Przewracam oczami. Co ona tak się denerwuje. Zasłużył.
— Wracamy? — pytam się spokojnie. Co mnie obchodzi śmierć kreta? Niepotrzebnego kreta.
— Wracamy — warczy starsza. Ugryzło ją coś? — Znasz kodeks medyka, mam rację? — naciska na ostatnie słowa. Czy znam? Znam, znam … a może jednak nie?
— Chyba tak, medyk nie może mieć dzieci i inne takie. — Kucam i biorę zioła.
— Trzymaj się tych zasad, inaczej przodkowie się wkurzą — warczy medyczka. Coś jej się stało? Za tego durnego kreta się obraża? KRETA? Gdybym mógł, to bym go sam chętnie zabił. Muszę nauczyć się walki.
***
Cholerne zgromadzenie. Mam matkę nazywać Białą Gwiazdą? A w życiu. Niech pocałuje mój tyłek, zatańczy w rzece, zje jagody cisu. Wtedy MOŻE ją nazwę. Jeszcze... mój ojciec to był Ciemna Gwiazda! Wydawał się do mnie podobny, jednak nie myślałem, że jesteśmy spokrewnieni. Ciemny Kieł by nie kłamała! Jest super mądra, i wie więcej, niż cały klan oczywiście beze mnie razem wzięty. Zdrajczynią jest i tak, że mnie okłamywała. Jednak czy na pewno Ciemny jest moim ojcem? Matka mogła się puścić z jakimś wodnym czy Ognistym, nawet Bezgwiezdnym. Taka właśnie jest wierna, w końcu, Borsuk umówmy się, nie wyszedłby z takiego psa jak Ciemna Gwiazda.
— Na cholernych gwiezdnych, chorych, moją „rodzinę” czy nie mogę być adoptowany? Tak cholernie bym chciał, moi rodzice mogliby być nawet od Dwunożnych, ale nie ona do cholery. Wstyd mieć taką matkę — warczę pod nosem trochę z nudów. Nie mam do kogo się odezwać, może stworzę sobie przyjaciela! Idealny plan, nie opuści mnie nigdy, nie zdradzi z nikim! Najlepszy pies na świecie byłby wtedy. Tylko jak go nazwać? Wiem! Mamrot! Idealna nazwa dla mojego przyjaciela, taka… fajna.
— Co myślisz, by robić Mamrot? Możemy iść szukać ziół, ochrzaniać inne psy, co byś wolał? — mówię dość obojętnie. — A tak … rozumiem, czyli iść po zioła. To poczekaj chwilkę! Zapytam się Ciemnego Kła, bo wiesz, mam ostatnio problem, dużo chorych psów i ten, nie chcę, by spali ze mną w jednym pomieszczeniu. Myślisz, że moglibyśmy przenieść się do innego pokoju? Albo ich przełożyć? Co ty na to? — pytam się „Mamrota”. Po kilku uderzeniach serca jednak przypominam sobie, że nie odpowie mi nigdy. Szkoda, wyobrażam go sobie jako czarnego dużego psa, który byłby mądry i taki jak ja! Takiego psa jak ja, klan byłby miał idealnego członka. Podnoszę się z mchu i rozglądam się po wyjściu z legowiska za ciemną medyczką. Wszyscy tutaj mają imiona „ciemny”? Ciemna Gwiazda, Ciemny Kieł, no ile tej ciemności można.
— Lisia Łapo, choć, trening poza obozem nasz czeka — mówi spokojnie medyczka.
— Taa dobra, już idę — warczę jednak zły. Gdy tylko ją widzę mam gorszy humor. Idealnie.
— Pokażę ci zapachy, jakie ma, która zwierzyna, praca medyka nie opiera się tylko na leczeniu i szukaniu ziół. Oczywiście to nas główny obowiązek, ale musisz umieć walczyć i polować w razie niebezpieczeństwa — mówi krótki monolog suczka. Wreszcie coś ciekawego! No ile mogłem czekać! Będę mógł bić inne psy dzięki temu.
— Tak, tak, rozumiem. Mam pytanie, dość ważne i istotne, a nawet dwa. Na pewno jestem synem Białego czegoś? I drugie, czy wszyscy chorzy muszą być z nami w jednym legowisku? Nie możemy iść przenieść do żłobka? Jak medycy chorują, to klan ginie! Rozumiesz chyba, co mówię? — Patrzę na medyczkę wyczekująco. Niech się zgodzi! Nie mamy żadnych szczeniaków ostatnio, więc przeniesienie chorych byłoby mądre.
<Ciemny Kle?>
[541 słów: Lisia Łapa otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz