14 listopada 2020

Od Podgrzybkowej Sierści CD Laurencego

Podgrzybkowa Sierść jako pies z niesamowicie słabą odpornością na chłód, już po chwili zaczął widzieć przed oczami mroczki, jednakże nie te, zwane inaczej nietoperzami, które, zważając na jego obecne położenie i stan, miały się niewielką szansę pojawić, w końcu, jakie szanujące się gacki plątałyby się przy topiącym się szczuro-psie? Były to zaś bezbarwne, przeźroczyste plamki uformowane w dziwne, fikuśne kształty świadczące o tym, że z medykiem co najmniej nie jest w porządku, ale cóż poradzić? Tak działa matka natura. Jednocześnie piękna i niezwykle brutalna wobec słabych.
Piesek powoli przestał rozumieć rzecz jasna, cóż takiego dzieje się w jego otoczeniu, oddech był coraz cięższy, głośniejszy i nierówny, a również nie wróżyło to niczego, co można byłoby nazwać jakkolwiek pozytywnym. Czuł, że lekko się kiwa na boki, a jego rudy pysk zaczyna zanurzać w wodzie, pod wpływem pędu rzeki. W lewo. Teraz w prawo. A teraz znów w lewo.
Kręciło nim jak beżowym bączkiem nakręcanym przez szczeniaka dwunożnych, z tą różnicą, że owych zabawek przeważnie, chwała bogu, nie wrzucało się do rzeki, pozwalając, by ulokowały się gdzieś obok brzegu, niszcząc jeszcze bardziej naturę, która już i tak nie była w najlepszym stanie. Korzeń, który blokował ciałko tego „bączka" miał bardzo dużą szansę w najbliższej przyszłości się złamać, co, powiedzmy sobie szczerze, nie napawało entuzjazmem medyka, który miał nadzieję na, chociaż odnalezienie jego ciała przez najbliższych, aby była możliwość jego godnego pochówku.
Z nieco ohydnych rozmyślań na temat swoich własnych, zmasakrowanych zwłok wyrwał go jednak widok niemal dziesięciokrotnie większego, nieznajomego psa, podbiegającego do niego z drewnianym badylem w pysku. Nasz szczuro-medyk ostrożnie odwrócił w jego stronę swą zacną mordkę, początkowo myśląc, że patyk ma za zadanie mu oczy wydłubać, jednakże chwilę później zdał sobie sprawę z tego, że czekoladowy, marmurkowy mieszaniec jednak nie ma zamiaru pozbawić go wzroku, a uratować psa przed losem Wandy, co nie chciała Niemca, gdyż jego życie akurat wisiało na włosku.
Złapał więc lekko otumaniony i zdezorientowany za niezbyt smaczny i przyjemny w dotyku patyk, tworzący swą obecnością w jego pysku małe ranki, jednakże niestety za słabo, aby dało się owym kawałkiem drewna wyłowić go na ląd.
Towarzyszył mu lekki stres, a widząc, że w ten sposób z całkowitą pewnością nie uda mu się wydostać na brzeg, zaczął trochę panikować, myśląc, że teraz zostanie pozostawiony na pastwę losu. W końcu, kto u licha normalny poświęcałby się dla nieznajomego, mizernego niedojdy, niepotrafiącego nawet samodzielnie pokonać rzeki, bez narażania swego istnienia?
Jego wielki wybawiciel jednak zdecydował się teraz podjąć inne kroki, nieco bardziej ryzykowne i nierozważne, albowiem cisnął patykiem w wodę, na co ten uniósł się na tafli i popłynął w dół, a sam rzucił się od do zbiornika wodnego, by z impetem chwycić niedoszłego utopca za kark i niczym główny bohater filmu akcji, po kilku chwilach wynurzyć się z nim na brzeg.
Podgrzybkowa Sierść jednak zdążył tak całkiem przypadkowo, nieumyślnie odlecieć do zupełnie innego świata, gdzie wszystko, co go otaczało było niepokojąco ciemne, a zdawało mu się, że spada w otchłań bez dna, chcącą pochłonąć jego maleńkie ciałko w całości. Płuca pełne wody przestały się momentalnie poruszać w rytm oddechu, a maluch zaczął się zwyczajnie dusić, nie mogąc nabrać powietrza.
I to zapewne byłby koniec tego przedstawienia, gdyby nie fakt, że Laurency dość szybko zareagował, ratując młodemu zielarzowi tyłek.
Kundel zaczął głośno kaszleć, z jego pyska wydobyła się woda, którą, tak całkowicie przypadkowo, zabrał ze sobą z rzeki na gapę.
Otworzył chwilę później ślepka, spodziewając się widoku ogromnych, oświecających wszystko swym blaskiem gwiazd, równie błyszczących psich aniołków oraz jego rodziców, miał mieć w końcu mieć szansę dowiedzieć się, kto był jego ojcem.
Jednak to, co ujrzał, nie przypominało w nawet najmniejszym procencie jego wyobrażenia Gwiezdnych. Stał nad nim wysoki, nieznajomy pies, niewyróżniający się właściwie niczym szczególnym, nieposiadający świecącego futerka ani niczego w tym stylu, wpatrujący się w niego z widocznym zaskoczeniem.
Medyk wydał z siebie niezrozumiały bełkot, który, w wolnym tłumaczeniu oznaczałby „Przepraszam bardzo. Co u diabła?", po czym pozbywszy się całej cieczy ze swojego pyska, obrócił na brzuch, powoli i nieco pokracznie siadając, trzęsąc się i lekko bujając przy tym na boki, jak mysz, którą złapał kiedyś mój kot. Ona też się tak bujała i bujała, aż padła na ziemię i już nie wstała.
Podgrzybkowa Sierść spojrzał na rzekę, to na nieznajomego, po czym prędko przywołał swoje najbliższe wspomnienia, zmierzył wybawiciela wzrokiem i zdobył na przyjazny wyraz pyska.
— Wow! Ja żyję! Na Gwiezdnych! Tylko jakim cudem? — wydusił z siebie, wytrzeszczając swoje orzechowego koloru oczy, nerwowo ilustrujące otoczenie, jakby zza rogu miał jeszcze wyskoczyć wojownik Quintusu, co znając jego szczęście, było dość realną wizją.
— Mentor mówił mi kiedyś, że ziemia obok rzeki łatwo się zapada, ale nie domyślałem się, że aż tak! — dodał przekręcając swój szczurowaty łebek, zaskoczony całym zajściem.
— Co mnie ominęło? — zapytał lekko zażenowany, ale jednocześnie rozbawiony swoim własnym stanem.
— Tak swoją drogą, jestem Podgrzybkowa Sierść. Dzięki za uratowanie tyłka, czy coś... — rzekł, przypominając sobie, że powinien zachować kulturę.
Mówiąc szczerze, medyk miał straszną ochotę w tym momencie zwiać w obawie, że ocalenie go nie było spowodowane jedynie chęcią wykonania istnie heroicznego czynu, a przykładowo tym, że został pomylony z zającem lub innym przerośniętym gryzoniem i liczy na skonsumowanie zdobyczy. Chciał teraz już tylko wrócić do obozu, zjeść coś, ogrzać się, po czym zasnąć na następny księżyc, zapominając o tym wątpliwie przyjemnym incydencie.
Ledwie starczało mu sił na utrzymanie się w pozycji siedzącej, więc nie mógł nawet pomarzyć o wstaniu, a co dopiero o szaleńczym biegu do domu.
A więc będzie się musiał zdać jedynie na nieznajomego, nie znając jego zamiarów i nie wiedząc, czego ten oczekuje w zamian za uratowane życie.
Normalnie świetna sytuacja! Zawsze muszę się w coś wpakować!
 <Laurency?>
[935 słów: Podgrzybkowa Sierść otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz