Patrzę na szczeniaka, myśląc przy tym, jak beztroski i głupiutki jest. Kto by pomyślał, że posłucha mnie tak prędko i zrobi to, o co go poprosiłem? Nawet jak wyrwał roślinę z gleby, zabijając ją od razu, przeprosił ją i zrobił to z należytym szacunkiem.
Wzdycham i przytakuję delikatnie łbem, chcąc mu pokazać, że jestem zadowolony (jaki?) z jego zachowania. Szczeniak ucieszony, iż został najwyraźniej pochwalony, zaczął kręcić się wokół własnej osi. Patrzę ponownie na Mlecza i myślę, jaki jest głupi... I to mnie akurat przypadło, aby zostać jego mentorem, choć wiele razy powtarzałem, że to nie dla mnie.
Mlecz spogląda na mnie zaintrygowany i podekscytowany zarazem, co daje mi do myślenia, że czeka na dalsze instrukcje.
— Jako że nasz trening trwa, postanowiłem, że zabiorę cię dzisiaj na polowanie — I nawet nie udaje mi się skończyć, ponieważ biszkoptowy szczeniak wyskakuje do góry, lecąc prosto na mnie.
Nim zdążyłem zareagować i odsunąć się od niego, to zdążył dotknąć mnie mokrymi łapami i przygnieść do ziemi, gdyż straciłem równowagę. Zszokowany rozglądam się, nie wiedząc, co się stało i dlaczego, ten mały wypierdek postanowił na mnie skoczyć.
Mlecz złazi ze mnie i poskakuje wokół mnie, wykrzykując jakieś słowa.
— Po pierwsze — podnoszę się obolały z ziemi — co to miało znaczyć? — pytam, krzywiąc się jednocześnie, ponieważ szczeniak najpewniej uszkodził mój kręgosłup. Nawet nie chcę wiedzieć, jak wygląda moje futro po upadku na zwilżoną ziemię.
— Cieszę się! — krzyczy i ponownie zaczyna się kręcić, z zamiarem złapania swojego własnego ogona zębami. — Na co będziemy polować?!
— Jeszcze nie ustaliłem — wzdycham, próbując opanować ewentualnie wybuch złości spowodowany zachowaniem szczeniaka. Chociaż nie samym zachowaniem, bardziej tym, iż to znów ja jestem jego mentorem, ja za niego odpowiadam i to ja będę musiał prowadzić go przez bardzo długi czas.
Mlecz siada na zadzie i świdruje mnie swoimi kasztanowymi oczami, jakby chciał tym samym wywrzeć na mnie presje, lecz jedynie, co wywierał to rosnące poirytowanie. Spokojnie, Cierń, będziesz spokojny. Nie będziesz atakować bezbronnego szczeniaka i nie będziesz na niego krzyczeć.
— Chodź ze mną — rzucam i ruszam w kierunku mojego ulubionego miejsca przeznaczonego do polowań.
Mlecz dumnie kroczy przede mną, co chwilę obwąchując obsypane białym puchem rośliny. Ja zaś upominam go za każdym razem, gdy próbuje wziąć do pyska, chociażby malutki listek. Szczeniak nie wydaje się zadowolony, jednak słucha mnie, spuszcza łeb i idzie dalej.
Trochę dalej od wielkich budowli postawionych przez Dwunożnych rozciągał się duży teren, porośnięty wysoką trawą oraz pojedynczymi drzewami. Polowanie tutaj to była czysta przyjemność — w trawie ukrywały się gryzonie, ale także zające czy lisy. Wystarczyło tylko wyczaić odpowiedni moment. Bardzo przydawała się umiejętność obserwacji oraz dobrego słuchu. Dla takiego gówniaka, jak Mlecz, który nie umie usiedzieć w jednym miejscu przez minutę, może być to prawdziwe wyzwanie. Jednakże dzisiaj będzie tylko obserwować — nie pozwolę mu samemu tutaj biegać.
— Słuchaj — zwracam się do szczeniaka, który zdążył już odejść na kilka metrów. — Wracaj tu! — warczę, zirytowany.
— Słuchaaam? — woła, machając ogonem na wszystkie strony świata. — To tutaj?
— Tak — wzdycham. — Posłuchaj mnie, nim zdążysz odbiec na pięć kilometrów. — Szczeniak posłusznie siada na zadzie. — Dziś będziesz tylko obserwować. Nie pozwolę ci polować samemu, bo tego nie potrafisz i jedyne, co złapiesz, to trawę. Dlatego też usiądziesz sobie gdzieś — zamyślam się. — O tam sobie usiądziesz. — Odwracam się i nosem wskazuje na usypaną ze śniegu górkę. — Widzisz? Idealne miejsce do obserwacji.
— Tak jest! — krzyczy.
— Nie skończyłem. — Piorunuję go spojrzeniem. — Masz się skupić na tym, co będę robić. Gdy już coś upoluje, to wrócę do ciebie i o wszystko cię zapytam. Nie znasz odpowiedzi na jedno pytanie — nie dostajesz żarcia. Nie obchodzi mnie, czy będziesz głodny.
Szczeniak kiwa łbem, lecz wyraz jego pyska mówi mi, że nie będzie się skupiać. A jak będzie, to pewnie szybko się rozproszy.
Zostawiam Mlecza na górce i biegnę prosto w mokrą trawę. Mruczę do siebie parę słów o tym, jak bardzo nienawidzę tego cholernego białego puchu, aż docieram do drzewa, za którym się chowam. Rozglądam się i obserwuje. Czekam na potencjalny ruch, wskazujący na to, że nie jesteśmy tutaj sami.
Skupiam każdą cząsteczkę na polowaniu. Nie ruszam się, staram zlewać się z otoczeniem, korzystając na tym, iż mam do tego idealny kolor futra. Zniżam się nawet do poziomu podłoża, ignorując mokrą ziemię oraz trawę, wchodzącą mi do nosa i uszu. Coś tutaj jest. Wydaje mi się, że słyszę, jak się porusza.
Biorę głębszy wdech i wytężam słuch. Słyszę delikatny szum, wskazujący na to, że coś przemieszcza się w trawie. Jest bardzo blisko mnie — prawie pod moim nosem. Zaciskam zęby i czekam, aż potencjalna ofiara zbliży się jeszcze bardziej. Podstawowa zasada to nie atakować zbyt szybko. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że pomylisz ofiarę z innym psem lub też najzwyczajniej w świecie ją spłoszysz. Mam nadzieję, iż ten gówniarz to zauważył i zakodował w swoim łbie.
Odgłos zbliża się ku mnie, czuje to oraz słyszę. Szykuję się do ataku, a w myślach odliczam sekundy. Wprawdzie nie mam pojęcia, dlaczego to robię, chyba za bardzo się wczułem. Staram się rozgonić niepotrzebne myśli i skupić na polowaniu. Akurat jak siebie cicho karcę, to przed nosem pojawia mi się niewielki gryzoń. Patrzymy sobie wzajemnie w oczy, aż nie przychodzę po rozum do łba i go nie chwytam w kły. Wzdycham cicho, czując ciepłą krew skapującą mi do pyska.
Wracam do Mlecza, który, o dziwo, dalej siedzi na wyznaczonej górce. Gdy mnie spostrzega, podnosi się i zaczyna z podekscytowaniem skakać.
— Powiedz mi teraz, co takiego zaobserwowałeś? — Rzucam zwiotczałe ciało gryziona na ziemię i oblizuje się z już zimnej krwi.
<Mleczu?>
[900 słów: Cierń otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia, a Mlecz 2 punkty do treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz