Brązowa Blizna obejrzał się za siebie. Widząc, jak Wilczy Cień walnął w drzewo, prawie od razu podbiegł do młodszego od siebie psa. Jak widać, nie cieszyła go jego wpadka. Przecież by nie warczał bez powodu.
— Nic Ci nie jest? — powiedział Brązowa Blizna, przyglądając się mu.
Raczej na tego psa drzewo nie zrobiło aż takiego wielkiego wrażenia. W końcu, na kim by zrobiło? Pewnie miałby on sam jakieś siniaki czy coś.
— Nic — burknął Wilczy Cień.
No i super, jeszcze burcz mi tutaj — pomyślał wojownik. Westchnął w końcu głośno. No co on miał zrobić, skoro mówi, że nic mu nie jest? No właśnie. Brązowa Blizna ruszył więc dalej do obozu. Miał wrażenie, że Wilczy Cień jest naprawdę czymś rozkojarzony, tylko nie do końca wiedział czym.
Brązowa Blizna wrócił w końcu do swojego ukochanego klanu… ile czasu minęło? Cztery sezony? Dużo, czasu, również dużo rzeczy go spotkało. Wrócił do obozu, rozglądając się dosyć zmęczony. Przecież to nie była łatwa droga stąd dotrzeć do gór i potem jeszcze wrócić. Do tego wrócił z tymi ziołami, po które się wspiął Opalowy Promyk. Ruszył w stronę legowiska medyka. Już przy wejściu jednak zamiast wielkiego pyska Manaciego Olbrzyma zobaczył Cynamonową Pestkę. Już pełnoprawną medyczkę jednak nadal pełniąca obowiązki ucznia medyka… życie. Brązowa Blizna schylił lekko łeb, kładąc zioła przed swoje łapy.
— No w końcu zioła! — powiedziała zadowolona medyczka. — Ile trzeba było czekać?
Um… no Brązowa Blizna wiedział, że musieli na nie czekać bardzo długo, a tym bardziej, kiedy jeszcze była u nich epidemia, przez co było mu bardzo przykro, że nie mógł wtedy z nimi być. Jednak naprawdę trzeba było to podkreślać? Może wymsknęło się to jej przypadkiem, a Brązowa Blizna niepotrzebnie się tym przejmuje, tak. Wolał uznać, że to właśnie o to chodzi.
— Tak, niestety — mruknął w końcu starszy wojownik, kiwając lekko głową. — No cóż… to ja już może nie będę przeszkadzać. Pewnie jeszcze jest dużo roboty. — dodał pośpiesznie Brązowa Blizna.
— Tak, tak. Miłego dnia — szczeknęła nawet, nie zwracając uwagi na to, co powiedział wojownik. A przynajmniej tak się wydawało Brązowej Bliźnie.
— Miłego dnia Cynamonowa Pestko.
No i wyszedł z legowiska medyka. Na Gwiezdnych. Nie ma to, jak wrócić do klanu po takiej długiej przerwie od nich. No i po co on tyle przeszedł? No przynajmniej jest koniec epidemii, już nikt z jego klanu nie będzie umierać prawda? No mógł tu zostać, na pewno może by coś się udało… zrobić lepszego? No nie było go przecież długo, aż za długo. Normalnie tyle się nie idzie do gór przy najłatwiejszej trasie. Jednak jak widać, zrobili sobie wycieczkę krajoznawczą. Ile przez to przygód mieli… oho. Przynajmniej dobrze było poznać tych wojowników. Spoko są.
Wojownik więc ruszył w stronę legowiska wojowników, tam spotkał nie kogo innego niż właśnie Wilczego Cienia. Kiwnął raz do niego głową. W końcu mógł zobaczyć swojego przyjaciela.
— Witaj Wilczy Cieniu — powiedział, siadając właśnie obok niego.
Pies popatrzył na niego, jakby ducha zobaczył.
— Coś się stało? — zapytał ponownie, mrugając kilka razy. — Wyglądasz, jakbyś ducha zobaczył — stwierdził Brązowa Blizna.
— Nie, nic — burknął niezadowolony.
— No cóż… a mógłbyś mi może opowiedzieć, co się działo pod moją nieobecność? A no właśnie! Muszę dokończyć trening Migoczącej Łapy. Będę musiał zabrać go na trening.
— To jest już Migoczące Światło.
— Oh… czyli Złota Gwiazda go już mianowała? To świetnie. Muszę w takim razie pogratulować zostanie wojownikiem. Tak samo, jak porozmawiać ze Złotą Gwiazdą o misji i…
— Złota Gwiazda nie żyje.
— To strasznie… Biała Zamieć sobie radzi? Nie gadaj…
— Ta… też nie żyje.
— Bryzowa Gwiazda żyje
— Czemu miałaby nie żyć?
Czemu wszyscy akurat musieli zdechnąć, kiedy go nie było? Na Gwiezdnych ile nieszczęść… Złota Gwiazda to była przecież liderka klanu. A sama Orzechowa Gwiazda też zginęła niedawno, no dobrze. Zginęła trochę przed tym, jak Brązowa Blizna wyruszył na wyprawę, ale przecież on nie wiedział, że to tak długo potrwa. Westchnął ciężko, kładąc łeb na swoich przednich łapach.
— Nieważne — mruknął pod nosem Brązowa Blizna. — Kto jest teraz zastępcą?
— Berberysowe Wzgórze — odparł bez zastanowienia.
— Dobrze… dziękuję Wilczy Cieniu.
— Tia… nie ma sprawy — powiedział chyba zniesmaczony, po czym sam wojownik wyszedł z legowiska.
Brązowa Blizna naturalnie uznał, że Wilczy Cień po prostu wiedział, że to już pora, aby ruszyć na jakiś patrol czy coś takiego. Nie wiedział, co ten Berberysowe Wzgórze ustalił za patrole. Jednak teraz? Musiał trochę odpocząć. Tak. To będzie idealny pomysł. Ziewnął raz w końcu, po czym spróbował zasnąć. Pomijając fakt, że pies jeszcze się kręcił kilka razy w legowisku, zanim zasnął.
<Wilczy Cieniu?>
[729 słów: Brązowa Blizna otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz