespotykaną trudność. Podkulił ogon i opuścił uszy, a jego brązowe ciało wydawało się nagle zmaleć. A jednak lęk był absolutnie zbędny — przecież Irysowe Serce była dumna, tak bardzo dumna!
Następne ataki szły mu o wiele lepiej, a mentorka z zadowoleniem zauważyła, że Opal był naprawdę zwinny. Kiedy w stu procentach skupiał się na walce, wykonywał bardzo przemyślane ruchy, umykał przed miedzianowłosą niczym śliska ryba w rzece. Radził sobie świetnie, a zastępczynię zalała fala ciepła. Walczył dobrze — wiedziała, że jeśli spotka go coś złego, da sobie radę. Mimo wszystko nie przeszkadzało jej to chcieć go od tego uchronić.
Reszta treningu przebiegła pomyślnie, a dwójka wojowników zdyszana opadła na ziemię. Po takim wysiłku należała im się jakaś tłusta ryba lub kawał mięsa z targu. Widocznie suka i jej uczeń mieli ze sobą iście telepatyczną więź, bo w momencie, gdy umysł podsunął jej wizję posiłku, Opalowa Łapa zasugerował to samo.
— Jasne! Musimy odzyskać energię. — Uśmiechnęła się do niego. — Po tym, jak ciężko pracowałeś, na pewno jesteś wyjątkowo zmęczony.
Przekroczyli próg domu, a ich oczom ukazała się sterta jedzenia. Nie była taka wielka, jak w Porze Nowych Liści, ilość jedzenia możliwego do upolowania malała z dnia na dzień. Dlatego każdej doby próbowali zachować coś na nadchodzące mrozy. Irysowe Serce wygrzebała wśród owoców, parówek i kilku ryb szaropiórego ptaka. Gołąb nie był chudy, jak zwierzęta w lesie w trakcie Pory Nagich Drzew. Wręcz przeciwnie, jego mięso pokrywała zachwycająca warstwa tłuszczyku, którego najpewniej dorobił się, jedząc okruszki rzucane przez Dwunogów. Oczy suki zaświeciły się na myśl o nadchodzącym posiłku.
Oderwała spory kawałek zwierzęcia i podsunęła większy Opalowej Łapie. Ten z początku chętnie sięgnął po jedzenie, ale zauważając różnicę między ich porcjami, pokręcił głową.
— Ups. — wyszeptała, zjadając kawałek swojej porcji. — Już zaczęłam jeść, za późno. Opalowa Łapo, powinieneś zjeść więcej. Po treningu trzeba się zregenerować.
Uczeń zrezygnowany zabrał się do jedzenia swojej porcji, nie chcąc kłócić się z mentorką. Pozbycie się piór nie było najłatwiejsze, ale kiedy już im się to udało, mogli zajadać się bez problemów. Mięso smakowało wyjątkowo dobrze. Może miasto rzeczywiście ma jakieś zalety? — pomyślała Irysowe Serce. Byli tu już dosyć długo, i choć tęsknota za domem wciąż wracała do niej czasami, niczym fale uderzające w piach na plaży, powoli zaczynała się tu zadomawiać. Miasto nie było domem, ale nie było też aż tak okropne, jak wydawało jej się na początku. Poza tym przynajmniej byli tu bezpieczni.
Widząc, że uczeń skończył się posilać, obróciła się w jego stronę.
— Teraz lepiej się połóż i odpocznij. Nakrapiana Gwiazda chce, żebym niedługo przed zachodem słońca poszła na patrol i razem z Burzowym Gardłem oznaczyła granice. Jeśli chcesz, mogę cię zabrać, ale tylko pod jednym warunkiem: że porządnie się wyśpisz. Nie chcę, żebyś wpadł do rzeki. — Zaśmiała się i zetknęła się z nim nosem.
Opalowa Łapa przytaknął jej i szybko zniknął z zasięgu wzroku, kierując się ku legowisku uczniów. Miedzianowłosa miała za to pełno obowiązków na głowie. Bycie zastępcą zdecydowanie jej nie oszczędzało, szczególnie teraz, gdy zabójcze wręcz mrozy były tuż za progiem. Westchnęła cicho, stąpając po schodach prowadzących do legowiska liderki.
***
Gdy nadszedł wyczekiwany moment, Irysowe Serce już dawno padała z nóg. Starała się jak najlepiej pomagać Nakrapianej Gwieździe, doradzać jej i nadzorować sprawy całego klanu, ale to wszystko czasami stawało się już przytłaczające i zdawało jej się, że była bardziej zmęczona, niż gdyby przejechało po niej kilka potworów Dwunożnych.
Uchybienie się od patrolu nie wchodziło jednak w grę, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że granice zostały ustalone dopiero niedawno. Irysowe Serce pozwoliła sobie na ostatnie kilka uderzeń serca spędzonych w objęciach miękkiej tkaniny. A raczej pozwoliłaby, bo po chwili usłyszała tubalny głos, który sprawił, że nawet podłoga w pokoju zadrżała z niepokoju.
— No dalej, panienko! Mamy patrol do zrobienia. — No tak, Burzowe Gardło zawsze na posterunku. W gruncie rzeczy był nieszkodliwy, a co do jego lojalności nikt nie miał wątpliwości. Irysowe Serce znała go jednak i wiedziała, że w ciągu wykonywania zadania usłyszy wiele ciekawych rzeczy od starego, dobrego Burzowego.
W trakcie kilku chwil drogi z legowiska wojowników do uczniów udało jej się już otrzymać krótką tyradę o tym, jak bardzo powinna mieć pierwszy miot. Czarny wojownik nie omieszkał się uprzejmie przypomnieć jej, że w końcu nie jest już pierwszej młodości, a im szybciej uda jej się urodzić gromadkę rudowłosych szczeniąt, tym lepiej, oczywiście.
— Poza tym, miałyby po tobie naprawdę śliczne futro! Nie możesz pożałować takich dzieciaków Flumine. — Suka wywróciła oczami w ukryciu. Miała już całkowitą pewność, że od tematu nie uwolni się przez cały czas trwania patrolu. — O, Opalowa Łapa, ależ z ciebie kawaler! Widzę, urosło się trochę. Masz już jakąś suczkę na oku? Przyznaj się!
Irysowe Serce spróbowała zdusić chichot, patrząc na Opala spuszczającego ogon w dół ze wstydu. No tak, jego kontakty z Burzowym Gardłem do tej pory ograniczały się do brania jedzenia z tej samej sterty. Cóż, Opal, nie masz innego wyjścia, niż się do tego przyzwyczaić. Taki urok bycia Wodnym. Samiec postanowił natomiast oddać się błogim marzeniom, nic nie robiąc sobie z zażenowanego ucznia stojącego obok.
— Ech, kiedy ja byłem młody… Korzystaj, póki możesz!
Zastępczyni czym prędzej pogoniła ich do wyjścia, chociaż na chwilę zmuszając podpalanego psa do zamknięcia otworu gębowego, nie mieli jednak okazji długo cieszyć się ciszą. Gdy przemierzali centrum, zaznaczając graniczne punkty, po raz kolejny mogli doświadczyć życiowej mądrości Burzowego.
— Opalowa Łapo, wyglądasz już naprawdę samczo! Pewnie wszystkie panny twoje, nie udawaj, że nie. Ale z dziećmi na razie się nie spiesz, bo nie zdążysz robić za wujka!
— Czyjego..? — odezwał się skonfundowany uczeń i spojrzał na swoją mentorkę. — Irysowe Serce..?
Burzowe Gardło począł tłumaczyć mu szybko, że jego mentorka wciąż nie postanowiła zdecydować się na dzieci, ten cud natury, światło świata, nadzieję klanu. I powinna zrobić to jak najszybciej. W końcu, jak wszyscy doskonale wiemy, zegar biologiczny tyka. Suczka stała pomiędzy dwójką, nie mając pewności, czy lepiej byłoby zacząć płakać ze śmiechu, czy zapaść się pod ziemię z absolutnego zawstydzenia.
Następne chwile patrolu przebiegały już we względnym spokoju, i nawet mimo kilku komentarzy czy koniecznych według Burzowego średnio kulturalnych żartów, szło im całkiem przyzwoicie. I być może udałoby się ten i tak zaskakująco niski poziom utrzymać aż do powrotu do obozu, jednak nie. Irysowe Serce zaczynała powoli podejrzewać, że albo Gwiezdni wyjątkowo jej nie lubią, albo uporczywie próbują jej coś przekazać, ponieważ w parku, niedaleko granicy, stał nie kto inny, jak wielce szanowny lider Bezgwiezdnych. Prościej — Klematis. Próbowała szybko ominąć go, rzucając tylko ukradkowe spojrzenie, ale niestety, węch Burzowego Gardła mimo jego podeszłego wieku wciąż działał doskonale. Oczy wojownika zabłyszczały, gdy zlokalizował rudowłosego.
— Korzeń! Oj, dziecko, dawno żem cię nie widział.
— Klematis — wydukał tylko samiec, który widocznie odzwyczaił się już od obecności Burzowego. — Nazywam się Klematis.
— Ech, Korzeń — wykrzyknął wojownik, jakby poprzednie słowa przywódcy przeleciały obok niego bez echa. — Widzisz, mówiłem właśnie Irysowej: dlaczego jeszcze nie masz dzieci? A z waszej dwójki byłyby piękne szczeniaki, o tak. Te wasze rude kłaki!
Irysowe Serce miała wrażenie, że cała krew z jej ciała spłynęła do łap, które nagle zrobiły się niewyobrażalnie ciężkie. Opalowa Łapa sterczał obok niej, nie do końca wiedząc, co dokładnie się dzieje. Już za czasów bycia uczniem ona i Klematis co jakiś czas słyszeli od Burzowego Gardła żarty, które nie do końca nadawały się dla uszu szczeniąt w ich wieku. Kiedy bawili się razem lub wpadali w kolejne kłopoty, samiec nie omieszkiwał szturchnąć ich w bok i śmiać się swoim donośnym głosem. Nie spodziewała się jednak, że po tylu latach wojownik nadal będzie traktował ją jak szczeniaka, nawet jeśli w klanie zajmowała wyższe stanowisko niż on. Powoli zaczynała żałować, że nie zabrała ucznia na inny patrol, dzisiejszy zaliczając sam na sam z czarnym psem.
<Opalowa Łapo?>
[1284 słów: Irysowe Serce otrzymuje 12 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz