7 lutego 2021

Od Lisiej Łapy CD Mroźnej Burzy

— Kocimiętki? Dobra jest, nie dziwię się im — mówię niechętny. — Czujesz się dobrze? Potrzebujesz ziół? — warczę zły. Nie chcę być „miły”. Jednak muszę udawać. Przy ilu psach muszę być „miły”? Ciemnej … koniec. Długą listę mam. Liderzy, zastępcy, wojownicy i inni nie zasługują.
— Nie Młody, jednak wiesz. Za moich czasów, już później uczniowie medyka dbali o starszych bardzo mocno — mówi starszy. A za moich czasów jest inaczej i polecam zamknąć mordę, bo Jagody Cisu mam, nie powiem mu tak przecież. Pomimo że nie zasługuję na szacunek, to wydaje się równie dziwny co Borsuk.
— Wydajesz się taki jak Borsucza Łapa, taki dziwny. — Strzepuję jakieś dziwne coś z ogona. Może to Mroźna Burza jest ojcem Borsuka? Gdyby połączyć go z Białą to by mógł wyjść „brat”.
— Dziwny? Co masz na myśli? — pyta się starszy. Jak to jaki? Taki. Może to dziwnie brzmi, jednak taki powinien wszystko opisywać. Kolejny punkt, przez który jest podobny do czarno-białego ucznia.
— Taki. Uśmiechnięty, pomocny, „szczęśliwy”, Po co wy nosicie te maski i udajecie? Przecież nie ma sensu. — Ziewam cicho. Nie rozumiem tych psów, głupi są.
— Maski? Przecież trzeba się uśmiechać, całego życia nie będę się krzywić — odpowiedział starszy po chwili milczenia. Dziwak. 
***
Kto jeszcze chory? Borsuk jeszcze dycha, przydałoby się spojrzeć do starszych. Jeżeli ten dureń zaraził starszych, to ma przerąbane. Wyrwę mu ogon, obiecuję. Mroźna Burza nie wydawał się ostatnio chory, wydawał się zdrowy. Jeszcze pytam go, czy on na pewno ojcem Borsuka jest. No nie ma opcji, mój „brat” nie może być synem Ciemnej Gwiazdy. On był dość normalny. Podnoszę się z legowiska i podchodzę do wyjścia.
— Idę sprawdzić co u starszych, mam nadzieję, że chory uczeń nie zaraził nikogo — pierwszą część zdania mówię głośno do medyczki, a drugą część warcząc pod nosem. Idę szybkim krokiem, pora nagich drzew nie jest przyjemna. Ziół mało, dużo chorób. Niestety. Roboty dużo. Jednak może za to, że „dba” o innych Ciemny Kieł mianuje mnie niedługo? W końcu umiem dużo. Rozglądam się po centrum obozu. Biała Kłamczyni zbiera psy na polowanie, ciekawe czemu Mleczna Łamaga jej nie pomaga. A no tak, bo to suczki. Jak będę mieć kiedyś ucznia, to będzie to pies, nie zgodzę się na uczenie suczki. Ogółem suczki powinny być jedynie uczniami, ani rangi więcej. Obracam głowę na boki przełamany i kontynuuję „wędrówkę” do miejsca spoczynku starszych. Niech tylko będzie żywy, niech tylko będzie żywy, Gwiezdni proszę. Nikt więcej nie umrze, będąc moim pacjentem, znaczy, nie umrze przez to, że go nie wyleczyłem odpowiednio. Podanie trujących roślin się nie liczy.
— Mroźna Burzo? Halo! Dychasz jeszcze? — wołam, wchodząc do legowiska starszych. Słysząc kaszlnięcie, a po chwili kichnięcie wzdycham cicho.
— Żyję, Żyję — woła starszy. No cudownie, jeszcze tego mi brakowało. Nie dość, że będę mieć jednego optymistę w legowisku to do tego drugiego, trzeba im znaleźć inne miejsce. Nie będą spać obok mnie.
— Chorujesz, jak widać, wstawaj, trzeba Cię naćpać ziołami. Będziesz zdrowy dzięki temu — warczę do psa i popycham go nosem lekko. 
***
Wzdycham cicho, rumianek i dziki czosnek. Jedyne zioła, które chyba mogą pomóc komuś. Oczywiście oprócz Kocimiętki, ona pomaga na wszystko.
— Dostałeś przed chwilą Rumianek i Dziki Czosnek, powinny ci pomóc. Chcesz Kocimiętkę? Weźmiemy ją razem, ci nie zaszkodzi na pewno — mówię do Mroźnej Burzy. — Będziemy szczęśliwi, zabijemy smutki, wchodzisz w to staruchu?
<Mroźna Burzo?>
[536 słów: Lisia Łapa otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz