Nie do końca, pomyślała Popiół. To znaczy, to pytanie powinno być skierowane do samej liderki. I zostało wcześniej skierowane, może w odrobinę innej formie, jednak odpowiedzią było, że nie. Dlatego zastępczyni była nieco zdezorientowana, że Orzechowa zechciała ponownie o tym rozmawiać. Westchnęła cicho, właściwie to niewidocznie, nim odpowiedziała jej „przełożonej” (co jest dość dziwnym doborem słów).
— Szczerze, to sama nie wiem. — Odpowiedź ta nie mówiła zbyt wiele, ale doskonale oddawała zmieszane myśli Złotego Popiołu.
Nie chciało jej się ponownie mówić, że to Orzechowa zdawała jej się być nieco inna ostatnim czasem. Pewnie nie powiedziała tego zbyt dobitnie, ale i tak, raczej nie powinna się wtrącać w życie przywódczyni i czy coś jej dolega. Patrzyła na swoją towarzyszkę, której wzrok natomiast utkwił w innym miejscu, co było bardzo korzystne. Popiół mogła zauważyć wszystkie jej miniekspresje, od lekko zmrużonych, zatroskanych powiek do spiętych barków.
— Cóż... — wymamrotała w pewnej chwili Złota, dzięki czemu nawiązały kontakt wzrokowy. — Pora nagich liści zawsze jest niepewna. Było też trochę spięć pomiędzy klanami. Ale głównie chodziło mi o ciebie. Żeby nie było, to nic osobistego.
Niekoniecznie wynikało to też z jakiejś troski. Wstała i przeszła się po kryjówce liderki, rozprostowując kończyny, sprawiając wrażenie, że nad czymś myśli. Orzechowa również myślała. Było właściwie naprawdę wiele spraw, którymi mogły się niepokoić. Do głowy zastępczyni przyszło poprzednie, żartobliwe pytanie, czy chce przejąć jej pozycję. Nie czuła szczególnej potrzeby takiej władzy i nie zamierzała do niej nieracjonalne dążyć. Nie było to jej celem, przynajmniej nie w tamtej chwili i w tym życiu. Rola zastępcy doskonale jej przypasowała. Była jakby odrobinę bardziej elastyczna i mogła dopasować obowiązki idealnie pod siebie. Jednak skromnie o sobie myśląc, sądziła, że dałaby sobie doskonale radę jako lider. Lepiej niż ktokolwiek inny. Jeśli będzie potrzeba, chętnie przejmie wszystkie obowiązki.
— Coś... konkretnie cię niepokoi? — spytała łagodnie, nie ukrywając swojej niepewności co do słów suczki.
— Może mi się tylko wydaje. — Wzruszyła ramionami, obserwując spadający zgodnie z przepływem wiatru liść. — Ale jeśli twierdzisz, że wszystko jest okej, to ci zaufam.
Nie zauważyła niewielkiego ruchu w niedalekich krzakach i odwróciła się znowu pyskiem do Orzechowej Gwiazdy, patrząc na nią wymownie: Jeśli chcesz powiedzieć mi coś wprost, po prostu to zrób. Złoty Popiół lubiła załatwiać sprawy szybko i sprawnie. Ogólnie takie formalne rozmowy często ją odrobinę męczyły, lecz jeśli musiała je odbyć, starała się być niezawodna. A musiała je przecież odbywać jako zastępca.
— A co do terenów, uważasz, że wszystko jest dobrze? — dopytała suczka.
— Są... w porządku.
Nagle w Złotą uderzyło dziwne wrażenie, że ktoś wywierca dziurę w jej karku swym spojrzeniem. Przełknęła ślinę, postanawiając dyskretnie się odwrócić, udając przy tym, że zainteresowały ją spadające, różnokolorowe liście. Nie, niemożliwe, by ktoś za nią łaził aż do tej chwili. Jednak Popiół nie sądziła, że to wrażenie wynikło znikąd. Rozejrzała się po otoczeniu. Gdy wytężyła węch, mogła wyczuć obcy, wyraźny zapach. Nie był to przyjemny zapach. Przypominał... mokrą sierść?
— Zechcesz się ze mną przejść?
— Pewnie, czemu nie. — Uśmiechnęła się szczerze.
Odwzajemniła delikatnie uśmiech i ruszyła, skinięciem głowy zachęcając Orzechową do towarzyszenia jej. Chciała znaleźć się w bardziej odkrytym miejscu. Przez kilkanaście minut drogi nie pokazywała oznak zaniepokojenia. Nadal czuła czyjąś obecność. Była stuprocentowo pewna, że ktoś ich obserwuje. Zachowała stoicki spokój, nie mówiąc jeszcze nic niższej suczce. Może to nie był dobry pomysł, by iść w puste miejsce — gdzie nikogo nie ma i jest szansa, aby je zaatakować, lecz chciała się dowiedzieć, kto taki ich śledzi. No i powinny sobie poradzić w dwójkę, jeśli coś pójdzie nie tak. Poza tym zostawienie liderki samej i narażenie tylko jej na atak byłoby bardzo nietaktowne, a Złoty Popiół ma jeszcze jakąś godność! Zagadała Orzechową, wybiegając trochę bardziej poza granicę spraw Ventus — wspomniała o zgromadzeniu i psach uczestniczących w nim. Zatrzymała się w końcu na polu, wśród pszenicy i wtedy podeszła bardzo blisko liderki.
— Ktoś za nami chodzi, Orzechowa Gwiazdo — powiedziała cicho. — Już od jakiegoś czasu.
Postawa suczki natychmiastowo, z beztroskiej i uśmiechniętej stała się czujna, lecz na szczęście nie zdradziła, że jest tego świadoma i zachowała spokojny wzrok. Wiedziała, jak powinna się zachować. Złotą jednak zastanowiło to, że wciąż nie widziała ich obserwatora, choć wokół nie było niczego, za czym mógłby się skryć. Wciąż jednak czuła zapach, lecz nie wiedziała, gdzie dokładnie jest jego źródło. Dopiero po chwili spostrzegła powolny ruch za Orzechową. W ogóle nie czuła się niepewnie, poczuła jedynie irytację.
— No i na co się skradasz? — warknęła, kłopocząc przy tym suczkę. — Wkurzasz mnie już, wyjdź wreszcie, jak taki odważny jesteś!
<Orzechowa Gwiazdo?>
[734 słowa: Złoty Popiół otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz