Zaśmiałem się na słowa Lekkiej Łapy, szczeniaki są tak cudowne, że uwierzą w większość legend. Czekałem, czekałem i czekałem na ucznia mając nadzieję, że jako uczeń wojownika rozpozna mysz i ją chociaż przyniesie. Jak to mówią nadzieja matką głupich. Otrzepałem się z płatków śniegu, które przyjemnie spadały na mój pysk. Podniosłem się, starając strzepnąć pasożyta ze swojej łapy. Jednak to na nic, krwiopijnica trzymała się jak rzep psiego ogona. Obejrzałem się ponownie w miejsce, gdzie przed chwilą widziałem szczeniaka i na moje szczęście zauważyłem czaro-biały pysk pędzący w moją stronę.
— Oszroniona Gwiazdo! Oszroniona Gwiazdo! — wołał, póki nie zatrzymał się centralnie przede mną. — Szukałem, wybacz mi, ale kompletnie nie mogłem nic, a nic złapać! Ja naprawdę przepraszam, że przeze mnie tracimy czas, ale szybciej by było... — Przerwałem mu, trącając go nosem.
— Nie będziemy iść do medyka. Poradzimy sobie sami, zaprowadzisz mnie, gdzie czujesz mysz? — bardziej spytałem, niż rozkazałem. Podobno bezstresowe wychowanie to najlepszy sposób na wychowanie szczeniaka. Prawda?
Samczyk odpowiedział tylko skinieniem łba i odwrócił się jak najszybciej, kierując do miejsca, z którego przybiegł. Wiecie, jakie to uczucie gdy na twojej łapie czujesz taki przyklejony bobek pupila? No to tak można opisać uczucie towarzyszące mając pasożyta przy skórze. Nim zdążyłem podnieść swój wzrok z białego puchu, który przykrywał podłoże, już byliśmy na miejscu. Zatrzymałem się, przykładając nos do ziemi. Lekka Łapa nie pomylił się, zapach gryzoni był tu dość mocny, co mogło świadczyć o tym, ze moja szansa na odpadnięcie paskudztwa, jest tu albo była przed chwilą. Spojrzałem znacząco na ucznia i wyczuwając nosem dziurę w ziemi, która zapewne prowadziła do nory, zacząłem dość energicznie wykopywać ziemię wokół niej. Zaprzestałem niszczenia norki gdy usłyszałem charakterystyczny pisk. O dziwo to nie był pisk myszy, a szczeniaka, który zawiedziony swoją porażką położył się przy ziemi.
— Nie ma co uszu opuszczać młody, porażki zdarzają się dość często. Bądź bliżej kolejnej dziury i ustaw się pod wiatr, wtedy jest mniejsza szansa, że cię wyczuje. Pamiętaj, co mówią techniki polowań. Zając cię szybciej usłyszy, a mysz wyczuje.
— Oczywiście, że będę pamiętać! Znają to nawet szczeniaki — powiedział z lekkim wyrzutem, na co pokręciłem łbem.
— Masz rację, są to podstawy podstaw. Jednakże nie podchodź do pożywienia gdy wiatr wieje tak, że twój zapach doleci do zwierzyny. I chyba najważniejsze, co już doświadczyliśmy na własnej skórze. Trzeba szybko dobić dar od gwiezdnych, inaczej zawoła pomoc, a raczej nie chcesz powtórki z naszej przygody? — spytałem, a na odpowiedź dostałem jedynie stanowcze kręcenie łbem.
Przystawiłem ponownie nos do ziemi i kierując się węchem oraz słuchem wytropiłem kolejną mysz. Zacząłem ponowne rozkopywanie lokum myszy. Po dłuższej chwili usłyszałem zaciskające się szczęki. Gdybym mógł, na pewno z dumą poklepałbym go po plecach. Podszedłem do ucznia, siadając obok niego.
— Pamiętaj, że musisz uważać na to co jest w środku — powiedziałem ciszej. — A teraz daj mi ją tutaj, trzeba wyjąć lekarstwo.
— Już! — powiedział z pełnym pyskiem, po czym z ostrożnością położył przede mną zwierzę.
Niech gwiezdni dalej trzymają mnie w opiece i żeby równie szybko ta krwiopijnica odpadła. Wziąłem głębszy oddech i złapałem mysz, tak by przypadkowo nie zniszczyć mojej deski ratunku. Kto by pomyślał, że lider będzie bawić się w medyka. Cóż czasem tak trzeba, szczególnie gdy chwilę wcześniej gryzły cię mrówki i pewnie nie jedno miejsce jest pokryte małymi rankami. Gdy dostałem się do małego śmierdzącego miejsca (chociaż nie aż tak śmierdzącego jak bezgwiezdni) starałem się pazurem rozerwać tkankę. Niestety nie było to takie łatwe i musiałem poświęcić swoje zęby. Przegryzając woreczek, odsunąłem się jak najszybciej to możliwe.
— Lekka Łapo, teraz twoja kolej. Musisz przenieść teraz ciecz na tego szkód —
— Ale jak? Przecież łapą prędzej to wymieszam z ziemią, niż ci to nałożę. Szkarłatny Bluszcz ma do tego wprawę, ja wiedziałem, że bezpieczniej będzie iść do niego — przerwał mi, nieco wyrażając swój strach. Mimo tego jego ton był dość spokojny.
— To nic trudnego, poza tym ostatnio starsi popadają w przeziębienia, nie będziemy obciążać go jeszcze tą błahostką. A teraz słuchaj mnie uważnie. Weź to lekko w pysk, tak ostrożniutko. Musisz to położyć tak, aby okolice i sama krwiopijnica była w tym umoczona — pokierowałem go co chwila, chwaląc za spokój, który można było zaobserwować w jego mięśniach. Mimo że Lekki szkoli się na wojownika, mógłbym dać sobie ogon odciąć, że na medyka też by się dobrze sprawował. — Super, a teraz musisz nieco wmasować to w sierść. No dalej. Przecież nie zamieniłem się jeszcze w tego pasożyta, więc ty też tego nie zrobisz — powiedziałem żartobliwie, jednak uczniowi nie było do śmiechu.
Rzuciłem mu przepraszające spojrzenie i podniosłem się gdy nie czułem nacisku łapy. Czułem się naprawdę dumny z samca. Nie każdy ma ochotę mieć styczność ze śmierdzącą cieczą. Trąciłem go czule pyskiem.
— Dobra robota. Widzisz, poradziliśmy sobie bez medyka, a to wszystko dzięki tobie — rzekłem. Co prawda paskudztwo jeszcze nie odpadło, więc nie mogliśmy mówić tu o sukcesie, ale kto zwraca na to uwagę? Odpadnie prędzej czy później.
<Lekka Łapo?>
[804 słowa: Oszroniona Gwiazda otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia, Lekka Łapa 2 punkty do treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz