22 lutego 2021

Od Płomiennego Krzewu CD Krwawego Zewu

Parszywy kundel, pomyślałem. Myślałem, że będzie mądrzejszy i dojrzalszy, a tak naprawdę stanął do walki ze mną i jeszcze ją przegrał. Prychnąłem z nerwów, ma za swoje i niech zapamięta dzisiejszy dzień. Następnym razem go rozszarpię na strzępy i nie będę się powstrzymywał. A ten bachor? Po jakiego grzyba się odzywał i wezwał lidera, który zresztą jest dla mnie nikim? Zauważyłem go w oddali, niech tylko go spotkam na swojej drodze…
— Idźcie obydwaj do medyka! — warknął lider nim każdy poszedł w swoją stronę
Zniżyłem głowę w stronę białej suki, ona mi rozkazuje?
— Uważaj — mruknąłem moim ponurym głosem.
Odwróciłem wzrok, nie miałem ochoty na nią patrzeć i tym bardziej nie będę jej słuchał. Miała szczęście, że nie podeszła zbyt blisko, inaczej jej białe futro zalałoby się krwią. Pojedyncze krople spływające po bieli, zostawiające za sobą czerwoną ścieżkę ulatniającej się duszy…
Udałem się kawałek dalej na płaski kamień, chciałem zebrać siły po walce ze zbyt pewnym siebie sierściuchem. Pogryziona łapa dawała się we znaki, ale zignorowałem ból i wciąż kapiącą krew. Wkrótce przestanie i potem wystarczy poczekać na zaleczenie się pogryzień. Kolejne blizny po kolejnej walce, pomyślałem.
Nagle dostałem ataku kaszlu, tak zupełnie znikąd i był rwący, jakbym miał zaraz wypluć płuca. Podławiłem się kilka minut, aż nareszcie ustało, warknąłem głośno z niezadowolenia. Przez to zaczęło mnie boleć gardło, nie dziwota, nadwyrężyło się przez durny kaszel. Ułożyłem się wygodnie na kamieniu, miałem nadzieję, że nic natrętnego mnie nie wybudzi, bo chyba szału dostanę. Chwilę później zebrało mi się na kichanie, czy ten kundel miał w sobie jakąś zarazę i mnie czymś zaraził? Może zrobił to celowo… Coś mnie zaczęło drapać w gardle, nienawidziłem tego uczucia i od razu mi się w głowie pojawił obraz rzeki. Trzeba to popić, bo nie da spokoju.
Uniosłem nos w górę, zdziwiło mnie to, że coś mi przeszkadzało w nosie. Nie czułem wyraźnie rzeki w oddali, a przecież często leżakowałem na tym kamieniu i bez problemu mogłem wywąchać wodę bez unoszenia głowy. Teraz miałem z tym problem i w chwili gdy się zbliżyłem do wodopoju, to niby coś czułem, ale z trudem. Wyrzuciłem wszystkie te myśli z głowy i w końcu się napiłem. Kątem oka zauważyłem, że jakiś pies oddalił się ode mnie, co chwila odwracał głowę czy przypadkiem nie rzucę się na niego. Płochliwy kundel, kolejny co ma marne szanse na przeżycie. Wypiłem sporo wody, ale gardło za nic nie chciało ustąpić. Odwróciłem się i zauważyłem, że jestem w miejscu, gdzie przebywają wszyscy z klanu, a przynajmniej większość. Dostrzegłem młodziaki, te nędzne kreatury plączące się między łapami. Jeden z nich spojrzał na mnie, zmierzyliśmy się wzrokiem i od razu uciekł z mojego pola widzenia, dobry ruch, pomyślałem.
Z boku pojawił się ktoś jeszcze, we wnętrzu niewielkiej jaskini zauważyłem mojego przeciwnika, tak zmiękł, że musiał iść do medyka? Prychnąłem, co za cienias. Wpatrywałem się w niego, a po chwili on we mnie, szykuje się kolejna walka w samym sercu naszego terenu?
— Kiepsko wyglądasz — powiedziała medyczka Ciemny Kieł
Odsłoniłem delikatnie kły, nie miałem najmniejszej ochoty się do niej wybierać, jak każdy medyk zacznie mnie dotykać w różnych miejscach i sprawdzać rany. Nie ma mowy…
— Mogę cię wyleczyć, jeśli chcesz, wystarczy znaleźć odpowiednie zioła.
Trzymała dystans, to jedyny plus dla niej, bo inaczej skończyłaby przygnieciona do ziemi. Co wyleczyć i po co? Nie byłem aż tak chory, żeby mnie leczyć. Wyminąłem ją bez słowa, nie zawracaj mi głowy jakimiś swoimi sztuczkami medycznymi. Czmychnąłem w las, zostawiając za sobą całe towarzystwo, aż mnie ciarki przeszły na widok tych futrzaków. Jak można wytrzymać w czyimś towarzystwie? W dodatku każdy się do siebie przytula, tego już za wiele. 
<Krwawy Zew?>
[596 słów: Płomienny Krzew otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz