— Quintus? — zapytałam bardziej sama siebie o odpowiedź na to pytanie. Wszyscy raczej mówili o nim, bez sensu pytanie! — A co on miałby tu robić, Jeziorny Kwiecie?
Suczka przez chwile się zastanowiła, przez co po prostu się domyślałam, że to będzie coś niedobrego. Wolałam już nie wiedzieć, o co chodzi.
— To może jednak nie mów? — powiedziałam, kiedy akurat otwierała pysk.
Może naprawdę powinnam wiedzieć, a jej przerwałam? Jak będzie chciała, to powie później. Chociaż… już miałam otworzyć pysk, aby powiedzieć szybko, że jak chce, to niech powie, ale wtedy coś naprawdę wielkiego spadło z nieba. Taki wielki grom! Aż się przestraszyłam i podskoczyłam, chowając się obok mentorki. Byłam naprawdę przestraszona, co to mogło być. To było takie głośne! Otworzyłam nawet oczy szerzej, rozglądając się po drewnianych deskach, czy nic nas tutaj nie zaatakuje. Chociaż i tak Jeziorny Kwiat parsknęła tylko cichym śmiechem na mój odruch. Co ona nie wie, że coś zaraz na nią spadnie?! Przecież na pewno to musiało być coś niebezpiecznego! To, że jest burza, nic nie znaczy… bardziej też chodzi o to, że nie przeżyłam żadnej burzy, prędzej to jakieś wielkie ulewy, ale przecież to jest to samo!
— To tylko burza, Srebrna Łapo — powiedziała w końcu mentorka, uspokajając mnie swoim spokojnym tonem. Czyli takie rzeczy w czasie burzy to normalne?
— A co jeśli to nie burza, tylko coś gorszego? Może jednak Quintus się kamufluje i stoi tam?! — zapytałam, a prędzej pokazałam na kąt.
Oczywiście zasypując dwoma pytaniami Jeziorny Kwiat, w końcu, jestem jeszcze uczennicą. Mentorka spojrzała w kąt, co prawda mówiła, że nie czuje tutaj wroga, ale co jeśli nawet kamuflują swój zapach?! Oczywiście nigdy nie widziałam ich, ale na pewno mogą się gdzieś schować, również Jeziorny Kwiat, gdy tylko o nich wspomniałam, sama się trochę zaniepokoiła. Czyli jednak! Wilcza suczka ruszyła lekkim krokiem w stronę kąta, który był całkiem ciemny, i trochę porośnięty mchem. Była to naprawdę stara chata. Widać było na pierwszy rzut oka. Dwunożni wolą wygodę, nie można im się dziwić, sama też bym nie pogardziła dobrym legowiskiem… Ale nie! Jestem wojowniczką! Znaczy, będę, ale prawie nią na pewno jestem!
— Nikogo tu nie ma — mruknęła w końcu tym swoim uspokajającym głosem Jeziorny Kwiat, a im bardziej ona udowadniała, że nikogo tu oprócz nich nie ma, tym bardziej czułam się przy niej bezpiecznie. Zresztą, od początku treningu wiedziałam, że jej można zaufać!
Jednak w końcu po prostu kichnęłam… no cóż. Ogólnie często dosyć ostatnio kichałam, czy też kaszlałam… i takie inne. Jednak jako wojowniczka powinnam wytrzymać! No dobrze… prawie wojowniczka, ale skoro już Jeziorny Kwiat pozwoliła jej się rozgościć na czas burzy, wypadałoby się jej posłuchać. Dlatego też ruszyłam szybkim krokiem w stronę jakiejś dziury w ścianie. Jak próbowałam iść cicho, to i tak ta denerwujące deski musiały skrzypieć! Jednak w końcu, gdy podeszłam do owej dziury w ścianie… no cóż. Okazało się, że jest za wysoko dla mnie. Podniosłam się na dwie łapy, opierając się przednimi łapami o ścianę, a przez tę dziurę było widać, jak deszcz kapie po liściach… i jak ogólnie wszystko pięknie wygląda!
Spróbowałam nawet włożyć tam głowę, ale coś mnie powstrzymało, przez co się oczywiście przestraszyłam i przewróciłam na plecy z impetem. Takich wyczynów to jej nawet Biała Gwiazda pogratuluje… chociaż nie pogratuluje, prędzej to skrytykuje... Mniejsza! Można powiedzieć, że w mgnieniu oka obok mnie już stała Jeziorny Kwiat. Spojrzałam na nią, lekko mrugając oczami, jakbym chciała powiedzieć O cześć! Nic mi nie jest! Oczywiście, że to chciałam powiedzieć! Chociaż nie wiedziałam, czy Jeziorny Kwiat mnie zrozumie. Obróciłam się na brzuch, po czym zaczęłam swoje opowiadanie o kroplach spadających na liście.
— W lesie jest tak zielono! Krople spadają na liście, przez to wydaje mi się, że wszystko jest takie żywe, ale przecież rośliny nie żyją… Ale na pewno po burzy będzie bardziej kolorowo niż wcześniej tak? Proszę! Poproś Gwiezdnych, aby tak zrobił! Przez tę dziurę wydawało mi się, że tak jest! Jeziorny Kwiecie! — pisnęłam na sam koniec, aby naprawdę mentorka poprosiła deszcz, aby tak sprawił. Przez tę dziurę świat wyglądał zdecydowanie inaczej… tylko jakiś taki jeszcze bardziej niewyraźny.
— Nie mogę poprosić Gwiezdnych — zaśmiała się wojowniczka.
— Ale ja proszę! — pisnęłam ponownie.
— Naprawdę bym chciała, ale nie mogę. — A ta ciągle stawiała na swoim.
Zmarszczyłam brwi. Sama go poproszę! Spojrzałam na drzwi, przez które weszliśmy, już miałam iść do nich i prosić o to. Błysną przez dziurę, jakby błysk, a po chwili naprawdę głośno zagrzmiało. Od razu się cofnęłam do mentorki.
— No dobrze, masz rację, lepiej ich nie prosić.
W końcu postanowiłyśmy się położyć… w miejscu które oczywiście wybrała Jeziorny Kwiat. Nie było sensu czekać, aż tak długo, aż ta cała burza się skończy. Wolałyśmy iść spać i się rano obudzić z nowym poranieniem… zasnęłam w mgnieniu oka…
***
Obudziły mnie promienie słońca, wpadające przez dziurę na mój pysk. Od razu się zerwałam, spoglądając na wojowniczkę, która spała niedaleko mnie. Oczywiście jeszcze spała. Wychodziło na to, że mogę ją obudzić. Z uśmiechem na pysku podeszłam do niej.
— Wstajemy! — Nawet nie próbowałam łagodnie tego powiedzieć, aby jej nie przestraszyć.
Jeziorny Kwiat prawie że od razu się obudziła i spojrzała na mnie.
— Nie tak głośno… — powiedziała cicho.
— Idziemy! Upolujemy coś? Proszę! Ja tak lubię polowanie! A może pójdziemy jeszcze kiedyś do lasu? Proszę! — zrobiłam maślane oczka, zasypując ją pytaniami.
— Dobrze, dobrze. — powiedziała mentorka, zaspana delikatnie się śmiejąc.
Nie dziwiłam się aż tak, przecież dopiero co ją obudziłam. Nic dziwnego, że jeszcze się nie wybudziła. Ruszyliśmy więc z domku… a ja się bardzo rozczarowałam. Nie było tak kolorowo, jak wcześniej! Wszędzie tylko błoto!
— Czemu tu jest błoto?! — fuknęłam, wyrażając swoje niezadowolone. — Przecież jeszcze było tak kolorowo!
— Tak jest zawsze po burzy — odpowiedziała na moje niezadowolone.
A już polubiłam tę burzę! Od teraz nie lubię burzy! Phi! Myślałam, że będzie dobrze po niej, ale jednak się myliłam.
***
Po tym, jak razem z Jeziornym Kwiatem wróciłyśmy do obozu, pomijając polowanie, niestety, od razu poszłam do medyka. Znaczy… do Lisiego Wrzasku, ale on jest już medykiem. Był dla mnie wredny, czyli jak dla każdego, ale dał mi jakieś zioła, po czym słyszałam przerywnikami o epidemii… która teraz panuje. Czyli moje zmęczenie oraz ogólnie osłabienie to był właśnie wynik tej epidemii? A co jeśli zaraziłam Jeziorny Kwiat?! Powinnam to sprawdzić! Tak też zrobiłam! Po tym wyleczeniu… które trwało kilka wschodów słońca ruszyłam w końcu do wojowniczki, jednak zahamowałam, gdy już była prawie przed legowiskiem. Może w takim razie sama powinnam poszukać dla niej ziół? Tak! To będzie wspaniały pomysł!
Nie zwlekając, wybiegłam z obozu w kierunku siedlisk dwunożnych. Co prawda mentorka mi się tam zbliżać, ale co się nie robi dla niej? No właśnie! Widziałam jeden taki ogród dwunożnych, który miał pełno kwiatów! Powinna może coś znaleźć! Ruszyłam więc tam szybkim krokiem, aż w końcu dotarłam. Łatwo było tam wejść. Czułam tu ich obecność, co nie było dobre. Jednak rozejrzałam się po ogrodzie. Dostrzegłam owe zioła. Wiedziałam, że one tu będą! Podeszłam do nich, po czym usłyszałam, jak dwunożni chyba właśnie wychodzą na podwórko. Na Gwiezdnych! Tak się zestresowałam, że nie wiedziałam nawet, czy nawet dobre zioła.
<Jeziorny Kwiecie?>
[1156 słów: Srebrna Łapa otrzymuje 11 Punktów Doświadczenia i 3 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz