Udało mi się spłacić dług. Byłam z siebie bardzo dumna i zadowolona. Postanowiłam sobie, że już nigdy nie będę słaba w oczach innych psów. Nie mogłam sobie na to pozwolić, przecież byłam od niedawna mentorką młodego szczeniaka. Pomimo że byliśmy kwita, to poczułam lekki smutek, którego oczywiście nie pozwoliłam sobie okazać. Musiałam wracać do swoich obowiązków. Nie mogłam spędzać czasu, marnując go z jakimś obcym i to jeszcze z innego klanu. Powinnam się trzymać ze swoimi, ale chyba los tak chciał, albo może kosmos, że natknęłam się na niego. Odwróciłam się zadowolona i skierowałam kroki w moje ulubione miejsce, jakim był port. Zapach ryb, za którymi nie przepadałam, jednakże nie gardziłam, uderzył w moje nozdrza. Choć dwunogów tutaj nie brakowało, czułam się bezpiecznie. Obserwowałam statki, oraz ludzi przechadzając się po drewnianej powierzchni. Myślałam nad lekcją, jaką przygotuje swojemu podopiecznemu. Jednak od czasu do czasu myślami wracałam do tego jakże niesympatycznego gburowatego psa. Głupek. Potrząsnęłam głową, jakbym chciała wyrzucić go z mojej głowy, jesteśmy kwita, już nigdy więcej się nie spotkamy. W pewnej chwili wypatrzyłam okazję, aby wpełznąć niepostrzeżenie na morskiego potwora. Z gracją i wdziękiem wskoczyłam na pokład. Upadając, na cztery łapy, lekko poprawiłam postawę. Wyczułam dużo jedzonka i nie to nie ryby ani owoce morza. Dziczyzna, drób różnego rodzaju nawet wieprzowinka. Na samą myśl pociekła mi silna aż, oblizałam swoje wargi. Kierując się za wspaniałymi zapachami, schodziłam to coraz niżej, zaglądając do różnych pomieszczeń. Do moich uszy dotarły rytmiczne, skoczne dźwięki dobiegały z tej samej strony, z której ten przecudowny zapach. W końcu dotarłam, duże pomieszczenie w nim stoły a na nich jedzenie. Jednak nie brakowało tam dziwnie poruszających się dwunogów. Wtargnęłam do środka, zwracając na siebie ich uwagę. Serce skoczyło mi do gardła, gdy pięknie ubrana kobieta podeszła do mnie. Na jej twarzy widniał uśmiech, jej energia była taka przyjemna. Wyciągnęła dłoń w moją stronę, pachniała kwiatami. Wypowiedziała niezrozumiałe słowa, po czym podeszła do stołu. Po chwili wróciła z talerzem pełnym skórek, kości, resztek mięsa i postawiła przede mną. To wszystko pachniało wyśmienicie. Nie mogłam się powstrzymać, mój ogon kiwał się na lewo i prawo. Poczułam dotyk dłoni kobiety na swojej głowie. Gdy nie odeszła, zaczęłam zajadać. Nie wszyscy dwunożni nas łapią i przeganiają. Są też tacy od których czuć pozytywną energię. Gdy skończyłam swój poczęstunek opuściłam pomieszczenie jak i pokład tego morskiego potwora. Udałam się na spotkanie ze swoim uczniem, aby przekazać mu niezbędną wiedzę i zabrać na trening.
Po kilku dniach, spędzonych na terenie klanu, szukając ziół i przekazując wiedzę młodemu pokoleniu, znalazłam chwilę dla siebie. Łapy ponownie poniosły mnie na neutralne tereny. Tym razem był to gwiezdny szczyt. Położyłam się na chwilę, korzystając z promieni słońca. Moje powieki stały się ciężkie, więc oddałam się temu całkowicie. Obudził mnie zapach oj dobrze znany, podniosłam się i spostrzegłam wędrującego nieopodal psa. To znowu on, podbiegłam więc do niego.
— Cześć. — Lekko zamerdałam ogonem.
— Znowu ty, jesteśmy kwita.
— Jak się czujesz?
— Co Cię to interesuje — warknął.
— Nie bądź taki oschły.
— Bo co? Jakim prawem śmiesz mi mówić, jaki mam być.
— Wyluzuj, trochę, może pójdziemy gdzieś razem?
<Płomienny Krzew?>
[507 słów: Błękitna Stokrotka otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz