— Dobrze… — powiedziałam tak cicho, iż zwątpiłam, że moja siostra mnie usłyszała. Odeszła w kąt legowiska, a ja zakręciłam się kilka razy, aby frustracją opadłam na posłanie. Zbierało mi się na płacz. Trujący Obłok mnie podejrzewa? Jestem tak samo członkiem Tenebris jak ona, mimo iż mam mieszane pochodzenie. Ale przecież widziałam Malwowy Ogon na terenie naszego klanu, i jestem pewna, że mi się to nie przyśniło. Mimo to jest ona moją matką. Chociaż… Widziałam ją przecież tylko kilka razy w życiu, nawet jej nie znam. Gdyby naprawdę zależało jej na mnie i moim rodzeństwie, to nie wysłałaby nas w taką morderczą podróż do innego klanu. Zginęli moi bracia i siostra! Czy ją to nic, a nic, nie obchodzi? Aronia, pomyśl raz! W końcu przyszła nas odwiedzić, dużo ryzykując. Musi zależeć jej na nas.
Chciałam sobie to wszystko poukładać w głowie. Bez skutku. Nie powinnam mieć tyle problemów, jestem dopiero małym szczeniakiem. Zdecydowałam się odpłynąć w świat snów, aby razem ze świadomością znikły wszystkie moje zmartwienia. Jak postanowiłam, tak i zrobiłam.
Kiedy odzyskałam przytomność, nic nie było prostsze. To samo, nikle świecące, tworzące cienie na ścianach legowiska, słońce oraz zimne, zimowe powietrze. Takie same, legowisko medyka i posłanie, które już dawno powinno zostać wymienione. Ten sam natłok myśli, od którego coraz bardziej bolała mnie głowa. Aby się go pozbyć, postanowiłam się zdecydować, co zrobię.
Jak zachowałby się inny pies, znajdujący się na moim miejscu? Zależy. Gdyby był to mój ojciec, najprawdopodobniej bez wahania wysypałby Malwową, chociaż nie jest to pewne. Jestem przekonana, że prawdziwa miłość mogłaby zwyciężyć nad kodeksem wojownika. Konwalia zaś siedziałaby cicho, nie kłamiąc oraz nie mówiąc prawdy. Postanowione! Zrobię to, co ona! Jeżeli ktoś, ktokolwiek wprost mnie zapyta, czy była tu moja matka lub, czy kogoś nie widziałam, powiem prawdę. W wypadku, gdy się to nie stanie, zignoruję i zapomnę o całej sytuacji. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego!
Tyle tylko, że nikt się mnie o to nie zapytał — nikogo nie obchodziło, co ja o tym myślałam. Gdy działy się sprawy niezależne ode mnie, mogłam zostać w nie wciągnięta. Na nic moja wola. Widocznie Gwiezdni tym razem zdecydowali, iż wstanę tamtej nocy i zobaczę to, co zobaczyć miałam. A co jeżeli była to próba mojej lojalności dla klanu? To, co zrobię, będzie miało wpływ na to, gdzie odejdę gdy moje życie się zakończy.
Jednak jak bardzo trzeba być złym za życia, aby trafić do Infernum? Zastanowiłam się chwilę. Żaden pies z Tenebris, z tego co mi wiadomo, nie poszedł w najbliższym czasie w tamto miejsce. Nie wiem jednak na tyle dużo, by być przekonana. Pewne jest, że nieprzestrzeganie kodeksu wojownika gwarantuje, że nie trafisz do swoich dobrych przodków. Najprawdopodobniej jednak każdy pies kilka razy w swoim życiu go złamał, czy chodzi więc o to, aby starać się żyć dobrze?
Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos przewracającej się z boku na bok Konwalii. Spojrzałam w kierunku siostry, jednak jej nie dojrzałam. Zapewne udała się na spoczynek w jakieś miejsce poza zasięgiem mojego spojrzenia, i nie może spać. Współczułam jej, bo sama często miałam ten problem. Umościłam się wygodniej i zamknęłam oczy, czekając na sen. On jednak nie nadszedł.
— Aronio, Konwalio! — wrzasnęła Sikorkowa Łapa, a ja przestraszona podniosłam głowę. Pali się?!
— Co się…
— Byłam na patrolu! Odnowiliśmy granice, nikogo nie było, ale za to dostałam pochwałę od Oszronionego Łba! Była ze mnie dumna, szkoda, że nie widziałyście jej miny — trajkotała suczka, a ja zmusiłam się, aby ją nie uciszyć. Myślałam, że to coś poważniejszego niż jej wrażenia. Konwalia nie dała znaku, iż usłyszała, że uczennica wróciła. Być może udało jej się zasnąć.
— Słuchasz mnie? — zwróciła się do mnie Sikorkowa z naburmuszoną miną. Wyprostowała się, aby stanąć w pełni swojej okazałości. — Wiesz, ja w każdej chwili mogę mieć trening. Nie mam czasu nagadanie do ściany. — Zaczęła tańczyć z uciechy wywołanej swoim własnym dowcipem.
— Tak, oczywiście! Rozumiem to w pełni — powiedziałam, może z przesadnym zapałem. — To jak? Opowiadaj!
Kolejne, jak mi się wydawało, księżyce spędziłam na słuchaniu gadaniny Sikorkowej Łapy. Uważałam, że co najmniej koloryzowała zdarzenia, ponieważ wątpiłam, aby tyle mogło się wydarzyć na jednym patrolu. Mimo to słuchałam uważnie i co jakiś czas zadawałam jej pytania, aby poczuła, że naprawdę mnie to zajmuje. W rzeczywistości nie interesowało mnie to jednak, ale jeżeli faktycznie może mieć niedługo trening, to nie chciałam przegapić okazji do rozmowy z nią.
Napotkałam gromiący wzrok Konwalii, próbującej spać, więc przerwałam w pół pytania.
— Chce ci się spać? — Oczy uczennicy się rozszerzyły. — Aż tak zanudzam? Dobrze, mogę sobie pójść jeśli naprawdę tego chcecie. — Chciałam jej przerwać, ale suczka nie dała mi dojść do słowa. — Więc odchodzę. Żałuję, że was to nie obchodzi! Mogłybyście przygotować się do bycia uczniem.
Kiedy odchodziła, poszłam cicho za nią, próbując pozbierać słowa, aby wytłumaczyć jej pomyłkę. Może nie powinnam, ale poczułam się zraniona, kiedy Sikorkowa Łapa rozmawiała ze Stokrotkową. Przecież nie miała nic złego na myśli, nawet nie wiedziała, że tu jestem! To oczywiste, że mogła mieć również inne przyjaciółki.
Sama nie zdołałam siebie przekonać, więc wróciłam na posłanie. Zrobiłam kilka kółek, aby następnie z westchnięciem opaść na szmatki. Nie poświęciłam siostrze ani jednego spojrzenia. Tym razem to ja potrzebowałam pobyć sama. Niechętnie popatrzyłam na wchodzącą medyczkę, zapewne chcącą podać nam kolejną porcję maści i ziół.
<Konwalio? Jak wyjdziemy od medyka będą bardziej interesujące rzeczy>
[862 słowa: Aronia otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz