Sama wizja patrolu, była zdecydowanie lepsza, niż obserwowanie Ciernia jak poluje. Przecież to już wielki krok do zostania wojownikiem, prawda? Gdyby tak nie było to raczej szczeniakom nie było wolno iść, szczególnie tylko z mentorem! Jestem tak dumny, że mam tak dobrego wojownika za mentora. Jest dobry, prawda? W końcu on idzie w pojedynkę, a jakieś tam zasady. Zresztą, nieważne.
Niestety, moje przekonania odnośnie patrolu szybko się zmieniły. Chodzenie w ciszy jest nudne. No może nie w kompletnej, Cierń co chwila wspominał o granicach i znaczeniu ale to wszystko było nudne. Jedynie co zapamiętałem to, że graniczymy z jakimiś tebranebras i inustrią. Co do znaczenia terenu to zapewne chodzi o siusianie. Zresztą, skoro trzeba chodzić we dwójkę to ten drugi zawsze może robić te inne rzeczy, a ja mogę kontrolować czy ktoś nas nie atakuje. Usiadłem w miejscu obserwując.
— Cierń? Możemy zmienić naszą misje? Czuję, że potrzebuje dodatkowych lekcji z walki, wiesz? Nasłuchiwałem i słyszałem coś. Nie powiem ci, co to, bo nie umiem jeszcze tego rozpoznawać aleee…
— Nie, nie. Nie doszliśmy jeszcze do połowy granic, a ty już chcesz zrezygnować? Poza tym ja tu nic nie słyszę, oprócz twojego oddychania. No, ale dobrze, mi to na rękę, jeśli chcesz możemy zakończyć już trening.
— Co! Ja nie chce, znaczy. Nie, zdecydowanie nie! To wcale nie tak, że te patrole są nudne, mają w sobie… swój urok, ale czy możemy pooglądać kwiatki? Proooszę? — spytałem z wielką nadzieją. Do patrolowania możemy wrócić w ciekawszy dzień.
— Jasne czem- nie, Mlecz. Trening to trening, a teraz idź do tamtego drzewa i zrób dokładnie to samo, co ja chwile temu.
No i pies został pogrzebany. Na szczęście to nie ja. Mrużąc oczy skierowałem się pod wskazane miejsce. Obróciłem łeb w celu zlokalizowania mentora i tego, czy na pewno mnie sprawdza. Jedyne, co zauważyłem, to wyłącznie jak się oddala. Jako przykładny uczeń wojownika, nasiusiałem tu i tam. Po czym mój nochal wylądował w śniegu. Lekkie odciski łap nie pasowały mi do tych naszych, psich. A zapach jaki się udzielał był dość, dziwny i śmierdzący, gorzej jak wujek Mlematis.
Kroczyłem i dreptałem, niezbyt oddalając się od drzewa gdy nagle mój nos się zapadł w norę. Jednak jak szybko tam się dostał tak szybko się ulotnił, gdy o mały włos wredny borsuk nie zaczął mnie atakować, a raczej próbować.
— Idź sobie! To mój teren, nie twój, nie życzę sobie tu twojej obecności! — Starałem się grzecznie odstraszyć nieprzyjaciela, lecz z każdym krokiem do tyłu traciłem pewność siebie i nadzieję. |
— Cierń! Tato! Ratuj, błagam! To cos nie chce się odczepić! — Zacząłem majaczyć, szukając jakiekolwiek wyjścia niż ucieknięcie z podkulonym ogonem.
<Tatuśku numer dwa?>
[430 słów: Mlecz otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz