19 stycznia 2021

Od Borsuczej Łapy CD Płomiennego Krzewu

Wlepił przerażony wzrok w mentora. O co chodziło..? Mama mówiła mu o nauce polowania, ale chociaż słyszał o niej tylko historie, był pewien, że miała wyglądać zdecydowanie inaczej.
— Czy na pew-
— Jeśli chcesz zostać wojownikiem, lepiej zamknij jadaczkę — wymruczał Płomienny Krzew niskim głosem, mocniej przyciskając ofiarę do ziemi. — No dalej, nie mam całego dnia.
Borsucza Łapa uważnie przyjrzał się miotającej się pod pazurami mentora łasicy. Futrzaste zwierzątko piszczało przeraźliwie, szarpiąc się w żałosnej próbie ucieczki. Było jednak przygwożdżone do podłoża i nie miało żadnych szans na wyrwanie się. Uczeń jadł już tego typu zwierzynę, którą przynosiła mu matka, ale nie spodziewał się, że trzeba ją zabić tak... okrutnie. Jęknął cicho, za wszelką cenę nie chciał zwrócić na siebie uwagi mentora.
Czując na sobie jego zirytowany wzrok, zrobił kilka kroków w stronę zwierzaka, teraz orającego pazurami w ziemi. Spróbował zignorować ścisk w żołądku, który sprawiał, że miał ochotę zwrócić dwa ostatnie posiłki i chwycił podłużnego ssaka zębami. Zwierzę ledwo mieściło mu się w niewielkim pysku, w dodatku zdecydowanie nie było chętne do szykowania się na śmierć. Zanim zdążył zmusić się do zaciśnięcia szczęki na tyle mocno, żeby ruchliwe ciałko zwiotczało, łasica postanowiła wykorzystać swoją szansę. Szarpnęła zębami za pysk Borsuczka, w tym samym czasie wyciągając łapę w kierunku jego nosa.
Odskoczył, na tyle szybko, na ile pozwoliło mu nadal nieskoordynowane ciało, ale nie udało mu się uniknąć obrażenia. Ostre, zakrzywione pazurki zwierzęcia, idealne do kopania dziur, zaryły w jego nos, na co pisnął przeraźliwie. Ofiara czym prędzej pobiegła dalej w akompaniamencie własnych fuknięć i prychnięć.
Szybko zamrugał, już czuł napływające do oczu łzy. Spróbował polizać zranione miejsce i syknął, gdy zaszczypało. Na jego języku rozlał się metaliczny smak krwi, która powoli kapała z jego czarnego nosa.
— Płomienny Krzewie, boli, czy... czy mogę iść do medyka? — Spojrzał błagalnie, ale mentor wydawał się nieprzejęty.
— Masz już 12 księżycy, nie 2, więc przestań jęczeć. — Szczeniak podkulił ogon. — Tamta ofiara uciekła, musisz upolować coś innego. 
Usiadł i posłusznie czekał na dalsze wskazówki, powstrzymując drżenie przerażonego ciała. Kiedy jednak nie doczekał się żadnych rad, a jedynie zniecierpliwionego warknięcia, nie miał innego wyjścia.
Chcesz umieć polować? To musisz nauczyć się tego sam, ofermo.
Jak miał to zrobić? Nie wiedział, jak najlepiej podejść zwierzynę lub skradać się, nie powodując hałasu. Do tej pory nie miał zbyt wielu okazji do obserwowania polujących wojowników, dlatego brak było mu pojęcia, jak się do tego zabrać. Jego mentor zaczynał być na niego coraz bardziej zły, więc Borsucza Łapa z westchnieniem udał się na poszukiwanie zwierzyny. I tak nie miał szans niczego złapać. Był zbyt słaby.
Zawęszenie w powietrzu nie za wiele mu dało, bo jedyny zapach, jaki w tej chwili odczuwał, to ten należący do czerwonej cieczy powoli zasychającej na jego nosie. Zatrząsł się. Skoro nie mógł nawet tropić, upolowanie czegoś było niemożliwe.
Przed jego oczami przemknęło coś małego, na czym zaraz skupił wszystkie swoje osłabione już zmysły. Całkiem pulchna mysz skryta gdzieś między źdźbłami traw jak gdyby nigdy nic chrupała brązowe ziarenko. Jeszcze ich nie zauważyła! Może jednak złapie coś dla klanu i Płomienny Krzew będzie z niego dumny?
Ciało naturalnie przyjęło pozycję do skradania — przez to, że niewyćwiczona, wyglądała dość koślawo. Łapy powoli wyciągały się w przód, robiąc kolejne, jak najcichsze kroki. Z nerwów kręciło mu się w głowie, a całą swoją energię wkładał w to, żeby zwierzątko się nie spłoszyło.
Gdy był już o pół długości lisa od celu, mały nosek myszy zaczął poruszać się z niewiarygodną szybkością. Ofiara utkwiła w nim błyszczące, czarne oczy, a on zastygł. Już wiedziała o jego obecności.
Zamiast przemyśleć następny krok, rozpaczliwie rzucił się na mysz, która z piskiem umknęła między jego łapami. Do jego uszu dotarło zirytowane westchnienie mentora, przez co czarne uszy od razu powędrowały w dół.
Szykował się ciężki dzień.
***
Po paru kolejnych nieudanych próbach Płomienny Krzew uznał najwidoczniej, że ze swojego, na Gwiezdnych, ucznia, nic już porządnego nie zrobi i pozwolił mu odejść ( a raczej wywarczał do ucha, żeby wreszcie dał mu spokój). Borsuk rozpoczął monolog, w którym co najmniej piętnaście razy powtórzył słowo przepraszam, ale nie na wiele mu się to zdało, bo mentor nakazał mu tylko być cicho.
Teraz musiał udać się do medyka, bo pulsujący ból w miejscu zranienia nie pozwalał mu skupić się na niczym innym. Z żalem udał się do legowiska Ciemnego Kła, próbując odegnać myśl o jutrzejszym treningu, który wcale nie zapowiadał się dobrze.
<Płomienny Krzewie?>
[721 słów: Borsucza Łapa otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia i 2 Punkty Treningu oraz traci 20 Punktów Zdrowia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz