Mięta gdy już siedziała na śniegu za Dymem, większym od siebie psem z klanu. Widziała jego zabawę, próbowała zachować powagę, aby przy młodszym od siebie wojowniku nie wypaść jakoś… jak szczeniak. Oczywiście gdy krzyknął, to ona się trochę przestraszyła i odsunęła się od niego… a wręcz odeszła do niego. Nie chciała przecież mu przeszkadzać w tej jakże super zabawie, jednak słysząc kroki za sobą, zatrzymała się i obejrzała się w miejsce, skąd miał on przyjść. Gdy w końcu się zjawił, przyjrzała mu się trochę. Oprócz sierści, której raczej kolor wszyscy znają, to był on... dosyć umięśniony, czego wcześniej suczka nie dostrzegła. Aż się zdziwiła. Chociaż próbowała też tego nie okazywać. Chrząknęła w końcu starsza wojowniczka i odwróciła się do niego przodem.
— Nie chciałeś może dalej się bawić? — zapytała Mięta dosyć poważnie, aż w końcu nie wytrzymała i się cicho zaśmiała pod nosem. Nie mogła z tego widoku. Taki poważny i silny wojownik bawił się w śniegu. Oczywiście, gdyby miała ochotę, to może by się pobawiła razem z nim, ale może to było niestosowne dosyć. Pokręciła szybko głową, wyrzucając myśli o tym, aby się z nim bawić. Kto by to widział, aby Mięta się bawiła w śniegu? Raczej nikt, a ona sama przecież też nie była do tego przekonana. Machnęła ogonem, aż w końcu usiadła. W sumie to tylko czekała na jego odpowiedź. Zaczęła się tylną lewą łapą się drapać za uchem, aż w końcu usłyszała odpowiedź od niego.
— Nazywasz to zabawą? — spytał to bardziej zdziwiony, a na wpół poważnie. W sensie łatwo było wyjaśnić jego ton mówienia. A to jeszcze bardziej ją zdziwiło. Przecież ona wiedziała, co widziała. No chyba, że niby polował czy coś. Wtedy by się zdziwiła. I to jak.
— No a co innego to miało być? — powiedziała suczka, już powoli przestając się śmiać i postawiła tylną łapę na ziemi.
— Jeśli w ten sposób wywołałem na Twoim pysku uśmiech, to mogę dalej iść się bawić, jednak wolałbym mieć kogoś do towarzystwa — odpowiedział z nadzieją w oczach. Jeszcze tego brakowało, aby Mięta musiała się bawić! Kim ona jest niby, że ma się bawić? Co prawda wyglądało to na dobrą zabawę, to i tak nie chciała przecież wyjść na jakąś niedojrzałą czy coś. Co ją zakłopotało. Co aż dziwne, ale było po niej to widać. Momentalnie wstała i mu się jeszcze raz przyjrzała, no a dokładniej jemu oczom, gdzie właśnie zauważyła tę iskierkę nadziei… Machnęła swoim chudym ogonkiem i odwróciła na chwilę wzrok zastanawiając się. No skoro tak bardzo chce się bawić to czemu miałaby się nie zgodzić? Bo wyjdzie na szczeniaka Mięto — powtórzyła sobie w myślach niezadowolona. Spojrzała znowu na niego przenikliwym wzrokiem.
— Jak niby miałabym się z Tobą bawić? — zapytała podchwytliwie. W końcu przecież nie wiedziała, jak miałaby to zrobić. Gdyby też oczywiście wiedziała jak, to może by nie pytała. W końcu gdy zauważyła, że pies otwiera pysk, rzuciła śniegiem w niego, no właśnie prawie mu to do buzi wpadło! Od razu na jego pysku pojawił się mały grymas, który raczej po chwili już znikł. Wtedy właśnie Mięta uśmiechnęła się do niego i kopnęła jeszcze raz śnieg. Bo czemu nie? Właśnie o to bardziej chodziło, chyba… Chyba o to mu chodziło. Dym otrzepał się, ale Mięta znowu rzuciła mu na pysk śnieg, tym razem strzepując z jakiegoś krzaczka obok niego ten śnieg. Widząc między jego uszami śnieg, zaśmiała się znowu, aż w końcu sama mu pomogła strzepać ten śnieg z niego.
— Myślę, że o to Ci chodziło — stwierdziła Mięta i cofnęła się o kilka kroków od niego, aby przypadkiem teraz to od niego nie oberwać śniegiem. Oczywiście nie zdążyła i oberwała śniegiem od Dymka, prychnęła i przewróciła oczami otrzepując się. Jak wcześniej, było jej zimno od ogólnie powietrza, to teraz? Było jej potwornie zimno. Ten śnieg… był naprawdę, ale to zimny, jakby jakiś lód! W sumie śnieg to można powiedzieć, że taki lód, ale dla niej? Dla suczki, która ma bardzo krótką sierść? Brr! Jak zimno. Przeszły ją dreszcze i spojrzała na psa, który ma przecież taką długie to futro. Jemu to przecież nie jest zimno w taką pogodę, a dla niej? Zimno i jeszcze raz zimno. Oczywiście, Mięta była w dosyć dobrym humorze, więc nie zezłościła się. Może trochę ją to podrażniło, ale nie aż tak, aby go skrzyczeć. Teraz jak o tym my Mięta pomyślała, było to trochę nielogiczne. No ale jak widać, dla tej złej Mięty to było jak najbardziej logiczne. Kto tam ją zrozumie? Raczej prawie nikt. No ale gdyby tak się uprzeć, to Mięta mogłaby teraz powiedzieć, żeby przestał czy coś, ale jak by to wyszło? Sama coś robi, a potem oczekuje, aby ktoś przestał. Dlatego właśnie tego nie powiedziała. Chociaż mogłaby. Podskoczyła w miejscu, trochę przysypując śniegiem jego łapy. Trochę się wkręciła Mięta, dlatego chrząknęła, aby się choć trochę opanować.
— Tia… — burknęła cicho pod nosem i obejrzała się za siebie. No jak by ktoś jeszcze to zobaczył… Co by było z nią? Jak by się wytłumaczyła? Co prawda, pewnie by nie mieli jej tego za złe, ale samo poczucie Mięty by właśnie nie wytrzymało tego, zawstydziłaby się i tyle. A przecież tego nie chciała, tego by nikt raczej nie chciał. Spojrzała ponowie na niego, a ten stał zdziwiony, w sumie, kto by nie był? Mięta nagle się niby bawi z nim, a potem nagle wraca do swojej powagi. Dym już wyjął łapy spod śniegu i jakby… przyglądał się? No możliwe, że zdziwiony jej się przyglądał czy nie jest chora. Co jak by tak pomyśleć, wydawało się zabawne! Wahania nastroju jak już miałaby Mięta gdyby była chora, ale nie była. Po prostu nie wiedziała jak zareagować. Pierwszy raz chyba… a nie. Kolejny raz, setny raz dokładniej. Gdyby po prostu czasami Mięta mogła widzieć przyszłość, i by widziała, że nikt nie idzie, to na pewno bawiłaby się dalej z młodszym wojownikiem. No ale skoro nie znała przyszłości, co było logiczne, to skąd miała wiedzieć, że ktoś zaraz nie przyjdzie? Właśnie, nie miała takiej pewności. A ona wolała mieć pewność, że nikt nie zobaczy, jak się bawi, jak jakiś szczeniak! Wolała już, aby ktoś zobaczył, jak jej się nie udało polowanie czy coś, a nie że się bawi!
<Dymie?>
[1013 słów: Mięta otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz