Odpoczywałam właśnie w legowisku medyka, kiedy usłyszałam kroki. Nadszedł Skalny Potok. Oderwałam wzrok od śpiącej Konwalii i patrzyłam się na ojca bez wyrazu. Dopiero co chciał nas utopić. Nie sądziłam, żeby przyszedł w dobrych intencjach.
Skinął na mnie głowę, zapraszając, abym wyszła. Niechętnie postąpiłam w jego stronę kilka kroków, patrząc się buntowniczo w oczy. Ojciec jednak wyglądał na spokojnego i zawiedzionego. Zachęcił mnie do wyjścia.
— Chciałem porozmawiać również z twoją siostrą, ale nie będę przeszkadzał, skoro śpi. — Wyglądał niemal na zawstydzonego, jednak nie uważałam, aby było to możliwe. — Chciałem przeprosić, za to, co zrobiłem. Mogłyście stracić życie, ale nawet nie wiesz, jak bardzo zależy mi, abyście były dobrymi wojownikami.
Te przeprosiny brzmiały niemal pusto, ale byłam pozytywnie zaskoczona. Wątpiłam, że nas przeprosi, choćby z rozkazu przywódcy. Może jednak ma resztki honoru…
Poszedł w stronę swojego legowiska, a ja szłam za nim. Mimo iż czułam, jak chłód przeszywa mnie na wskroś, chciałam dokończyć przerwaną rozmowę. Odwrócił głowę, jakby zdziwiony, że nadal za nim idę. Po chwili jego pysk przybrał niemal miły wyraz.
— Zaraz dokończymy rozmowę. Czy moje legowisko jest gotowe?
— Dobrze, ojcze. Tak, zajęli się nim się wcześniej uczniowie — odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Sikorka sama narzekała na to, nazywając najprzykrzejszym obowiązkiem.
Potok wszedł do legowiska starszyzny. Zdziwiłam się na widok Cytrynowej Łapy, który lekko zmieszany robił coś w ściółce starszyzny. Potok dopytał się go, czy był tu czyścić legowiska. Kiedy otrzymał twierdzącą odpowiedź, wpatrywał się w niego hipnotyzująco. Nagle Cytrynowy wykonał szybki ruch, po którym mój ojciec miał martwe stworzenie na pysku. Zdziwiłam się jego zachowaniem. Dlaczego rzucił w niego padliną?
Wstrzymałam oddech. Nie miałam śmiałości spojrzeć na oblicze Skalnego Potoku, na którym zapewne malowało się okrucieństwo. Przecież przed chwilą przeprosił mnie za swoje zachowanie. Czy naprawdę nie może przestać się tak zachowywać przez kilka minut? Dawniej był spokojnym, przynajmniej bardziej spokojnym psem. Przybycie do legowiska starszyzny potraktował jako osobistą zniewagę i zachowywał się podle w stosunku do wszystkich psów.
— Skalny Potoku… — zaczęłam nieśmiało, bojąc się reakcji psa.
Ojciec, ignorując mnie, strzepnął z twarzy to obrzydlistwo. Martwy pająk leżał bezwładnie, tak samo, jak za chwilę leżeć mógł młody uczeń. Potok podszedł więc do niego. Szczeniak skulił się, jednocześnie starając się wyprostować.
— Nie chciałem — wyjąkał, co zapewne nie zabrzmiało tak, jakby tego pragnął.
— Dlaczego nie masz szacunku do starszych? — zaczął powoli, tonem wyrażającym groźbę. Każdy krok przybliżał go do szczeniaka, a na pysku malowała się coraz większa złość. — Jestem starszy, mądrzejszy. Mam też większe doświadczenie. Dlaczego więc rzucasz we mnie pająkiem? Czyżbym musiał nauczyć cię manier?
— Nie, dziękuję, mam już własnego mentora. — Zabrzmiało to jak uprzejme podziękowanie, jednak prawdopodobnie tylko bardziej rozwścieczyło Potoka. Szczeniak chciał się wycofać, jednak nie zaważając na niego, członek starszyzny stanął w przejściu, uniemożliwiając mu odejście i prawie go miażdżąc. Posłałam ojcu proszące spojrzenie. Pies po raz kolejny mnie zlekceważył, mimo iż sam nie pozwalał, aby ktokolwiek tak się dla niego zachowywał.
— Widocznie nie wystarczająco dobrego. — Wyszczerzył kły.
Wiedziałam, że Skalny Potok jest agresywny, ale atak na bezbronnego szczeniaka nie wydawał się zgodny z kodeksem wojownika. Działając impulsywnie, skoczyłam, chcąc zagrodzić mu drogę.
Szur, szur.
Potok momentalnie schował zęby i wyprostował się, udając, że czyści łapy. Do środka wszedł Drewniany Pazur. Pies omiótł spojrzeniem całe legowisko, aby zniesmaczony zatrzymać wzrok na Skalnym Potoku. Zapewne usłyszał jego niepochlebną opinię.
— Chodź, Cytrynowa Łapo — powiedział, a uczeń szybko wyszedł za mentorem. Wychodząc, rzucił jeszcze jedno spojrzenie, po czym widząc zdenerwowany pysk członka starszyzny, przyśpieszył kroku.
Cytrynowej Łapy nie widziałam aż do zachodu słońca, zresztą tak samo, jak Sikorki oraz Konwalii. Innych szczeniaków zresztą też. Większość odbywała treningi. Moja siostra zniknęła, nie dając znaku życia. Sikorka natomiast gadała jakieś wymówki i udzielała szybkich odpowiedzi. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy nie wstydzi się mnie i nie unika specjalnie. Moje wątpliwości się rozwiały, kiedy późnym dniem przyszła do żłobka i zafascynowana opowiadała o tym, co robiła. Z otwartymi oczami słuchałam wszystkiego, o czym opowiadała. Nawet próby szukania zamarzniętego mchu zapowiadały się ciekawie. Podziwiałam ją, to przecież było oczywiste! W końcu była już uczniem! Ja będę mogła nim zostać dopiero za trzy księżyce. Do tego wydarzenia czas niemiłosiernie mi się dłużył.
Kiedy starsza przyjaciółka odeszła, ja również wyszłam na świeże powietrze. Spacerowałam po dobrze wydeptanych ścieżkach, nie chcąc powtarzać wrażeń z dalszych wypraw. Rozglądałam się za Skalnym Potokiem. Ogarnął mnie obezwładniający niepokój. Instynktownie pobiegłam na poszukiwania, nie będąc pewna, co jest ich celem.
— Teraz też ci mentor twój świetny pomoże? — Usłyszałam szczekanie dobiegające zza obozu. Pośpieszyłam tak szybko, jak mogłam. Słyszałam jakieś niewyraźne piski oraz obawiałam się, że to przed śmiertelny lament Cytrynk..owej Łapy, rzecz jasna.
— Skalny Potoku! — wrzasnęłam. Pies rozglądnął się zdezorientowany.
— O co ci chodzi, Fioł… Aronio?
— Ojcze, zostaw go — pisnęłam, co nawet jak dla mnie brzmiało żałośnie. — Chcesz go zabić?
Skalny Potok nie poruszył się, jednak rozluźnił uchwyt.
— Skąd taki pomysł? Mam tylko jedno życzenie, do kolegi. — Przekrzywił łeb, przez co nie wyglądał najkorzystniej. Nie sprawiał wrażenia, jakby zaniechał mordu. — Chcę, aby nauczył się nie lekceważyć mnie, bo zlekceważę jego. Rzucanie pająkiem w twarz zasłużonego wojownika nie jest najlepszym zachowaniem nowego ucznia.
<Cytrynku? Tylko nie płacz >
[831 słów: Aronia otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz