23 stycznia 2021

Od Nieuchwytnej Łapy CD Jazgotu

Skuliłam się i rozpłakałam jeszcze bardziej, kiedy Jazgot odbiegał. Dlaczego mnie zostawiał? Nie chciałam być sama, bardzo nie chciałam być sama. Tak bardzo się bałam, że nawet nie myślałam o tym, żeby to ukryć. Wróciłam do tego pomieszczenia, ale zaciskałam oczy tak mocno, aż mnie bolały. Ale ból nie był teraz ważny. Nie chciałam tego widzieć. Dlaczego za zamkniętymi powiekami obraz roztrzaskanego pyska i kałuży krwi wokół niego dalej był taki wyraźny i widoczny? Rozwyłam się jeszcze bardziej i potrząsałam łbem, żeby tylko wytrząść ten obraz ze świadomości. Nie chciałam tego widzieć. Nie chciałam. Nie mogłam. Nie, nie, nie, nie, nie… Zabierzcie to, proszę, proszę, błagam, Gwiezdni, odsuńcie ode mnie ten widok!
— Nieuchwytko? Tu jesteś! Wszędzie cię… Co tu się, na Gwiezdnych, wydarzyło?! — głos. Mama. Bezpieczeństwo! Tak, mama mnie ochroni, mama mi pomoże!
Otworzyłam oczy, ale tylko po to, żeby zobaczyć, gdzie stoi Biała Zamieć i czym prędzej przebiegłam do niej. Znaczy, chciałam, ale moja łapka mi nie pozwalała. Przewróciłam się i rozpłakałam jeszcze bardziej, kuląc się na ziemi. I wtedy to mama podbiegła do mnie.
— Zamknij oczy Kochanie, tam już nic nie ma, słyszysz? Zamknij i nie otwieraj, dopóki ci nie powiem! — była poddenerwowana, ale nie dziwiło mnie to ani nie zastanawiało. Zobaczyła to, co ja bardzo chciałam odzobaczyć. Znowu bardzo mocno zacisnęłam powieki. Poczułam, jak mama łapie mnie za kark i przenosi szybkim krokiem.
Dopiero kiedy odłożyła mnie na siano, pozwoliła mi je znów otworzyć. Położyła się obok mnie i owinęła szczelnie swoim ciałem, a ja wtuliłam się w nią z wdzięcznością. Dopiero teraz zaczynałam się uspokajać. Nawet udało mi się zasnąć. Chyba tylko dzięki świadomości, że czuwa przy mnie i nie opuści. Kiedy przysypiałam, myślałam o Jazgocie. O tym, jak on się czuje. Było mi bardzo źle z tym że nie ma mamy, która mogłaby nad nim czuwać i uspokajać.
Budziłam się wielokrotnie z krzykiem. Za każdym razem Biała dalej była przy mnie i dalej pilnowała, żeby nic mi się nie stało. Uspokajała i ponownie pomagała zasnąć, ale mimo jej największych starań, abym jakkolwiek odpoczęła, obudziłam się bardzo zmęczona. Miałam nadzieję, że ona nie będzie zmęczona z mojej winy.
— Nieuchwytko, mam dla ciebie zadanie, które jest bardzo, bardzo ważne — odparła w pewnym momencie, szturchając mnie nosem.
— Jakie? — spytałam lekko ospale i ziewnęłam.
Ważne zadanie oznaczało, że jestem ważna i w ogóle, dzięki czemu rozbudziłam się, kiedy tylko dotarło to do mnie. Byle kogo przecież nie wybierają do ważnych zadań, prawda?
— Pójdziemy do Orzechowej Gwiazdy. Odpowiesz jej na parę pytań, ale zupełnie szczerze. To bardzo, bardzo ważne. Złoty Popiół też tam będzie. — Uśmiechała się do mnie ciepło.
— A ty? — Spojrzałam na nią z nadzieją.
Miałam pewne… opory, kiedy chodziło o oddalanie się od Białej Zamieci.
— Ja też będę.
— To chodźmy. Mam przecież ważne zadanie do wykonania! — Wyprostowałam się dumnie.
Mama uśmiechnęła się do mnie ciepło i popchnęła mnie delikatnie w kierunku, w którym zapewne miała czekać na nas liderka.
— Dzień dobry, Orzechowa Gwiazdo! — odparłam odrobinę głośniej, niż chciałam. Ale to nic! W końcu byłam wyprostowana i pewna siebie i dumna i…
— Dzień dobry, Nieuchwytko. Mamy do ciebie parę pytań, na które musisz odpowiedzieć najlepiej, jak tylko potrafisz. Jeśli będziesz z nami w zupełności szczera, możesz bardzo pomóc klanowi. — Wpierw była uśmiechnięta, ale z czasem zarówno jej mimika, jak i ton robiły się poważniejsze. Ja też spoważniałam. Znaczy, starałam się spoważnieć.
Skinęłam głową na znak, że rozumiem. Oczywiście, że chcę pomóc klanowi!
— Gdzie byłaś, zanim udałaś się do medyka?
Spojrzałam na swoje łapki, czując, że dorośli będą na mnie źli.
— Obok stadniny — przyznałam niechętnie.
Czułam na sobie nieprzychylne spojrzenie Złotego Popiołu. W końcu nasza ostatnia wycieczka nie skończyła się najweselej…
— Czy widziałaś jakiegoś obcego psa, który mógłby kręcić się w okolicy?
— Nie. Nie było też obcych zapachów. — Podniosłam wzrok.
— Którędy dostałaś się do środka?
— Dziurą. Taką małą. Mama by się nie zmieściła, ale ja tak. Dalej jestem mała.
— Byłaś sama?
— Nie, ale Jazgot powiedział, że nie mogę powiedzieć, że był ze mną.
Czy ja naprawdę powiedziałam to na głos?
— Kim jest Jazgot?
— Moim przyjacielem. — Skuliłam się i podwinęłam ogon.
Zawiodłam. Zawiodłam przyjaciela. Teraz na pewno mnie znienawidzi i nie będzie chciał mnie dłużej znać. Odpowiadanie na pytania przestało mi się podobać. Odwróciłam się i wybiegłam szybko, nie patrząc nawet, czy Biała Zamieć będzie gdzieś obok. Łzy napływały mnie do oczu. Jazgot mnie znienawidzi, Jazgot na pewno mnie znienawidzi… Ale z drugiej strony, zostawił mnie. Zostawił mnie całkiem samą!
Działo się… Dużo. Bardzo bałam się wychodzić, ale jeśli Jazgot czekałby na mnie przy torach, pomyślałby, że go wystawiam. Dlatego przychodziłam tam codziennie. Wymykałam się i przez chwilę kładłam się w naszym umownym miejscu spotkań. Ale nie było go. Ani nawet jego świeżego zapachu. Nie przychodził. Nie przychodził mimo tego, że miał być moim tymczasowym mentorem. Było mi bardzo przykro, że tak nagle przestał mnie lubić. Może dowiedział się, że przypadkiem powiedziałam to, o co prosił mnie, żebym nie mówiła? Tylko skąd? Orzechowa Gwiazda mu powiedziała? Nie miałam czasu się nad tym zastanawiać.
Od naszego ostatniego spotkania minął Księżyc. W międzyczasie zostałam awansowana na uczennicę, zyskując miano Nieuchwytnej Łapy, natomiast moja mama, a zarazem mentorka została liderką, dzięki czemu była teraz Złotą Gwiazdą. Bycie uczennicą liderki miało swoje plusy i minusy. Jednym z takich było to, że czasem… nie miała czasu. Był to plus, kiedy chciałam się wymknąć, ale był to jednocześnie minus, kiedy przekładała nasze treningi. Miałam trochę więcej swobody, niż moje rodzeństwo, ale znalazłam pozytywy.
Obiecałam sobie, że skoro Jazgot nie chciał jednak mnie trenować i zdążyłam zostać uczennicą, zanim w ogóle ponownie się pojawił, pokażę mu się z najlepszej strony. Codziennie tropiłam i dużo biegałam. Wiedziałam, że jestem szybka, bo moje rodzeństwo nie potrafiło mnie dogonić, nawet kiedy bardzo się starało. A mimo to codziennie ćwiczyłam bieganie. Na przykład przed wspólnym posiłkiem wymykałam się ze stadniny i okrążałam ją tak szybko, jak tylko mogłam. I za każdym razem udawało mi się wrócić, zanim w ogóle ktokolwiek się o tym zorientował! Moim celem było stanie się szybszą od Złotej Gwiazdy, aby doceniła moje umiejętności. Bardzo chciałam, żeby wiedziała, że się staram.
Lubiłam też tropić myszy. Zamykałam oczy i ostrożnie przemieszczałam się po stajni. Zapachów było mnóstwo, a skupianie się na woni gryzonia było naprawdę trudne. Ale robiłam to. Robiłam to dla mojej mentorki, której chciałam udowodnić, że może być ze mnie dumna. Robiłam to dla klanu, żeby w przyszłości był bogatszy o jedną, dobrą wojowniczkę, która nie zawiedzie. Ale robiłam to też dla siebie. Żeby udowodnić Jazgotowi, że warto się ze mną przyjaźnić. Może wtedy znowu będzie chciał mnie widzieć i znowu będzie przychodził? Wiedziałam, że znałam go bardzo krótko. Ale jednocześnie tęskniłam za nim.
Przyłożyłam nos do podłoża i przymknęłam oczy. Wielka mysz przebiegała tędy przed chwilą, a ja miałam zamiar poznać jej położenie jedynie za pomocą węchu. Skupiłam się i wyciszyłam, próbując odrzucić mieszaninę zapachów rodzeństwa, obu mam, a także pozostałych członków klanu, koni, siana i Dwunożnych, którzy czasem pojawiali się w naszym obozowisku. Na szczęście z dala od miejsca, w którym żyła nasza społeczność. A przynajmniej z drugiej strony stadniny. Czyli nie do końca w obozowisku, ale na pewno na naszych terenach. Bo wiedziałam już, że każdy klan ma swoje tereny. W każdym razie, wracając do tej przemykającej myszy, musiałam naprawdę mocno skupić się na delikatnej, w ogóle niewyróżniającej się woni, aby złapać trop. I złapałam! Ucieszyłam się tak bardzo, że po jakiś trzech krokach nie skupiałam się już i go zgubiłam. Ale były to dobre początki, prawda?
— Nieuchwytna Łapo. — Prawie podskoczyłam, słysząc nagle głos Złotej Gwiazdy.
— Tak, mamo?
— Jutro przejdziemy się po naszych granicach. Pokażę ci także, gdzie granice mają inne klany, abyś nie zapuszczała się na ich terytoria.
— Dobrze, mamo. Obiecuję wstać o świcie.
Kiedy samica odchodziła, w mojej głowie formował się plan. Musiałam tylko dobrze zapamiętać, gdzie swoje tereny mieli Bezgwiedni. Klan Jazgota. Wzięłam głębszy oddech, żeby uspokoić ogon, który zaczynał już niebezpiecznie drgać, zdradzając emocje, które kotłowały się we mnie. Jeżeli Jazgot nie chciał przyjść do mnie, ja przyjdę do niego.
 <Jazgot?>
[1319 słów: Nieuchwytna Łapa otrzymuje 13 Punktów Doświadczenia i 4 Punkty Treningu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz