24 listopada 2020

Od Jeziornego Kwiatu CD Bryzowego Szeptu

 [przeskok czasowy, akcja dzieje się już po tym opowiadaniu Bryzowego Szeptu]
Suczka zmieszała się trochę. Nie często rozmawiała z innymi psami, a co dopiero z innego klanu! Nie leżało w jej naturze zaczynać rozmowę i mówić do innych psów. Dlaczego więc zagadała do Bryzowego Szeptu? Przecież ona jest z Ventusu, a Jeziorny Kwiat z Tenebris. Co ją dzisiaj napadło? Pewnie to przez tę burzę, heh... Nieważne. Pokręciła nosem, bo coś wyczuła. Hm... Industria! Pies wychylał się zza krzaków. Zaraz... Ja mu było... Coś z trzmielem... Trzmieli... Lot? Tak, Trzmieli Lot! Medyk Industrii! Bryzowy Szept podeszła, a właściwie doskoczyła do psa. Zaczęła szarpać za jego gardło. Jeziorny Kwiat aż się cofnęła. Próbowała zamknąć oczy, żeby uciec od widoku krwi... Och, Gwiezdni! Proszę, tylko nie krew! Jednak mimo zamkniętych oczu czuła krew — krew swojego brata, krew medyka Industrii... Krew była wszędzie. Wypełniała wszystkie zakamarki jej umysłu, topiąc Jeziorny Kwiat w czerwonej cieczy. Niemal czuła na języku jej smak... Wtedy znowu zobaczyła Rzecznego Liścia... Jego gardło rozerwane jego własnymi pazurami... Krew, wszędzie krew. Oprócz Rzecznego Liścia stał obok też Trzmieli Lot, również z rozerwanym gardłem. Zdawali się coś mówić... Mówić coś bardzo cicho, tak że suka nie dosłyszała. Dźwięki pogłośniły się, teraz obok psów pojawiły się następne... Matka Jeziornego Kwiatu... Ojciec... Członkowie Tenebrisu, Ventusu, Industrii i Flumine. Było ich coraz więcej, wszyscy skąpani w krwi, z pustymi ślepiami powtarzali ten jeden, ten sam dźwięk... Z panicznego strachu był już tylko krok do szaleństwa... Jeziorny Kwiat zostawiła daleko klany, znajome miejsca... Widziała wilki, mnóstwo wilków, jej przodkowie, jej bracia... Wspaniałe istoty stały w kręgu, obserwując dwóch walczących, gotowe rozpocząć straszliwą pieśń śmierci. Ciała pośrodku kręgu zataczały się, błyskały ślepia, kły waliły o kość... Oba psy straciły dużo krwi, były praktycznie bezbronne, ale nikt nie złamał zasady świętego kręgu. W końcu jeden wilk wydał ostatni skowyt i upadł na zbroczony posoką śnieg, by nie wydać już nigdy dźwięku. Wszystkie wilki, na jeden umówiony sygnał rzuciły się w kierunku leżącego pobratymca. Zwycięzca odszedł kawałek, liżąc własne rany. Jeziorny Kwiat czuła się częścią tego świata, mimo że do niego nie należała. Nagle ocknęła się jakby z transu. Wspaniała wizja minęła. Podeszła do zakopanego ciała, zlizując po drodze zabłąkane krople krwi. Coś błysnęło w jej oczach, ale zbyt krótko, żeby wiedzieć co to. Poczuła kroplę deszczu, która spadła z drzewa. Co ona tu robi? Czemu... Krew? — zadawała sobie pytania suczka. Minął już stan upojenia krwią, minął wilczy zew mordercy. Gwiezdni, mam nadzieję, że to nie ja... — mruknęła do siebie. Spojrzała z przestrachem na łapę, która była troszkę ubrudzona czerwienią. Na widok krwi poczuła znajomy dla jej wilczej części instynkt. Przestraszyła się. Ona, Jeziorny Kwiat miała zabić? Wstała i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę domów.
<Bryzowy Szepcie?>
[435 słów: Jeziorny Kwiat otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz