Wiedziałam, że spytał mnie o coś, ale byłam zbyt zajęta biegnięciem w tamtym kierunku, żeby słyszeć, o co właściwie spytał. Inne psy! Może miały jedzenie? Byłam głodna! Co prawda zapomniałam o tym na chwilę, jak zobaczyłam mamę i wiedziałam, że to oznacza kłopoty, ale jak się oddaliliśmy, znowu sobie o tym przypomniałam. Ale jeszcze zanim się odezwałam, zaczęłam żałować tego, że dałam się zauważyć. Przez to, w jaki sposób na mnie patrzyli, a szczególnie jeden. Zatrzymałam się. Było już za późno, żeby się wycofać. A ja nie mogłam pokazać Jazgotowi, że się boję. Bo co, jeśli nie będzie mnie lubił dlatego, że się czegoś boję? Wyprostowałam się dumnie i uniosłam pyszczek wysoko. Ich woń rzeczywiście nie była mi znana, ale to nic. Jazgota też kiedyś nie znałam, ale jak już poznałam, to okazał się być super! Wie tyle rzeczy o Wielkim Świecie, że ledwo się to w mojej niewielkiej główce mieściło. Podszedł równie daleko, co ja. Chyba nie chciał mnie zostawiać w tyle samej, bo nie wyglądał, jakby chciał zbliżyć się do tych psów z własnej, nieprzymuszonej woli, a jednak był tuż obok. Dobry przyjaciel z tego Jazgota.
W naszym kierunku zbliżał się duży pies. Gdybym miała go opisać, opisałabym go tak, jak mama opisywała niegdyś słowami wilki. Bardzo pasował do opisu. Może tak naprawdę był wilkiem? Zbliżył się i obwąchał nas, ale kiedy ja spróbowałam obwąchać jego, warknął ostrzegawcze: „nos przy sobie”. Cofnęłam się więc zaskoczona. Dlaczego był taki niemiły? Przecież ja tylko chciałam wiedzieć, czy na pewno nie miałam z nim wcześniej styczności.
— To pachnie Ventusem. — Trącił mnie z takim impetem, że przewróciłam się na bok. — A to bezgwiezdnymi. — W taki sam sposób ruszył Jazgota, który pisnął cicho.
Podniosłam się błyskawicznie. Przynajmniej spróbowałam się podnieść, bo kiedy się ruszyłam, samiec łapą przyszpilił mnie do zimnej, pokrytej puchem ziemi.
— Ej! Puszczaj! — Wierciłam się, próbując się wyswobodzić. Miałam w tym pewną wprawę, niejednokrotnie uciekałam mamom, czasem nawet w ścisku, ale teraz nie było to takie proste. Jego łapa była ogromna, a ja znowu żałowałam, że jestem niewielka.
— Czego tu szukacie, gówniarze? — Wbijał we mnie to lodowate spojrzenie. Przeszły mnie ciarki. Kątem oka zerknęłam na Jazgota, który wyglądał na bardziej przerażonego, niż ja. I to wszystko przeze mnie. Tym bardziej więc nie mogłam dać po sobie poznać, że ja też się boję.
— Chowamy się przed Złymi Dwunożnymi, puść nas! — krzyknęłam, szamocząc się jeszcze bardziej.
— Z tego, co mi wiadomo, szczyle w takim wieku nie powinny nawet opuszczać żłobka. O terenach klanu nie mówiąc. — Przycisnął mnie trochę mocniej do ziemi. Czułam, że coraz ciężej mi się nabiera powietrza.
<Jazgot? Weź coś wymyśl, bo od kilku dni patrzę na ten moment i nie wiem co dalej>
[426 słów: Nieuchwytka otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz