8 lutego 2021

Od Lekkiej Łapy CD Oszronionej Gwiazdy

Oszroniona Gwiazda postępował rozsądnie, idąc do medyka. Po ugryzieniu przez Krwiopijnicę, a potem walce z lisem i tymi włóczęgami, musiał iść do Szkarłatnego Bluszczu. To jednak chyba oczywiste, że postępuje rozsądnie. Musi być rozsądny. To w końcu przywódca. Wreszcie, po długim dniu dotarliśmy do obozu. Szkarłatny Bluszcz opatrywał Oszronioną Gwiazdę, a ja rozmawiałem ze Sroczą Łapą. Rany okazały się być dość lekkie, więc medyk nie potrzebował pomocy swojej uczennicy. Zamiast tego kazał jej uporządkować zapasy ziół.
— Jak to jest być uczennicą medyka? — spytałem zaczepnie.
— Ciężko stwierdzić, nigdy nie byłam uczniem wojownika — powiedziała Srocza Łapa z mieszaniną niepewności i rozbawienia, a ja zawahałem się, niepewny, czy nie popełniłem jakiegoś nietaktu. — A jak to jest być uczniem przywódcy? — spytała.
— Ciekawie — stwierdziłem, po chwili namysłu. — To zarówno mój mentor, jak i przywódca i krewny. Czuję, że chyba trochę boję się go zawieść.
Przez chwilę Srocza Łapa sortowała zioła w milczeniu. Byłem gotowy się wycofać, udając, że nigdy nie rozpoczęliśmy tej rozmowy, ale w końcu uczennica medyka się odezwała.
— To naturalne — stwierdziła ostrożnie. — Każdy boi się zawieść bliskich. Ma to swoje plusy i minusy. Z jednej strony, to dobrze, że się starasz, z drugiej strony, nie powinieneś zapominać, że jesteś tylko uczniem i nie jesteś wszechmogący.
Skinąłem głową, teraz sam nie odpowiadając. Poczułem pewną ulgę. Uczennica medyczki miała rację. Powinienem się starać, ale muszę uznać również fakt, że niektórych rzeczy nie będę w stanie zrobić. Mój poprzedni mentor, Mroczna Stopa preferował nieco brutalniejszą naukę. Jego zdaniem jeśli nie jestem w stanie zaatakować pędzącego na mnie niedźwiedzia, to jestem nikim. Ale Oszroniona Gwiazda jest inny. On akceptuje moje słabości i nie oczekuje ode mnie więcej, niż mogę zrobić.
— Dziękuję, Srocza Łapo — szepnąłem. — Pomogłaś mi. 
* * *
Kilka dni później, znów poszedłem do Szkarłatnego Bluszczu i Sroczej Łapy zobaczyć, jak się czuje Oszroniona Gwiazda. Zdrowiał, ale medyk wciąż raz na jakiś czas musiał sprawdzać, czy jego rany się znów nie otwierają. Czułem się przygnębiony. Od jakiegoś czasu w klanie panuje zaraza. Medycy jednak niewiele mogą z tym zrobić, ponieważ nie mają ziół. Byłem zirytowany tym, co się tu dzieje. Szanuję medyków, ale skoro nie mają ziół, to powinni pójść je poszukać i przynieść zbawienie na klan, a nie siedzieć i żalić się Gwiezdnym. Duchy nam nie pomogą. Powinni martwić się o żywych, nie umarłych. Wchodząc do legowiska medyków, usłyszałem kichnięcie. Nic dziwnego, w tej sytuacji. Zaraz potem zauważyłem jednak, do kogo należało to kichnięcie. Srocza Łapa leżała na posłaniu, w miejscu przeznaczonych dla chorych. Spiorunowałem Szkarłatny Bluszcz wzrokiem.
— Ona też? — spytałem. — Twoja uczennica również jest chora?
— Niestety — mruknął smutno medyk. — I choć bardzo nad tym ubolewam, nic nie mogę zrobić.
Oczywiście, że możesz! Miałem ochotę krzyknąć. Po prostu rusz się z tego legowiska i idź szukać ziół. Na terenie Industrii musi być jakieś zielsko, które uratuje naszym psom życie.
— Oszroniona Gwiazdo, rany już się nie powinny otworzyć — powiedział Szkarłatny Bluszcz. — Nie mniej jednak uważaj na siebie. Nie pakuj się w kłopoty. Industria nie może stracić kolejnego lidera.
— Szkarłatny Bluszczu, przecież mnie znasz. — Uśmiechnął się psotnie mój mentor. — Czy kiedykolwiek pakowałem się w kłopoty?
Szkarłatny Bluszcz przewrócił oczami, ale odsunął się, pozwalając mojemu mentorowi wstać i wyjść z legowiska medyków.
— Do zobaczenia, Szkarłatny Bluszczu — zawołał na odchodne Oszroniona Gwiazda. — Życzę zdrowia, Srocza Łapo. Lekka Łapo, chcesz iść na polowanie?
Normalnie byłbym szczęśliwy, słysząc taką propozycję. Szansa na nakarmienie klanu. Teraz jednak nie mogłem znaleźć w sobie ani odrobiny entuzjazmu. Klan umiera, potrzebuje leków, a my, zdrowe psy, martwimy się tylko o własne brzuchy. W końcu choroba i nas dopadnie. Nie. Wiedziałem, co muszę zrobić.
— Nie chcę iść na polowanie.— warknąłem. — Chcę iść poszukać ziół dla Szkarłatnego Bluszczu. Przepraszam Oszroniona Gwiazdo, wiem, że wojownik powinien dbać o wyżywienie klanu, ale powinien również dbać o to, aby żaden członek klanu nie ucierpiał. A w obecnej sytuacji, każdy powinien coś zrobić, aby pokonać tę pandemię. Nie mogę się bezczynnie przyglądać.
Oszroniona Gwiazda przechylił głowę i spojrzał na mnie dziwnie. Skuliłem się lekko. Czy go zdenerwowałem? Czy jest na mnie zły, bo wolałem szukać ziół, niż iść z nim na polowanie? Po chwili zorientowałem się jednak, że Oszroniona Gwiazda się uśmiecha.
— Będzie z ciebie dobry wojownik — powiedział z dumą. — Dobrze. Chodźmy poszukać tych ziół. Obejdziemy jezioro. Tam powinno być wiele roślin. Ty idź w prawo, ja pójdę w lewo.
Skinąłem głową na znak zgody i poszedłem obejść jezioro. Oszroniona Gwiazda ma rację. Jeśli gdzieś na naszym terenie są zioła, to przede wszystkim nad jeziorem. Skąd jednak rozpoznać, które będą potrzebne Szkarłatnemu Bluszczowi? Mój wzrok utkwił na małej kępce jakichś roślin, tuż przy wodzie. Widziałem coś podobnego, rozmawiając ostatnio ze Sroczą Łapą. Porządkowała wtedy zioła. To zielsko, które właśnie zobaczyłem, powinno chyba pomóc? Poczułem radość z faktu, że choć trochę przyczyniłem się do ratowania własnego klanu. Schyliłem się nad rośliną, złapałem ją zębami i zacząłem ciągnąć. Silnie trzymała się w ziemi, ale po chwili udało mi się ją wydostać. Zmęczony, ale szczęśliwy, wyplułem zioło obok siebie i położyłem się, aby odpocząć. Może jednak Industria przetrwa tę zarazę?
<Oszroniona Gwiazdo?>
Lekka Łapa ciągnie rośliny i wyrywa je z korzeniami. Industria otrzymuje 10 ziół.
[823 słowa: Lekka Łapa otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz