Patrzę na brata wściekły. Dureń. Skończony idiota. Skąd ja znam te słowa? Chyba słyszałem je od jednego psa… dużo to tłumaczy.
— Za kilka dni powinieneś poczuć się lepiej. Jakbyś czuł się gorzej, to przyjdź do nas — mówi Ciemna medyczka. Szkoda, że nie mogłem dać mu Jagód cisu. Spokój by był. Sreberku i Stokrotce też bym mógł dać.
— Coś cię jeszcze boli? — warczę do biało-czarnego brata. Słysząc, że Ciemny Kieł wyszła z legowiska medyków, krzywię się mocno. Miała iść po zioła, bo brakuję nam ostatnio więcej. Jeszcze jak dużo psów zachoruje, to zginą, nie starczy ziół.
— Ni-e — czarno-biały mówi coś pod cicho. Co on mówi? Że jestem głupi?! JA?
— Co ty powiedziałeś? Że JA głupi jestem?! JA? — warczę wściekły na ucznia. Jak on śmiał?!
— Nie-e Nie-e Nie-e. — Robi krok w tył „brat”. — Nic takie-ego nie-e powiedziałem-m, ja-a już może pójdę-ę.
— Wypad! Nie chcę cię widzieć już, a sio! — Wyganiam go ogonem wściekły.
Spokojnie Lisek, nikt ci nic nie zrobi. Nie zasługują na kontakt z tobą, jednak z kim mam mieć? Samotność nie jest taka fajna. Chciałbym, bym mieć brata więcej, może on by był taki jak ja. Odważny, dzielny. Gdyby wdał się w Borsuczka to bym go zabił, nic trudnego… chyba. Podać jagody cisu i koniec.
***
Śpię w swoim legowisku.
— Lisia Łapo pobudka — mówi niepewnie medyczka. Podnoszę jedną powiekę, Co ona chce? Zdrajczyni. Wybrała stronę matki zamiast mojej. Nie powiedziała mi o tym, że Ciemna Gwiazda był moim ojcem! Skandal. Powinienem wszystko wiedzieć o tym. Rozumiem, że Borsuk nie wiedział, no rozumiem. Stokrotkę i Sreberko też, w końcu to suczki. Gorsza płeć. Jednak mnie! Silnego psa! Czy taki cudowne psy jak ja nie mają własnej nazwie?
— Co? — warczę wściekły.
— Trzeba wstawać, pozbierać zioła, leczyć psy — mówi z nutką ironii medyczka. Podnoszę drugą powiekę i wstaje niechętnie. Dziś najchętniej bym spała cały dzień. Calutki.
— Dobra, dobra, mamy kogoś na zobaczenie kto chory albo martwy? Jak nie to idę na spacer, wrócę w nocy — mówię szybko i podchodzę szybko do wyjścia. Nie powinna zdążyć mi odpowiedzieć. Będzie dobry dzień, jak nie zdąży.
— Mamy chorych. Borsucza Łapa podobno nie czuje się najlepiej, mógłbyś iść do swojego brata i sprawdzić co z nim. Jakby był ciężko chory, to przyprowadź go tutaj — mówi medyczka. No serio? Do niego? Choć chory tyle dobrego. Może zdechnie łaskawie. Nie zobaczę co z nim, nie ma lekko.
— Tak, Tak, sprawdzę. Oczywiście — mamroczę niezadowolony i wychodzę szybko z legowiska. Sprawdzę to może jednak? Ciemny Kieł Ma na razie o mnie dobrą opinię, muszę to podtrzymać. Ziewam cicho. Życie w Ruinach jest super. Nie pada mi nic na łeb. Idealnie. Wchodzę w kilku skokach do legowiska uczniów. O jest ta kupa futra. Żyje. Tyle mnie powinno obchodzić. Podchodzę do niego jeszcze i wciągam powietrze. Pachnie inaczej. Pewnie za długo jestem w legowisku medyków i wszystko mi dziwnie pachnie. Przewracam oczami i obracam się znowu w stronę wyjścia. Spokój! Słysząc kaszel, odwracam się wściekły. CHORY JEST. NIE POWINIEN BYĆ TUTAJ, ZARAZI MNIE! Po chwili słyszę kichnięcie. Nie no chory jest, nie ma opcji. Muszę pogadać z mentorką, gdzie będziemy ich trzymać. Nie ma szans, że będą spać ze mną w jednym legowisku. Podchodzę niepewnie do biało-czarnego ucznia i uderzam go po głowie ogonem.
— Wstawaj śmieciu, idziesz, naćpam cię ziołami i wypadniesz z legowiska medyków szybciej, niż Biała thu Łamaga ze stanowiska lidera. Rozumiesz? Każdy zły krok zwiększa szansę, że zatruję cię jagodami cisu. Powiedzenie tego, co ci powiedziałem przed chwilą, daje ci pewność, że podam ci Jagody Cisu — warczę do jego ucha. Ciekawe jak zareaguje, jako lizus mamusi. Obracam się szybko od niego i idę szybkim krokiem. Słysząc kroki za sobą, uśmiecham się pod nosem. Jak on się boi, żałosne. Powinien być już dawno mianowany na wojownika, jak chce się nazwać moim „bratem”. Ja go tak nie nazwę, w życiu. Nie wymagam, by „siostry” się ogarnęły, w końcu to suki tak? Słabe są na pewno przez to. Poza tym kto wymyślił, że … PŁEĆ INNA NIĆ SAMCE MOGĄ MIEĆ WAŻNE POZYCJE?! Ten klan schodzi na psy, zastępczyni jest samicą. Fuu. Wchodzę skokiem do legowiska medyków.
— Nic nie dotykaj niczego, jeszcze mnie zarazisz. Zrozumiałeś? — warczę, szukając ziół. Czego potrzebuję? Może Rumianek? Tak, ostatnio słyszałem, co mówiła Ciemny Kieł do Białej. Powinien, choć trochę pomóc. Wyjmuję roślinę z magazynu i rzucam mu pod łapy.
— Jedz. To nie truję, nie chce cię zabić w tym uderzeniu serca JESZCZE — mówię, podkreślając ostatnie słowo. Widząc niepewne zachowanie psa. Wzdycham cicho. Mógłbym mu podać jakieś zioła na spanie, spokój by był. — Za chwilę wypad rozumiesz? Chyba że Ciemny Kieł przyjdzie, wtedy chwal mnie.
<Borsuczo Łapo? Masz świetnego brata.>
[765 słów: Lisia Łapa otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia i 3 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz