29 kwietnia 2021

Od Dymu CD Mięty

Mięta spojrzała na mnie, no tak zadała mi pytanie, więc oczekiwała odpowiedzi. Choć wydawało się banalne, to miałem wątpliwości. Tyle razem przeszliśmy. Przypomniałem sobie, jak pakowaliśmy się w kłopoty. Zawsze to ja starałem się nas z nich wyciągać i bronić. Od tamtego czasu zauważyłem, że Mięta staje się coraz silniejsza. Już nie spełniałem się tak dobrze w roli ochroniarza. Rycerza na białym koniu ratującego damę w opałach. Robiącego jej ubranko z jakiś strych szmatek, osłaniającego własnym ciałem przed atakami wrogów. Na samo wspomnienie o tym uśmiechnąłem się sam do siebie.
— Ziemia do Dymu, co Cię bawi? Odpowiedz, ufasz mi czy nie?
— Przepraszam, tak wiele się zmieniło, oboje się zmieniliśmy.
— Czy ja uzyskam, dzisiaj odpowiedź? — Zmrużyła gniewnie oczy.
— Nie, wiem, co się nie zmieniło, twoje humorki — zaśmiałem się.
Już miałem dostać od niej łapą w łeb, ale zrobiłem unik i tylko wyszczerzyłem zęby.
— Jesteś okropny — podsumowała.
— No dobra, ufam Ci. — Spojrzałem niewinnie.
Mięta i tak traciła regularnie do mnie cierpliwość a mimo to i tak trzymaliśmy się razem.
Przestałem być upierdliwy i podjąłem nieco inny temat. Który bardziej mnie interesował i nie było to dokąd, idziemy. Zgromadzenie Klanów zbliżało się wielkimi krokami. Rozmawiałem o tym z Miękką, zgodziła się, bym polazł tam i zabrał ze sobą Jazgota. Oczywiście nie wspomnę, jak bardzo zdziwił ją wtedy fakt, że nie chcę zabierać Mięty. Znałem jej zdanie i tak by nie poszła. Przerywając chwilę ciszy, która wydawała się być błoga dla mojej towarzyszki wylałem z siebie kolejny potok słów.
— Przez tę całą epidemię, nie zarejestrowałem nawet pór roku, a tutaj znowu zima.
— Na całe szczęście jakaś licha — parsknęła.
Faktycznie, śnieg raz padał, ale szybko się rozpuszczał. Temperatura nie spadała nawet do upierdliwych mrozów. Co prawda, wiatr był zimny i porywczy.
— Pamiętasz? Jak ostatniej zimy złapała nas śnieżyca i chowaliśmy się w kartonach.
— Ciężko zapomnieć, genialny plan miałeś schować się w magazynie, samiusieńkim obozie Industrii.
— Oj nie przesadzaj. Zrobiłem ci fajne wdzianko w drodze powrotnej i wyszliśmy z tego bez szwanku.
— Po prosu głupi ma zawsze szczęście. Powiedz mi? Co ty tak z tym Jazgotem się trzymasz?
— Przyzwyczaiłem się do niego, młody ma zadatki na super wojownika, do tego świeży umysł. planujemy zmiany w systemie patrolowania.
— O proszę jaki genialny plan masz?
— Raczej mamy, dzielimy tereny na trzy strefy. Każdy pies ma swój rejon. Robi trzy kółka, na danym obszarze. W tym czasie jeden pies okrąża całość i jest zmiana.
— Co na to Miękka?
— Na czas próbny od kolejnej pełni wdrożymy system jeśli nie zadziała, wracamy do starego. Zgromadzenie Klanów niedługo.
— Nawet się nie waż tam iść, Bezgwiezdni nie są tam mile widziani. Zresztą byś tylko namieszał. — Przewróciła oczami.
— Nieprawda, chcę poznać słabe strony innych klanów.
— Wiesz, że my nie jesteśmy traktowani jako klan, zresztą, po co Ci to?
— Chciałbym, abyśmy byli równie ważni.
Mięta niemal parsknęła śmiechem.
— Czy ty myślisz, że jak pójdziesz tam, ktoś będzie się z tobą liczył. Jesteś naiwny, nikt Ci nie powie i nie przyklaśnie, jesteś Bezgwiezdnym.
— Możliwe.
— Wybij to sobie z głowy, bo jak tam pójdziesz, to Cię rozszarpię i ani mi się waż wpadać na pomysł, by ciągać tam biednego Jazgota. Po ostatnim ma traumę.
— Jak to?
— Och, to ty z nim spędzasz tyle czasu, ostatnie zgromadzenie śmierć Ciemnej Gwiazdy jego wujek rozszarpany przez włóczęgi.
— Dobrze, że nam epidemia nikogo nie zabrała i ucichła mam nadzieję, że na dobre — westchnąłem.
— Obyś miał rację, a teraz podziwiaj, bo dotarliśmy na miejsce.
Rozejrzałem się dookoła.
— Gdzie my jesteśmy, nie znam tego miejsca.
— Otóż jesteśmy. Na nowej ziemi jeszcze jej nikt nie zbadał, sam powąchaj, żadnego psiego zapachu.
Pociągnąłem nosem, faktycznie nic niepokojącego nie wisiało w powietrzu.
<Mięta?>
[596 słów: Dym otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz