Gdy
została zastępczynią, Biała miała jedno, najważniejsze postanowienie —
poznać psy, które należały do jej klanu, jeśli nie osobiście, to chociaż
przez pryzmat tego, co mówili o nich inni. Nie była wtedy pewna, czy,
biorąc pod uwagę jej dojrzały już wiek, będzie jej dane kiedykolwiek
objąć stanowisko lidera, lecz czuła, że musiała być gotowa na taką
możliwość.
Gdy
nadeszła ta chwila, gdy Ciemna Gwiazda zmarł na oczach nie tylko jej,
ale i wszystkich obecnych na zgromadzeniu klanów, wcale nie czuła się
gotowa. Miała jednak jakieś strzępy wiadomości, stare historie, anegdoty
i plotki. To, co słyszała o Nocnej Furii, zupełnie nie pokrywało się z
tym, jakiego psa właśnie przed sobą widziała.
Dupek,
mówili wprost niektórzy. Wredny typ, który za nic ma opinię innych.
Manipulator, który dba jedynie o siebie, niewahający się przy tym
skrzywdzić innych. Podrywacz, podobno miał cały harem suczek z miasta, z
którymi przespał się choć raz.
„Nie bez powodu nosi imię Furia”.
Jeden
z wojowników twierdził, że kiedyś widział, jak Nocny oddalił się od
obozu. Wyruszył za nim, zachowując bezpieczną odległość. I słusznie, bo,
jak mówił, widział potem, jak ciemny samiec rozszarpuje wszystko, co
tylko znalazł w jakimś ciemnym zaułku, razem ze szczurami, przegryzanymi
jednym kłapnięciem szczęki na pół.
Teraz
jednak, gdy do niej przemawiał, nie widziała w nim dupka, wrednego
typa, manipulatora, podrywacza czy uosobienia czystej furii. Widziała
psa, który najwyraźniej nie rozprawił się z jakąś trudną przeszłością.
Kogoś, kto nie chciał, by ona musiała żyć tak jak on, cokolwiek by to
nie oznaczało.
Furia
mógł być tym jedynym psem, który był w stanie ją teraz zrozumieć. Nie
była jedynie pewna, czy to zrozumienie nie było bardziej przerażające od
przeżycia tego wszystkiego w samotności.
—
Dziękuję, Nocna Furio — odpowiedziała mu po chwili milczenia, prostując
się dumnie, stając się ową „silną, nietykalną liderką”, którą rzekomo
nie musiała przy nim być. — Doceniam twoją... troskę, lecz teraz, jeśli
pozwolisz, wrócę do swoich obowiązków.
Uciekła. Tak po prostu, jak tchórz, którym była.
Dni
i noce mijały, a wraz z nimi przeminęła Pora Nagich Drzew. Pora Nowych
Liści, choć najbardziej lubiana przez Białą, wcale nie przyniosła jej
odpoczynku ani ukojenia. Ciemna Gwiazda nadal był martwy, a ona wciąż
nie potrafiła się odnaleźć w swoich obowiązkach. Tajemnicza choroba,
która naprawdę chyba rozszalała się już do epidemii, również nie
odpuszczała, a Gwiazda, choć nie chciała tego przyznać ani przed sobą,
ani przed nikim innym, chyba sama zaczynała odczuwać objawy, które
wcześniej obserwowała między innymi u Ciemnego i Borsuczka.
Jednak
chyba nie to było najgorsze. Świat naprawdę nie do wytrzymania stawał
się dopiero wtedy, gdy nadchodziła noc, a liderka klanu Ciemnych udawała
się do swojego legowiska — pustego, obcego miejsca, które nadal
pachniało nieco jej poprzednikiem. Tam dopadał ją ból, w niektórych
momentach wręcz fizyczny, uniemożliwiający jej zaczerpnięcie oddechu.
Czuła smutek, tak beznadziejny, że czasem po prostu szlochała, nie
dbając już nawet o to, czy płacze cicho, czy głośno. I tak
prawdopodobnie nikt nie odważyłby się wejść do jej legowiska i po prostu
spytać co się stało. Był też gniew, wymierzony we wszystkich, w których
się tylko dało. Była zła na Ciemnego Kła, która nie wyleczyła swojego
chorego lidera. Była zła na Ciemną Gwiazdę, który śmiał tak po prostu
umrzeć, zostawiając ją samą z tym wszystkim. Była zła na samą siebie,
która nie była w stanie zrobić zupełnie nic.
Na
Gwiezdnych nie potrafiła być zła, choć w głębi duszy naprawdę chciała
ich przeklinać. Głupia, ślepa wiara była prawdziwym przekleństwem.
Pewnej
nocy nie wytrzymała już samotności, obcego otoczenia jej legowiska.
Wiedziała, gdzie niosły ją łapy, lecz nie była pewna, dlaczego tak
właściwie tam idzie. Co chciała otrzymać? Zrozumienie czy cios w pysk,
żeby mogła ochłonąć i nareszcie pójść spać?
Błądziła
pomiędzy śpiącymi wojownikami, ze wszystkich sił starając się nie
nadepnąć nikomu na ogon czy inne ucho. Uważnie przypatrywała się ich
sylwetkom i pyskom, szukając w ciemności tego jednego wojownika, którego
chciała — musiała — teraz zobaczyć.
Gdy
do niego podeszła, otworzył oczy. Przenikliwe spojrzenie zimnych
niebieskich oczu sprawiło, że na chwilę zamarła. Co ona tak właściwie
wyczyniała?
Odrzuciła dumę na bok. Jeśli chciała otrzymać pomoc, musiała się wyzbyć
tego wszystkiego, co ją do tej pory blokowało. Na chwilę spojrzała mu
nawet w oczy, lecz szybko spuściła wzrok. Nie była na to gotowa, chłodna
barwa jego oczu była dla niej zbyt wyraźna.
—
Mówiłeś... Mówiłeś, że możesz dotrzymać mi towarzystwa. Że mogę okazać
przy tobie emocje — wyszeptała, czując, że jej oczy znowu wypełniają się
łzami.
<Nocny?>
[722 słowa: Biała Gwiazda otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
PUNKTY NIEWPISANE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz