Uściski
matki z dnia na dzień stawały się coraz mniej pożądane. Tak szybko, jak
została uwolniona z miękkich, lecz zbyt natarczywych, objęć Szałwii,
oddaliła się od suczki, próbując uciec w najbardziej odsunięty od
wszystkich zamieszkujących żłobek kąt pomieszczenia.
— Drzazgo! — usłyszała nagle, gdy była już tuż-tuż od swojego celu.
Głos
rozpoznała od razu, dobrze już dopasowywała poszczególne brzmienia do
wyglądów i imion otaczających ją psów. Wniosek, do którego doszła, nie
miał jednak zbyt dużego sensu. Czego mógłby chcieć od niej Chaber, który
całe dnie spędzał z Szyszką lub Cieniem, a na nią potrafił nawet nie
spojrzeć przez cały dzień (z wzajemnością zresztą)?
Zatrzymała
się, odwróciła i zmierzyła samca o nietypowym umaszczeniu wzrokiem.
Czego mógł od niej chcieć? Czyżby chodziło mu o piękny, zielony kawałek
szkła, który ostatnio znalazła? O nie, zdecydowanie nie zamierzała mu go
oddać, nawet jakby kazał Szyszce przydusić ją za to do ziemi...
—
Spotkanie. Dziś o zachodzie słońca w norze — poinformował ją jednak
spokojnym głosem, nie wspominając nic o jej znalezisku. — To już
niedługo — dodał z uśmiechem, zerknąwszy w kierunku okna, za którym
wspomniane przez niego słońce szykowało się już do zanurkowania poniżej
horyzontu.
Młoda
Bezgwiezdna była zbyt zaskoczona, by móc od razu zadać bratu jedno,
najważniejsze w tym wypadku pytanie: o jakim, do stu Dwunożnych,
spotkaniu on mówił? Zanim się jednak otrząsnęła z resztek szoku, on
zdążył już radośnie potruchtać w kierunku Cienia. Nie miała ochoty na
konfrontację z dwoma braćmi naraz, więc po prostu powróciła do swoich
wcześniejszych planów i mniej pewnym, niż jeszcze przed rozmową z
Chabrem, krokiem, ruszyła w stronę upatrzonego miejsca w kącie.
Tam
pogrążyła się w zadumie. Wcześniej zamierzała raczej po prostu
obserwować swoją rodzinę, lecz teraz słowa brata nie dawały jej spokoju.
O jakie spotkanie mu chodziło? Nie podał jej żadnych szczegółów,
pomijając miejsce i czas spotkania — niby najważniejsze dane, lecz
jednak w ogóle niebędące w stanie zaspokoić jej ciekawości. Dlaczego w
ogóle była zaproszona? Chaber praktycznie nigdy się z nią nie bawił. To
samo dotyczyło Chwasta i Szyszki, do których podszedł wcześniej, a także
Cienia, do którego pohasał zaraz po przekazaniu jej zaproszenia. Zawsze
była czarną owcą w rodzinie i w sumie jej to nie przeszkadzało. Czy to
oznaczało jakiekolwiek zmiany w ich zachowaniu względem niej? Może teraz
będą chcieli się z nią bawić. To nie tak, że by tego jakoś desperacko
pragnęła, sama w końcu się od nich izolowała, lecz... chyba miło byłoby
choć trochę lepiej dogadywać się z najbliższymi.
Nie
wiedziała, ile czasu minęło od jej rozmowy z Chabrem do okolic
wspomnianego przez niego zachodu słońca, lecz przez cały ten czas
toczyła walkę ze samą sobą. W jednej chwili uważała, że fakt, że brat
nie raczył podać jej szczegółów dotyczących spotkania, był
wystarczającym powodem, by się na nie nie udać. W innej zaś nie widziała
ku temu wyjściu żadnych przeciwwskazań — nie dbała o opinię matki,
nawet gdyby ta miała się na nią zezłościć, nie chciała zostać
praktycznie sama, gdy wszyscy inni opuszczą legowisko i, nareszcie, na
samym końcu, wciąż miała tą małą, malusieńką nadzieję, że to był jakiś
krok ku zmianie swojej relacji z rodzeństwem.
W
końcu wszyscy zainteresowani zaczęli się zbierać ku wyjściu. Szybkie
spojrzenie posłane ku matce, pozwoliło Drzazdze sądzić, że ta wciąż
słodko spała. Szczenię uśmiechnęło się nawet pod nosem, wiedząc, że
suczka może przespać całe to tajemnicze zgromadzenie, które wymyśliły
jej dzieci.
— Dobra, niech im będzie — mruknęła pod nosem, podniosła się i ruszyła w kierunku drzwi.
Cień,
Chaber i Szyszka byli już zbyt bardzo z przodu, by mogła ich dogonić,
lecz Chwast trzymał się nieco z tyłu, co dawało jej szansę kroczenia u
jego boku, gdyby choć trochę przyspieszyła. Wiedziała, że do tej pory
prawie w ogóle nie spędzała z nim czasu, ale w końcu obiecała sobie
poprawę stosunku z rodzeństwem, dlaczego więc to postanowienie nie
miałoby również obejmować tego szczenięcia o niezwykłej, kręconej
sierści, który co prawda nie był jej bratem, lecz również został
wciągnięty w to całe spotkanie?
— Chwaście... — zaczęła niepewnie, gdy już udało jej się go dogonić. — Wiesz może, o co chodzi w tym całym spotkaniu?
<Chwaście?>
(666 słów)
haha 666
OdpowiedzUsuń