6 lutego 2021

Od Konwalijki CD Płomienia

Rozmazane pyski, szczekanie w tle, oczy mamy. Jakkolwiek na to nie spojrzeć sny Konwalijki były zazwyczaj bardzo przyjemne. Przeskakiwała z jednego rozmazanego wspomnienia na drugie, oglądając swoje własne wspomnienia. Przynajmniej do momentu, w którym nagle usłyszała bardziej zaciekłe szczekanie, a następnie wstrząs. Otworzyła gwałtownie oczy. Przez chwilę wszystko było niewyraźne. Ale nie na długo, bo szybko nieprzyjemny ból wyrwał ją z amoku. Zamrugała parokrotnie.
— Dawaj Konwalia! Bawimy się!
Płomień. Bez wątpienia. Kto inny mógł rzucić w nią tym… tym czymś? Odwróciła się w jego stronę, zatrzymując wzrok. To nie tak, że nie chciała nic powiedzieć. Jednak przed jej oczami nadal migotały senne obrazy, a w uszach brzęczało. Być może z perspektywy Płomienia to tak nie wyglądało, ale Konwalijka nie miała nawet szansy zareagować, zanim poczuła ból w ogonie. Pisnęła. Uszy przylgnęły do jej czaszki, a z pyska wydobył się pisk. Znowu!
— P-Płomień! — wymamrotała, starając się jakoś wyswobodzić z ząbków o wiele większego brata. Prawdopodobnie nawet jej nie usłyszał. Wierzgnęła parokrotnie łapkami, spoglądając błagalnie to na psa przed nią, to na mamę, aż w końcu zobaczyła, jak ten ustaje w szarpaniu jej ogona. Wdech. Wydech. Wciągnęła gwałtownie powietrze, powstrzymując się od płaczu na myśl o bólu w jej ogonie. Z każdą chwilą odczuwała go coraz bardziej.
Podniosła się powoli, spoglądając na siedzącego przed nią brata. Postawi się mu, ot co. Nawet jej przyzwolenia mają swoje granice, a w końcu Muszelkowy Nos cały czas bacznie na nich patrzyła. Chyba nie będzie pozwalać na takie zabawy… prawda?
— Nie będę się z tobą b-bawić, jeśli będziesz mnie ciągnąć za ogon — powiedziała w końcu. Nie była do końca pewna swoich słów, ale nie chciała, żeby jej ogon ponownie znalazł się w pysku kogoś z rodzeństwa. — Możesz poprosić o to… Bursztynka.
Spojrzała niepewnie na swojego drugiego brata, który w przeciwieństwie do niej wydawał się bardziej dobranym towarzystwem dla Płomienia.
— Ale ja chcę się bawić z tobą! Powinnaś się cieszyyyyć! — zaszczekał Płomień, który już dawno zapomniał o tym jak siedzieć w jednym miejscu więcej niż parę sekund i aktualnie obskakując Konwalijkę... Pisnęła nieco wystraszona tym, jak szybko się tu znalazł. Tym bardziej że z jego pyska czuć było potężny fetor glonów. Wyprężył się, osaczając ją. Mlasnęła z niesmakiem, nieco się kuląc i tracąc swoją dotychczasową pewność siebie.
— Możemy się bawić bez gryzienia ogonów — zauważyła, przystępując z łapy na łapę.
— Ale ja nie chcę!
— A ja chcę — wymamrotała. Zaczęła powoli cofać się do tyłu, tworząc odległość między nią a bratem. Dopiero wtedy ponownie złapała z nim kontakt wzrokowy.
— Nie umiesz się bawić! Mam pomysł, jak cię złapię, to się pobawimy, tak? Tak? — słowa brzmiały jak pytanie, chociaż mowa ciała mówiła co innego — Okej. Raz. Dwa. Trzy. Uciekaj!
To właśnie tak zaczęła się pogoń, która dla Konwalijki brzmiała jak ta o śmierć i życie. Prawdę mówiąc, nie do końca przetrawiła słowa Płomienia. Po prostu rzuciła się do ucieczki, widząc, jak ten skacze przed siebie. Gnała na oślep, potykając się o własne łapy. Szumiało jej w uszach, kiedy omijała nieudolnie inne psy. Niech ją zostawi! Teraz! Trzymając się tej myśli, jak gdyby miała ją uratować, uderzyła w końcu głową w stęchły, włochaty dywan. Kichnęła, upadając na swój zadek. Musiało to wyglądać co najmniej komicznie.
Cóż, dla innych. 
<Płomień?>
[529 słów: Konwalijka otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz