30 marca 2021

Od Ciemnego Kła CD Leonisa

Otrząsnęłam się z wody. Kilka kropel spadło na sierść Leonisa, który spojrzał na mnie z dezaprobatą, ale ja tylko się zaśmiałam i popchnęłam go przyjaźnie łapą. Byłam w zbyt dobrym nastroju. Racja, halucynacje nie były przyjemnym przeżyciem, ale przynajmniej dowiedziałam się czegoś bardzo ciekawego o Leonisie.
— Co się szczerzysz? — warknął medyk Bezgwiezdnych, który widocznie w przeciwieństwie do mnie nie potrafił dostrzec plusów tej sytuacji. 
W sumie to mu się nie dziwię. Z jego perspektywy rzeczywiście to same minusy.
— Wciąż wierzysz w Gwiezdnych. — Nie mogłam w sobie dłużej tego dusić. — Podświadomie ich wzywałeś.
— Co? — Leonis wyszczerzył z irytacją zęby. — Że niby co ja robiłem?
— Słodcy Gwiezdni! Mamusiu ukochana! Ciemny Kle, ratuj! — Zacytowałam go radośnie. — Może podświadomie wciąż...
— Słuchaj, to nie ma nic do rzeczy — syknął wrogo Leonis. — Byłem pod wpływem tej dziwnej rośliny, którą znalazłaś. Równie dobrze możesz powiedzieć, że podświadomie zakochałem się w wyimaginowanym krokodylu.
— Kto wie? — Uśmiechnęłam się złośliwie i spojrzałam w dal.
— Słuchaj, możemy już skończyć temat? — Odwrócił się ode mnie Leonis. — I już nigdy do niego nie wracać? Musimy odnaleźć drogę do klanów.
— W porządku, możemy kończyć. — Zgodziłam się. — Ale nie obiecuję, że już do niego nie wrócę.
Już miałam ruszyć przed siebie, kiedy usłyszałam spokojnie pomruk. Nie był to głos Leonisa. Czując narastający niepokój, odwróciłam się w kierunku ciemnej, dużej skały, zza której wychylił się duży, biały pies, przypominający odrobinę wilka.
— Młodzi podróżnicy — powiedział wilk. — Też taki kiedyś byłem.
— Ehm, witaj — powiedziałam, starając się ukryć strach. — Jestem Ciemny Kieł, a to Leonis.
Nieznajomy pies milczał, więc postanowiłam kontynuować swoją inicjatywę. Miałam wrażenie, że długo nie miał kontaktu z innymi psami.
— Kim jesteś? — Kontynuowałam.
— Dawno temu wyrzekłem się swojego imienia — powiedział nieznajomy. — Nadała mi je matka, która dokonała... Okropnych czynów. Wyparłem się całego mojego dziedzictwa, włącznie z imieniem. Teraz, robię wszystko, aby nie stać się kimś takim, jak ona.
— Skąd się tu wziąłeś, przy tej wodzie? — spytał Leonis.
Nieznajomy zastrzygł uchem, ale zignorował pytanie medyka Bezgwiezdnych. Leonis nie naciskał, a ja mu się wcale nie dziwiłam.
Cóż, wcześniej myślałam, że jego sztywna postawa i martwe spojrzenie mnie niepokoją. Ale jego głos i sposób wysławiania się... Gwiezdni, same jego słowa sprawiają, że mam ochotę w tej chwili się odwrócić i pobiec co sił w łapach.
Nieznajomy zdawał się szaleńcem. Instynktownie zrobiłam krok do tyłu, starając się nie patrzeć mu w oczy, aby go nie sprowokować do zrobienia czegoś głupiego. Może i był szaleńcem, ale i tak mógł być użyteczny.
— Są rzeczy, o których nie powinniście wiedzieć — powiedział nagle nieznajomy, przerywając mój tok myśli.
— Przepraszam — powiedziałam ostrożnie. — Jesteśmy psami klanowymi. Chcemy wrócić do domu. Możesz nam wskazać drogę?
Pies znów się zawiesił. Mogłabym przysiąść, że jego oczy na moment zaszły mgłą. Może to po prostu wciąż zwidy po halucynacjach. Mimo to czułam przepełniający mnie strach. W końcu pies się odezwał.
— Kierujcie się tam, gdzie poprowadzi was śpiew jaskółki — mówił głucho. — Nim zapadnie mrok, znajdziecie jedyne bezpieczne schronienie. Musicie jednak opuścić je, nim usłyszycie pierwszy krzyk konającego drzewa, gdyż wtedy, bezpieczna kryjówka zmieni się w śmiertelną pułapkę. Czeka was wiele niebezpieczeństw. — Nieznajomy wystawił język. — Nie ufajcie sową, nie ufajcie sową, nie ufajcie sową... — Zawiesił się, po czym ponownie potrząsnął głową i wziął głęboki oddech. — To wszystko. Ruszajcie jak najszybciej.
— Dziękuję — powiedziałam tylko, gdy nieznajomy już wycofywał się w kierunku swojej skały.
Spojrzałam porozumiewawczo na Leonisa. Odeszliśmy kawałek od tego tajemniczego miejsca. Tak, to musiał był szaleniec. Każde jego słowo sprawiało, że sierść mimowolnie stawała mi dęba.
— Świr — mruknęłam.
— Owszem, świr — przyznał Leonis. — Teraz rozumiesz, co czuję, gdy inni mówią o jakiś Gwiezdnych.
— To co innego — zaprzeczyłam, patrząc z powrotem w kierunku skały. - Dziwnie się tu czuję. Chodźmy już.
— Nie zamierzamy iść za jego wskazówkami i kierować się śpiewem jaskółki, prawda? — zaśmiał się sztywno Leonis.
Po chwili wahania dołączyłam do jego śmiechu. Ale nie za długo. Po chwili usłyszałam przerażający odgłos. Śpiew jaskółki.
<Leonisie?>
[632 słowa: Ciemny Kieł otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz