1 marca 2021

Od Mięty CD Dymu

Mięta naprawdę się zdziwiła kiedy Dym do niej przyszedł, z jednej strony — było to miłe, jednak z drugiej. Po co? Już coraz bardziej się zastanawiała, czy na pewno Dym czasami myśli. Do tego raczej nigdy nie miała pewności. A tym bardziej, skąd tu się zjawił. Przed chwilą go tu nie było. A tym bardziej, jak teraz leżał na ziemi, jakby błagał o litość. Gdyby działo to się w obozie, poczułaby się bardzo niezręcznie. Ale teraz? To tym bardziej, chociaż wiedziała, że nikogo tutaj nie ma oprócz nich. Może to ona źle się czuje po prostu? No racja, to byłoby prawdopodobne. Albo oboje źle się czują. Rozejrzała się niezręcznie, czy na pewno nikogo tutaj oprócz nich nie ma, po czym spogląda znowu na zastępcę, który błaga ją o litość. Ale naprawdę nie miała pomysłu, o co może mu chodzić. Kto normalny nagle się kładzie na ziemi i przeprasza? Jak widać — Mięta chyba jednak potrzebuje więcej ziół, gdyż jej coś nie pomogły. Chociaż ciągle czuła, że coś ją piecze na pysku.
— Ale ty możesz mi w końcu powiedzieć, o co Ci chodzi, prawda?
Dym popatrzał na nią jeszcze bardziej chyba zmartwiony. Czyli to jednak ona ma coś z głową, rozumiem. Pies po chwili wstał. Oczywiście już otworzył pysk, aby zacząć coś mówić, jednak Mięta mu nie pozwoliła, tylko od razu szturchnęła go delikatnie nosem po barku, co chyba jeszcze bardziej go zdziwiło.
— Już się może jednak nie wysilaj, bo w tym stanie chyba nie dam rady Cię zrozumieć — odparła dosyć delikatnie. Jakby nie ona... naprawdę chyba jednak potrzebowała odpoczynku.
Mięta wraz z Dymem, oczywiście suczka co jakiś czas się zatrzymywała. Osłabienie jeszcze dawało po sobie znaki, z takiej choroby, nie dało się wyleczyć raz-dwa. Dochodzą do legowiska wojowników, czyli również do obozu, który był w starych blokowiskach, co już każdy wiedział. Mięta kładzie się na swoim legowisku, od razu zasypiając. Oczywiście słyszała kroki Dyma, który gdzieś człapał, inaczej się tego określić nie da, gdyż nawet taka zmęczona suczka jak ona to usłyszała, jednak nie potrafiła określić gdzie. W czym był problem dla niej.
 
Suczka obudziła się grubo po wschodzie słońca, wcześniej się jej nie dało obudzić, co jej za bardzo nie przeszkadzało. Za to była wypoczęta. Wyciągnęła łapy do przodu, rozciągając się. Po czym dopiero teraz otwiera oczy. Od razu zauważyła, że nie ma w legowisku Dyma, jak i też żadnego z wojowników, a ona musiała w końcu wstać. Nikt jej raczej nie uwierzy na wymówkę taką, iż źle się czuje, gdy wyglądała na na pewno wyspaną. Tak też zrobiła. Wstała i wyszła nawet zadowolona z legowiska, jak ona lubiła się wysypiać, nikt jej nie budził, ani czegoś takiego. Jednak jej samotne wyjście z legowiska wojowników nie trwało długo, gdy nie wpadła prawie że na Dyma, który spojrzał na nią, a ona w dobrym humorze nawet się uśmiechnęła, że go widzi. Oczywiście, nadal ból na pysku dawał swoje znaki, ale spróbowała to zignorować.
— A kto tu wstał? — powiedział, dosyć energicznie, widząc oczywiście, co nosi na pysku.
— Niestety ja... — mruknęła, udając oczywiście niezadowoloną z tego powodu. — Masz może jakiś patrol dla mnie? — dodała.
— No mam, ale nie chce Cię przemęczać czy... — tym razem już Mięta nie dała mu dokończyć, nie chciała słyszeć tego tragicznego zakończenia.
— Przemęczać? Proszę Cię! — powiedziała, jednak i tak po chwili chrząknęła. — Jeśli aż tak bardzo się o mnie martwisz, to jeśli nasz szanowany zastępca nie ma teraz zajęć, to pójdzie ze mną, prawda? — powiedziała suczka, oczywiście też nie czekając na odpowiedź i po prostu ruszyła w stronę wyjścia z ich obozu.
Nie chciała, aby kogoś odpowiedź zepsuła jej dzień, mimo tego, iż po prostu czuła, że tak się stanie, nieważne czy specjalnie, czy też nie. Po prostu Mięta nie lubi dużo rzeczy, a tym bardziej, owa suczka potrafi się zdenerwować o najmniejszą rzecz. Nawet jak ma taki wspaniały humor jak teraz. Trudno ją zrozumieć...
Obejrzała się za siebie, czy Dymek idzie za nią, i na szczęście tak było. A czemu na szczęście? Szczęście dla niego. Zwolniła trochę, aby iść z nim krok w krok. Oczywiście rozmawiając, cicho co prawda, jednak dla niej wystarczyła zwyczajna rozmowa, na pewno przez to się nie zdenerwowała.
Gdy już skończyli patrol, Mięta oczywiście postanowiła gdzieś pójść jeszcze, i nie. Nie chciała iść na tereny innych klanów czy coś takiego. Chciała po prostu się przejść, czyli spojrzała na niego.
— Masz jakieś rzeczy do załatwienia, czy możesz jeszcze chwilę mnie „popilnować” — parsknęła cicho, i poczekała chwilę na odpowiedź.
Ten jego mysi móżdżek za wolno pracował, jak zauważyła. Dym naprawdę się coś długo zastanawiał, jakby miał coś do zrobienia, ale nie chciał jej powiedzieć. No oczywiście, jeszcze niech jej powie, że tego Hiacynta tutaj ściągnął, ale boi się powiedzieć. Eh! Niestety Mięta o nim jeszcze pamiętała.
— Możemy pójść, nic nie mam takiego do załatwienia — powiedział w końcu, a Mięta już w duszy się czuła jak szczeniak.
Dym spoważniał, co było widać, teraz to czuła się, jakby to ona była młodsza, niż zawsze on. Chociaż nadal to ona była starsza, i zawsze jak sobie o tym przypominała, to aż jej się smutno robiło, jednak po zachowaniu Dyma, jak gdyby czuła, że naprawdę po prostu stara się być jak najlepszym zastępcą. Co nie było według niej dobre, gdyż mniej czasu spędzał z nią. O niej jak można się spodziewać — nie podobało się jej. W końcu dochodzą do miejsca, w którym jak dobrze pamiętała — trochę dalej było wysypisko. Czyli jeszcze nie dojdą do tego śmierdzącego miejsca. Zatrzymała się właśnie w tym miejscu, rozglądając się. Chociaż nie było tutaj nic ciekawego. No, chyba że na przykład ona. Machnęła ogonem. O czym spojrzała na zatrzymującego się już psa. Oczywiście nie będą szukali ziółek, nawet jak to Dym zaproponuje. Oczywiście już czuła jak coś jak gdyby kapało z pyska. Nie padał deszcz, a to coś piekło. Czyli oznaczało to, że ta rana, którą miała na pysku, już pokazała ponownie, że jest. Pies od razu do niej podchodzi, oczywiście może trochę zmartwiony, i liznął ją po pysku. Co jeszcze bardziej ją zapiekło. A ona nie chciała iść do medyka, ponownie. Syknęła coś pod nosem.
— Trzeba będzie pójść z tym do Leonisa jednak... — mruknął zastępca.
— Nie trzeba, mówię Ci, przestanie. W nocy przecież aż tak źle nie było. Teraz to tam wróciło, ale wiesz. Nie trzeba — powiedziała bardzo szybko Mięta, po czym się obejrzała.
Suczka oczywiście postanowiła, może zapolować, choć nie była pewna czy coś tu znajdzie. Na samym początku — od razu zobaczyła przebiśniegi, trawę z rosą, błoto, ale na pewno nie zwierzynę. Również nic nie czuła. Oprócz tego smrodu, który jest ogólne na ich terenach. Westchnęła i spojrzała ponownie na Dyma. Który ewidentnie chyba chce wziąć ją na litość, aby pójść do medyka.
— Nie ma mowy.
— Przecież Leonis Cię nie zabije.
— Prędzej to ja go zabiję, jak spróbuje mnie dotknąć — parsknęła, po czym nie czekając na odpowiedź, ruszyła dalej.
Od razu jej humor poszedł w dół, na wspomnienie o tym, że będzie musiała gdzieś iść. Najwyżej będzie miała zakażenie, trudno. Ona nigdzie nie idzie. Nie ma takiej mowy, a tym bardziej, jak czuła w tym legowisku odbiór choroby. Nie będzie przecież szła do miejsca, gdzie będzie mogła znowu zachorować. Choroba chorobą, ale czy ona by przeżyła kolejny raz? No właśnie. Do tego, czuła się naprawdę coraz starzej, na przykład widząc szczeniaki. Mimo tego, że Dym się zachowuje starzej od niej ostatnio. Można powiedzieć, że dojrzewał, co wychodziło na plus, ale Dymek, żeby był już Dymem? No cóż, może w końcu coś z niego wyrośnie.
Doszli po chwili do owego wysypiska, a Mięta od razu zobaczyła coś, co jej się spodobało. Nieważne co! Błyszczało w blasku słońca, Dym co prawda spojrzał na nią trochę może… zawiedziony, czy coś takiego. Jednak Mięta po chwili gdy dotarła do owej rzeczy, też się rozczarowała i wróciła do psa już wolniejszym krokiem. Oczywiście też od razu poczuła, że znowu tamta rana na pysku, o której na samym początku Dym mówił, dała po sobie znaki, przez co on ją znowu liznął delikatnie. Jak wrócą, do obozu to może w końcu zje, i się opanuje. Już po tym szybkim kroku, była zmęczona, co pewnie było po niej widać. Dym coś na jej oko, za szybko wyszedł z tej choroby, w porównaniu do niej. Ona dopiero co już zaczyna wychodzić, ale za to nie było już tego uciążliwego kataru, czy kaszlu. Ruszyła spokojnie w stronę obozu, oczywiście idąc blisko zastępcy. Nie to, że coś, ale na pewno była pewna, że jak nagle się przewróci, to może jakimś cudem on jej pomoże. Suczka zmrużyła oczy. Było coraz cieplej. Przynajmniej już nie zamarznie, tak jak kiedyś było, w porę nagich drzew. Kiedy musiała razem z Dymem przeżyć, choć chwilę w obozie swojego byłego klanu. Co było tragedią dla niej, chociaż i tak nie było tak źle, gdyby nie Dym, zostałaby pewnie rozszarpana. Albo jak byli na terenie Wodnych, czy też na terenie Tenebris, gdzie ją oczywiście ochronił… o cóż, ona mu raczej nie będzie aż tak pomagała. Można uznać, że pomoc w przynoszeniu zwierzyny, była zapłatą za to. Była tak skupiona, że nie zauważyła kiedy stanęła na czymś miękkim, aż się przestraszyła i skoczyła, chowając się w futro psa.
<Dymie?>
[1506 słów: Mięta otrzymuje 15 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz