14 stycznia 2021

Od Dymu CD Jazgotu

Gdy się obudziłem, przywitał mnie kolejny wspaniały dzień. Przeciągnąłem się i udałem do miejsca, gdzie mogłem liczyć na resztki wczorajszego posiłku. Gdy skończyłem, oblizałem się i ruszyłem na patrol. Po drodze zauważyłem, jak jeden z wojowników rozmawia z Jazgotem. Biedy maluch czekał na swoją mamę, całkowicie nieświadomy tego co się wydarzyło, ale nikt nie miał odwagi złamać mu jego małego serduszka, zburzyć jego malutkiego świata. Kiedyś będzie musiał się dowiedzieć, prawdy o swojej mamię, ale jeszcze nie teraz. Westchnąłem ciężko, zawsze mi było szkoda tego malucha. Miałem swoje obowiązki. W wolnych chwilach obserwowałem Jazgota z oddali, ale nigdy nie zamieniłem z nim ani jednego słowa. Zbyt mocno ruszała mnie jego historia. Gdy tylko opuściłem obóz, moje myśli były już oczyszczone, skupiłem się na tym, aby niczego nie przeoczyć. Poczułem nagle ostre drapanie w gardle, więc skorzystałem z kałuży, aby ugasić pragnienie, które mnie męczyło. Nagle poczułem znany mi zapach: „Jazgot”. Nie miałem zamiaru jednak się ujawniać, więc zostałem w bezpiecznej odległości z której, szczeniak nie był w stanie mnie dostrzec a ni wyczuć. Spokojnie podążałem jego śladem. Oczywiście wiedziałem, że grozi mu wyrzucenie, ale każdy maluch ma jakiś swój własny bunt. Obserwowałem, jak walczy z falami, nagle zaczął panicznie biec, gdyż zrobiło się późno. Ruszyłem nieco inną drogą, aby mnie nie widział i jako pierwszy byłem w obozie. Gdy maluch niemal dotarł na miejsce, z którego nie powinien się ruszać. Zastawiłem mu drogę, patrząc na niego gniewnym wzrokiem.
— Co ty tu robisz? — spytałem.
Maluch zamarł, widziałem, że był wystraszony, szukał w głowie jakiegoś wyjaśnienia.
— Porwał mnie orzeł i obślinił — palnął nagle.
Usiłowałem powstrzymać się od śmiechu. Obwąchałem malucha.
— Nikt nie uwierzy w taką bajeczkę.
Widziałem, jak oczy malucha powoli zaczynają się szklić, a jego szare komórki pracują intensywnie.
— Dzisiaj masz szczęście, Jazgot, bo wpadłeś na mnie. Następnym razem nie będę miał skrupułów, aby donieść na temat twoich wykroczeń — mruknąłem.
Oczywiście w głębi serca nie chciałem tego robić, jednak musi być jakiś porządek, z resztą tutaj chodzi o jego bezpieczeństwo. Tylko niestety szczeniaki często nie doceniają tego, że starsi się o nie martwią. Ich na pozór niewinne wybryki mogą skończyć się ogromnymi problemami dla reszty.
— Dziękuję — szepnął.
— Nie traćmy czasu, ruszajmy, zanim ktoś nas zauważ.
Gdy wróciliśmy do obozu, podbiegł do nas nieco zdenerwowany Klematis.
— Gdzie wy byliście, Jazgot, wszyscy Cię szukali — warknął.
Zanim maluch zdążył cokolwiek powiedzieć, zabrałem głos.
— Przepraszam to moja wina, nikomu nie powiedziałem, mały bardzo chciał się z kimś pobawić śniegiem, akurat miałem wolną chwilę. Zgarnąłem go ze sobą.
— Dobrze wiesz, że maluchy nie powinny opuszczać obozu.
— Bez przesady, był ze mną, nic mu nie groziło — powiedziałem pewny siebie.
Klematis odpuścił.
Wraz z Jazgotem załapaliśmy się na końcówkę posiłku. Gdy chciałem odejść, maluch szybko stanął na mojej drodze.
— Co jest? 
<Jazgot?>
[453 słowa: Dym otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz