Póki Sowi Pazur rozmyślał nad swoją przyszłością w postaci jakiejś tam kałuży, Jagodowa Mgła przyglądała się temu dzielnemu wojownikowi. Robiła to z ciekawości, ponieważ tak bardzo chciała zobaczyć glebę.
Psiak tylko dalej stał i stał, pogrążony w myślach. Już chyba bardziej zmoknie od dalszego stania w deszczu, niż od wdeptania w kałużę.
— No i? — spytała suczka.
— Co?
— Długo jeszcze?
— A co? Jak ci się tak spieszy, to dalej, droga wolna!
— Mi?! Czy ty myślisz, że tak łatwo ulegnę? Słabo mnie znasz! W tym deszczu mogę nawet spać!
— Spać? Kto ci uwierzy!
Sowi Pazur nic przy tym nie robił, tylko stał, jak zaklęty i gapił się w kałużę. Tymczasem deszcz szybko zamienił się w ulewę, która nawet dla Jagodowej stała się nieznośna.
— Przez ten cały czas już byś dawno skoczył — burknęła.
— Och, doprawdy? To może byś sama to zademonstrowała? — syknął niezadowolony.
— Ja nie potrzebuję, bo, jak już wcześniej wspomniałam, mogę spokojnie siedzieć w deszczu. To ty chcesz uciec do obozu, bo ty, jako dzielny wojownik, boisz się tych parę kropel, które spadły z nieba — powiedziała z drwiną.
— Bo sama się boisz! A ja mam choć trochę rozumu i nie zamierzam tutaj moknąć, w porównaniu do ciebie.
— Tak-tak, a nasza mała psinka tylko gada i gada i nic przy tym nie robi — kontynuowała swoje lekceważące podejście.
Ona chyba naprawdę chciała dostać porządnie w pysk. Jednak Sowi Pazur tego nie zrobił, mimo że bardzo chciał. Co jak co ale był na tyle zdyscyplinowanym samcem, aby nie bić jakiejś głupiej suczki. W końcu wkrótce sama tego pożałuje, jak znów zachoruje i będzie wysłuchiwać długich pouczających lekcji nie tylko od lidera, ale też i od medyka. To dopiero będzie zabawa! Wojownik uśmiechnął się, wyobrażając sobie taką scenkę. To chyba będzie jedna z najlepszych rzeczy, jakie kiedykolwiek widział w swoim życiu.
— Co się cieszysz? Jesteś dumny z tego, że jesteś taką mądralą? — przerwała jego marzenia.
Sowi burknął coś tam do siebie ze złości. Ta chyba doprawdy go prowokuje na takie okropne posunięcie. No cóż, nie ma innego wyjścia. W końcu jeśli nie przeskoczy, to Jagodowa będzie mu to wspominać bez przerwy i jeszcze z gwarancją rozniesie plotki po całym klanie, byle tylko mu uprzykrzyć życie. Sowi Pazur ugiął mocniej wszystkie cztery łapy, pochylił łeb, po czym wybił się najdalej, jak tylko mógł. Jakimś cudem udało mu się przeskoczyć. Zdziwiony, spojrzał za siebie, nie wierząc, że mu się to naprawdę udało. Jednak Jagodowa Mgła patrzyła niezadowolona i ciężko westchnęła.
— Co? Coś nie tak? — spytał oburzony.
— A co, mam cię teraz wychwalać?
— Sama przecież przed chwilą o to prosiłaś!
Jagodowa przewróciła oczami i pokręciła lekko głową.
— Doprawdy, ta kałuża była na tyle mała, że nawet szczenię by przez nie przeskoczyło.
Sowi prychnął. Jednak to nie zmieniło zdanie Jagodowej. Doprawdy, gdyby tylko pomyślał tym swoim niesamowitym rozumem, domyślałby się, że wystarczyłoby po prostu to obejść, skoro nie chce mu się przeskakiwać przez to. Była rozczarowana tym żenującym rozwinięciem. Już lepiej by było, gdyby po prostu wlazł i się ubrudził.
Jagodowa Mgła sama wstała, lecz skierowała się nie w stronę obozu, lecz do najbliższego drzewa. Tak, tam z pewnością nie będzie tak lać! Tak naprawdę nie udała się tutaj dla schronienia, tylko dlatego, że nie lubiła stać w otwartej przestrzeni. Usiadła, zwinęła się w kłębek i przymknęła oczy, zakrywając przy tym pysk ogonem. Udawała, że śpi. Sowi nijak nie odreagował.
— Co, nic nie zrobisz? — spytała.
Odpowiedziała jej cisza. Sowi z kolei tylko jeszcze bardziej się oddalał od niej. Suczka w końcu stała i podążyła za nim zrezygnowana. Półbiegiem, niosąc przy tym w paszczy zioła.
W obozie już czekał na nich lider, który — sądząc po wyrazie pyska — nie był zadowolony z ich wizyty.
— Jagodowa Mgło, Sowi Pazurze, gdzie was niosło przy takiej ulewie? — spytał chłodnie.
— A? Psyoslam ola! — wybełkotała Jagodowa Mgła, trzymając w pysku zioła.
— E, ja? No... Pilnowałem Jagodową M-mysz! — wymamrotał zakłopotany Sowi Pazur. — Oj! T-to znaczy Jagodową Mg-głę! — poprawił. Jeszcze mu brakowało, żeby wleciało za niepoprawne wymówienie imienia. Jagodowa zerknęła na niego krzywo.
— M... — mruknął Oszroniona Gwiazda. — Jagodowa Mgło, dobrze, że masz zioła, ale nie powinnaś wychodzić z obozu od razu po wyleczeniu! Tym bardziej przy takiej pogodzie! TYM razem skończy się na upomnieniu — powiedział lider, zerkając na przemoczoną suczkę.
— A ty, Sowi Pazurze, miałeś zbierać zioła. Czy coś masz? — kontynuował, powoli przenosząc wzrok na wojownika.
— N-nie...
— Dlaczego?
— Bo... Jagodowa mi przeszkadzała!
— Wsale nie! — wtrąciła Jagodowa.
— Właśnie, że tak!
— Nie!
— Taak!
— Wystarczy! — przerwał lider. — Jagodowa Mgło, odnieś proszę te zioła na miejsce i nie przerywaj! Sowi Pazurze, jako że nic dzisiaj nie przyniosłeś, będziesz miał wyznaczony jeszcze jeden patrol na jutro.
— A-ale...
— Bez dyskusji!
Sowi Pazur zamilkł, po czym opuścił ogon i uszy ze smutku. Jagodowa sapnęła cicho i ruszyła ku lęgowisku medyka, aby odnieść tam zioła. Nie lubiła tego wojownika. To egoista i kłamca, który zrobi wszystko dla zysku. Widać, że nie powinno się z takimi rozmawiać, z tego wynikają tylko same problemy. O mały włos, a już by przez niego dostała ładnie od Oszronionej Gwiazdy! Dobrze, że to się skończyło jedynie na upomnieniu. Nie chciała marnować czas na karę, tym bardziej na niesprawiedliwą.
<Sowi Pazurze?>
[842 słowa: Jagodowa Mgła otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz