16 lutego 2021

Od Płomiennego Krzewu CD Borsuczej Łapy

Jakim trzeba być głupkiem, żeby nie potrafić zabić czegoś, co jest uwięzione i bezbronne? Miał tylko jedno zadanie — ukręcić łeb, czy to tak wiele? Miał swoją ofiarę wystawioną, jeszcze mu ją unieruchomiłem, a on, zamiast wykonać zadanie, pozwolił sobie na poranienie nosa w tak banalny sposób i jeszcze poszedł z piskiem do medyka. Pokręciłem łbem na widok oddalającego się szczyla. Miałem go dosyć, skoro nie potrafi zabić, to jak on ma zamiar przeżyć kolejny dzień. Nie będzie go ktoś wiecznie karmił, albo przynosić żarcie pod nos.
No dobra, przyłożę się do tego treningu, pomyślałem, przewracając oczami. Im szybciej wszystko załapie, tym będę bliższy pozbycia się ciężaru. Między łapami coś mi przebiegło i… się zatrzymało. To ta łasica, którą Borsuk miał zabić. To złe miejsce na przystanek, pomyślałem. Otworzyłem powoli pysk, odsłaniając zęby i bardzo szybkim ruchem złapałem ofiarę, nie miała szans na zrozumienie, że nad sobą ma wielkiego drapieżnika, który za 5 sekund zmiażdży jej małą główkę na miazgę. Wierciła się na wszystkie strony, próbowała mnie chwycić łapkami i dotkliwie pogryźć, ale nic z tego. Byłem większy i silniejszy, a kły w każdej chwili były gotowe wbić się w czaszkę ofiary. Łasica wciąż się świgała na wszelkie strony, ale za chwilę jej ciało zawiśnie bezwładnie — w jednej sekundzie. Szkoda, że tej cioty nie było przy mnie, zobaczyłby, na czym polega odbieranie życia. Za chwilę jednak przyszło mi do głowy, że spanikowałby albo i zesztywniał. Przewróciłem oczami i mocno zacisnąłem szczęki, rozległ się głośny trzask kruszonej kości. Pociekło mi trochę krwi, jeszcze ciepłej, ułożyłem się zaraz obok, żeby zjeść ofiarę mojego niedorozwiniętego ucznia.
Kilka dni później ujrzałem chudego psa idącego do mnie, dłużej się nie dało? Zwykłe draśnięcie po nosie i ile zachodu… Przeczułem, że się zjawi, dlatego trzymałem pod łapą małego zająca, jeśli za chwilę nie zabije tego futrzaka, to sam go zaraz dotkliwe pogryzę i będzie chodził jak w zegarku. Czy on znowu trochę urósł?
— Czy możemy kontynuować trening? — spytał nieśmiało, w dodatku przekrzywił głowę
Zmrużyłem oczy, możemy…wystarczy, że pokażesz swoją gotowość...
— Ostatnia próba to była hańba — mruknąłem i przydusiłem do ziemi zająca — dlatego teraz zrób to i zabij. — Odsłoniłem lekko zęby.
Odsunął uszy do tyłu i przełknął ślinę, pewnie nie spodziewał się wykonać od razu takiego zadania na dzień dobry. Denerwowałem się dodatkowo, bo stał zbyt blisko mnie, próbowałem się powstrzymać, żeby mu się nie rzucić do gardła.
— Zrobię to — powiedział w końcu. — Zrobię.
Schowałem kły i puściłem zająca, nie ucieknie ze względu na niewielki rozmiar. Teraz wystarczyło, żeby zacisnął mu szczęki na szyi i załatwione. Borsuk zbliżył się do futrzaka i przyjrzał z każdej strony, po chwili zniżył nos. On go obwąchuje?
— Zabij go — powiedziałem z warkotem, obudziły się w nim uczucia ?
Prawie podskoczył ze strachu na mój głos. Nareszcie chwycił zwierzę w pysk i po chwili udusił. Westchnąłem, doczekałem się dnia, kiedy taki ćwok zabije swoją pierwszą ofiarę. Spojrzał na mnie i lekko machnął ogonem.
— Udało mi się — szepnął.
Nie ciesz się za wcześnie, pomyślałem. Przyszło mi na myśl, żeby znaleźć większą zdobycz i dać mu do zabicia, może warchlaka?
— Zaniesiemy to dla klanu? — zapytał trzymając zająca w pysku.
— Po co?
— Żeby się podzielić… Wojownicy polują i dzielą się z innymi. — Położył uszy
— Twój wybór. — Odwróciłem głowę
Wypuścił futrzaka z pyska, martwe ciałko zderzyło się z ziemią. Ten szczyl za chwilę się odezwie z pytaniem, wiedziałem to i czułem. Przystępował z łapy na łapę, wyduś to jeśli cię to tak zżera.
— Płomienny Krzewie... co ci się stało w ogon? — Odsunął się na wszelki wypadek.
Mruknąłem cicho pod nosem. Co cię to obchodzi?
— Nie twoja sprawa.
Tak naprawdę przypomniał mi pewien epizod w życiu, o którym nie mam najmniejszej ochoty rozmawiać. Nienawidziłem wracać do niego myślami, chciałem zapomnieć na zawsze. Ruszyłem się z miejsca, niech się czymś zajmie i pobiega za czymś, pomyślałem. Niech się sprawdzi w szybkości...
Doszliśmy kawałek dalej, gdzie przebywało stado ptaków.
— Znów zapolujemy? — Uniósł głowę, żeby zobaczyć widok przed sobą.
— Zakradnij się i przynieś ptaka — rozkazałem.
Spojrzał się na mnie pytającym wzrokiem. Ja się sam wszystkiego nauczyłem bez czyjejś obecności, to on też się nauczy metodą prób i błędów. Usiadłem się niedaleko i czekałem na jego ruch, na co czekasz?
<Borsuczek?>
[688 słów: Płomienny Krzew otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia, Borsucza Łapa 2 Punkty Treningu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz