20 lutego 2021

Od Sowiego Pazura CD Różanego Płatka

Sowi Pazur, jak to on, musiał coś zjeść. Nie będzie także jeść byle czego. Dlatego wybrał ze stosu ze zwierzyną najlepszą zdobycz, jaką mógł zobaczyć. Wojownik, jak można było się domyślić, ma bardzo wykwintne upodobania. Nie zje przecież wróbla, czy innego ptaka. Mysz oraz nornica za mała, ale za to zając, czy królik. Oczywiście, królik to taki sobie trochę. Jednak zając? Jedzenie Gwiezdnych. Mógłby jeść to zawsze. Niestety, nie jest zawsze na stercie. Dlatego dopiero na drugi ogień idzie mysz. A jak nie będzie myszy, to nic nie zje. Ptaków, jak zostało wspomniane, nie tknie. Obrzydlistwo! Ble! Na szczęście, była właśnie mysz.
Wziął brązowe ciałko zwierzątka w swój duży pysk; mysz w porównaniu do psa, to jak mrówka. Chociaż dało się nią najeść. No, chyba że nie je się tego tak łapczywie, tak jak Sowi Pazur, kiedy jest głodny. Szczęście się pojawiło ponownie, gdyż nie był aż tak głodny. Dlatego usiadł grzecznie w cieniu i zaczął jeść. Swój obiadek. Nie jest aż tak dobra, jak zając, ale przynajmniej nie ptak.
Spojrzał na swoją mysz, którą już kończył. No cóż. Szybko poszło. Oczywiście, wszystko to jego piękny, wspaniały pysk zjadł, również jego ostre, białe ząbki mu w tym pomogły. Takich ostrych kłów, można było mu pozazdrościć. Co prawda Sowi Pazur ich nie widział aż tak. Poza kałużą, czy wodą. Przecież woda zawsze trochę zniekształca wizerunek samca, dlatego ma na pewno większe kły. Och, no tak. Przecież on cały jest wspaniały, więc jak można byłoby pomyśleć, że nie jest? Każdy o tym wie, nawet jak ktoś o tym nie wie, to i tak się dowie. Jaki to on silny.
Jak można było się spodziewać, to znudziło się Sowiemu Pazurowi, dlatego postanowił podenerwować Różyczkę. Tak. Idealne zajęcie, czyż nie? Dlatego odepchnął gdzieś w kąt resztki i podszedł do Różanego Płatka.
— Hej. Różana Łapo! — zawołał za nią, starając się, aby nikt poza nimi tego nie usłyszał. W końcu widząc, że Róża się do niego odwraca, lekko przyspiesza, aby do niej dołączyć. — A nie… ty jesteś Różyczka, a nie Różana Łapa — spoważniał.
Wydawała się zirytowana; z pyska Róża była zawsze spokojna i uśmiechnięta, a przynajmniej dla wszystkich innych, poza nim. Jej mowa ciała mówiła więcej niż tysiąc słów. Wydawała się wrogo nastawiona.
Co on niby takiego zrobił? Nie zrobił niczego. Sowi Pazur zachowywał się przecież odpowiednio. Co z tego, że Sowi Pazur jest wredny dla każdego? Uznajmy, że tamto zadanie to prawda. W końcu wpadł na pomysł, po co może ją tu zaczepić. Normalnie by tego nie zrobił… bo to Sowi Pazur, ale załóżmy, że to wyjątkowa sytuacja, kiedy się chce kogoś podenerwować. Samiec wolał raczej siedzieć z boku i śmiać się w myślach z innych, jednak jeśli już zaczęli rozmowę od zbierania ziółek, to teraz, przynajmniej pożałuje, iż była dla niego wredna. Sowi Pazur nie lubi się również mścić, bo to było za nudne dla niego. Jak ogólnie całe życie. Jednak… Wyjątki się zdążają, prawda? Zawsze nie wiesz, co ci wpadnie do głowy… a mógł iść spać. Mimo wszystko, skoro już tu przyszedł, to musiał w końcu już skończyć, nie mógł powiedzieć nagle: a wiesz co? Jednak nic od ciebie nie chcę. Byłoby to bardzo nietaktowne. I powiem wam, że tak. Nawet taki pies jak Sowi Pazur wie, co jest taktowne, a co nie. Ma też swoje maniery oraz różne swoje prywatne zasady, których się stara trzymać oraz myślę, że to logiczne, iż słowo stara, zostało użyte, nie bez powodu.
Wracając do rozmowy, Różyczka nie mogła być raczej dla niego niemiła. Za dużo wojowników się tu kręciło.
Ruszyli więc bez żadnego planu, oczywiście, z chęci zdenerwowania Różyczki, ale mniejsza. W końcu ledwie co wyszli z magazynu, kiedy oberwał w bark mocnym ciosem. Na szczęście to nie były pazury, tyle dobrego. Jednak jak na niego, suczka nie miała dużo siły.
— Co się stało Sowi Pazurze? — odpowiedziała szeptem, aby nikt ich nie usłyszał.
Byli jednak w obozie, więc pewnie wszyscy wiedzieli, że rozmawiają. Sowi Pazur nie cierpi hałasu. Po co on wołał? Nawet takie ideały jak on popełniają czasami błędy.
Wojownik chrząknął.
— Polowanie — powiedział ciszej i na pewno poważniej, oraz nieprzyjemnym tonem. Co byłoby logiczne. Gdyż takiego tonu używa na co dzień.
Ruszyli, więc wyszli z obozu i kiedy opuścili magazyn, suczka uderzyła go w bark. Na szczęście nie zrobiła tego pazurami. Tego by brakowało — aby oderwał od niej pazurami. A co by medyk powiedział na to? Ojoj… Różany Płatku.
— Po co ty chcesz jeszcze polowanie?! — syknęła w końcu samica, wyraźnie niezadowolona, czyli tak jak chciał.
— Mam Ci oddać?! — syknął Sowi Pazur zdenerwowany, oczywiście, nie odpowiadając na jej pytanie. Bo po co?
Oczywiście, jest o wiele silniejszy od niej, więc to by ją zabolało dosyć mocno.
Spojrzał na swoje łapy, po czym znowu na nią. Jaką on miał ochotę ją walnąć. Po prostu już go łapy świerzbiły. Jednak nie, nie. Jeszcze by powiedziała w obozie, że zaatakował ją bez powodu. Phi, oczywiście wiedział, że bez skrupułów, by ją pokonał. Nie miałby z tym żadnego problemu. Jednak problem jest w tym, iż jego piękne pazury, dotknęłyby… jej pyska lub innej części ciała. A biedne pazurki samca na to nie zasługiwały. A jak już, to na pewno musiałby zrobić to mocniej. Inaczej mocne, ostre pazury Sowiego nie mają po co jej dotykać. Na szczęście nie pokusił się, aby to zrobić. No dobrze, nie zrobi tego, tylko dlatego, że źle wtedy to się skończy dla niego w obozie.
Bez żadnego zastanowienia ruszył dalej. Mógłby ją okłamać. Po co idą na to polowanie? Tak! Wie! Powie, że otrzymał polecenie, iż ma wziąć kogoś na polowanie, przecież ona na niego nie patrzy ciągle, więc nie powinna wiedzieć, że kłamie. A jeśli spyta, po co ją akurat… to powie, że po prostu musi kogoś manier nauczyć. Jak szczeniaka. No cóż. Różyczka akurat to bardzo ładne imię. Tylko szkoda, że musi ją tak nazywać. Z drugiej strony chyba jej się to nie podobało. Dlatego też ją tak nazywa. Logiczne i proste. Jak ona. Znaczy, ona nie jest prosta do zrozumienia, jednak bardziej chodziło o to, że łatwo określić, jaki ma charakter. A tym bardziej, kiedy objawia Ci się taka wredota. Niby taka spokojna, jednak hyc i już wredna. Naprawdę, czasami nie rozumiał suczek. Nie to, że kiedyś zrozumiał. Jednakże nawet nie próbował zrozumieć. No cóż. Wystarczyło ruszyć teraz w stronę jakiegoś miejsca, gdzie można było dobrze zapolować… Kurde, a tak dobrze się układało, dopóki nie postanowił ją podenerwować. To był chyba najgłupszy pomysł, na jaki mógł wpaść. Oczywiście, może ktoś inny by ją jakimś cudem zaczepił. Jednak czy znacie w tym klanie większego przystojniaka poza nim? Oczywiście, to jego opinia, więc na pewno nieprawdziwa.
<Różyczko?>
[1091 słów: Sowi Pazur otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz