Cóż, będę szczera. Nie mam pojęcia, co robić. Ustawienie klatek wskazuje, że nie uciekniemy tak jak poprzednim razem. Jedyne, co mogę na razie zrobić to obserwować, jak potoczy się sytuacja. Obok nas, leżała jeszcze jedna klatka, chodź nie widziałam, kto jest w środku. Jednak ewidentnie ktoś w niej był, gdyż czułam w niej świeży zapach psa.
— Cześć — powiedziałam spokojnie. — Jak ci na imię?
Przez bardzo długi czas nie usłyszałam odpowiedzi. Byłam już pewna, że może tam nikogo nie ma, kiedy zobaczyłam nieśmiało wysuwającą się główkę małej, białej suczki. Wstrzymałam oddech. Była młoda. Gdyby należała do klanów, nie wiem, czy byłaby już uczniem.
— Moi Dwunożni nazywali mnie Śnieżynka — powiedziała suczka. — Ale ci tutaj mówią na mnie Głupi Kundel.
— Oni mówią tak na wszystkich. — Usłyszałam rozbawiony głos kolejnego psa. - Jestem Niedźwiedź.
— Jesteś włóczęgą, prawda? — Zaciekawiłam się. Widać, nie należał do żadnego z klanów.
— Zgadza się — odparł Niedźwiedź. — Kiedyś byłem pieszczochem. Matka mieszkała z Dwunożnymi, a ojciec był psem klanowym, chyba... Ventus, tak to nazywacie? Wychowałem się z matką. Dwunożni, nie traktowali nas jednak dobrze. Zostałem ze względu na matkę, ale po jej śmierci odszedłem, by zostać włóczęgą. Dożyłem starości żyjąc samotnie w dziczy, ale... lata już nie te. Teraz głównie spałem w swoim legowisku z liści i czekałem na śmierć. To właśnie tam złapali mnie ci Dwunożni.
— Wydajesz się być zadowolony, że nas tu trzymają — zauważył Leonis.
— Przyznam, owszem. — Uśmiechnął się Niedźwiedź. — Przynajmniej dostałem szansę, aby umrzeć z honorem w walce.
|
Wymieniliśmy z Leonisem pobłażliwe spojrzenia. Jako medycy, nie rozumiemy tej komicznej motywacji większości psów (pomijając pieszczochów), aby rzucać się do walki. Prawda, okazują tym odwagę, ale przecież, śmierć to śmierć. Czym różni się spotkanie z nią na polu bitwy od skonania w swoim legowisku?
— Moi Dwunożni wyjechali, zostawiając mnie samą w domu — powiedziała Śnieżynka. — Postanowiłam skorzystać z okazji i zwiedzić okolice. Gdy zobaczyłam tych Dwunożnych, pobiegłam się przywitać. Ale oni... oni... — Głos jej się zaciął.
— Jesteś pieszczoszką? — parsknęła suka, które zaczepiła nas jako jedna z pierwszych. — Nie robicie niczego sami. Jesteście niewolnikami Bezwłosych. Ja sama, od księżyca niosę w brzuchu trójkę młodych i sama za siebie poluję.
— Nie sama, tylko ze mną, Strzało — mruknął drugi pies, który nas zaczepił. — Jestem Łapa. Partner Strzały. Zostaliśmy złapani na spacerze. Po prostu.
Spojrzałam po swoich towarzyszach niedoli. Wszyscy byli starsi, młodzi, lub w ciąży. Nie było wątpliwości, że Dwunożni łapali te psy, które jak uznali nie mają szans z Jastrzębiem. Mają rację, osobno możemy równie dobrze teraz zbiorowo sami się zabić. Ale jeśli zaatakujemy w większej grupie... Usłyszałam kroki Dwunożnego.
— Spróbujcie go sprowokować — szczeknęłam. — Niech weźmie wszystkich do walki. Ze wszystkimi nie ma szans.
— Znowu poczuje rozkosz walki z nowo poznanymi psami we wspólnej sprawie. — Uśmiechnął się Niedźwiedź.
— Będziemy mieli większe szanse — uznał Łapa.
— Może jednak ja i moje szczeniaki przeżyjemy? — zawahała się Strzała.
Tylko Leonis pozostawał sceptyczny wobec mojego pomysłu. Spojrzeniem dałam mu znać, aby mi zaufał. Nie wiem skąd, ale czułam, że ten plan może wypalić. Właśnie w tej chwili wszedł Dwunożny i wziął klatki moją i Leonisa. Inne psy zaczęły ujadać.
— Cisza — szczeknął.
— Może weź wszystkie — zawył drugi, który właśnie schodził. — Będzie lepsza zabawa.
— Chcesz od razu wszystkie zmarnować? — warknął pierwszy.
— Złapiemy nowe. — Wzruszył ramionami drugi.
Pierwszy Dwunożny skinął głową i pozwolił drugiemu wziąć inne klatki. Nie wiem, czy rozsądne jest branie na bitwę szczenięta i starszych, ale Dwunożni i tak by ich zmuszali do walki. A każdy wiek ma swoje zalety, które my możemy wykorzystać.
— Śnieżynka — zawołałam. — Biegaj między łapami wroga, nie dając się złapać. Niedźwiedziu, postaraj się go gryźć za każdym razem, gdy przestanie zwracać na ciebie uwagę. Strzało, chroń tych, którzy znajdą się w niebezpieczeństwie. Leonis, szukaj drogi ucieczki. Nikt dziś tu nie zginie.
— A jeśli poszczują nas Jastrzębiem i Kruszyną? — spytała Strzała.
— To wezmę na siebie Kruszynę — warknęłam. — Postaram się odwrócić jej uwagę, dopóki Leonis nie znajdzie wyjścia. Niedźwiedziu, rób z nią to samo, co z Jastrzębiem. Śnieżynko, skup się na Jastrzębiu.
— Właśnie skazałaś te psy na śmierć — warknął Leonis.
— Już wcześniej byli na nią skazani — westchnęłam. — Teraz mają szansę przetrwać.
W tej właśnie chwili Dwunożny położył nasze klatki i je otworzył. Znaleźliśmy się w jakimś boksie, w którym stali już Jastrząb i Kruszyna. Ślina ciekła obu psom z pysków. Czułam dreszcze na plecach.
— Gwiezdni, miejcie nas w opiece — szepnęłam.
<Leonisie?>
[703 słowa: Ciemny Kieł otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz