Zręcznie odskoczyła za krzak, unikając szponów jastrzębia. Nie uważała, by przygarnięcie młodego lisa pod swoje skrzydła było dobrym pomysłem, jednak, o ile to Lekkie Serce się nim zajmie, nie zamierzała dłużej z nim dyskutować. Niech robi, co chce, dla niej najważniejsze jest to, by jak najszybciej załatwić brudną robotę i wrócić do milszych zajęć. Patrzyła na nijakiego Kitę z góry i gardziła jego gatunkiem. Lisy nie raz wadziły psom, polując i kopiąc nory na ich terenach, a także mógłby stanowić zagrożenie szczeniętom. Fakt, nie były zbyt wymagającymi przeciwnikami w walce, wszak z reguły były mizerniejsze od wojownika pokroju Różanego Płatku, aczkolwiek dla początkującego uczniaka mogły być nie lada wyzwaniem.
— Chcesz go? Nie na mojej warcie. Podejdź tylko, kolego, a oskubię cię ze wszystkich piórek — warknął jej mniejszy towarzysz, najwidoczniej gotowy stanąć w obronie świeżo poznanego lisa.
Idiota. Pomyślała, przeklinając Lekkie Serce pod nosem. Na co męczyć się i narażać własne zdrowie dla byle szkodnika? Trzeba było od razu go wypędzić, tak na robi nam tylko kłopotów, wrzód na dupie jeden.
Ptaszysko krzęknęło, niezadowolone kręcąc się w kółko. Po chwili wzbiło się powietrze, odlatując. Szara westchnęła z ulgą, prostując się. Lekkie Serce wyszedł zza głazu, spoglądając na towarzyszkę.
— Najwidoczniej już odleciał. Mieliśmy szczęście — mruknęła, przerywając chwilę ciszy. Nastawiła uszu i spróbowała wsłuchać się w muzykę lasu, jakby jastrząb lada moment miał wydać z siebie szpetny odgłos ponownie. Co za szczęśliwe zrządzenie losu. Nie zapowiadało się na to, by drapieżnik był w pobliżu i miał zamiar wrócić. Tylko... Co teraz? Podeszła do młodego wojownika, skacząc spojrzeniem to z lisa, to na niego. — Co z nim robimy? — mruknęła, gestem łba wskazując na Kitę.
— Może... Może... Zabierzemy go do obozu...? Wiem, to brzmi jak pomysł godzien mysiego móżdżku, ale on potrzebuje pomocy. — Różaną zamurowało i zaczęła z powątpiewaniem mierzyć wzrokiem niższego. Bez ani krztyny zwątpienia to był pomysł godzien mysiego móżdżku. Jeszcze zacznie atakować i szczuć na innych. Nie ma mowy, by przywódca zgodził się na trzymanie lisa w obozie. Niepotrzebnie marnują na tego kurdupla czas.
— Tak, to tragiczny pomysł. Nikt o zdrowych zmysłach nie przygarnąłby takiego pasożyta pod swój własny dach. Wyprowadźmy go z naszych terenów i po sprawie.
— Ja nie być pasożyt — nieśmiało odezwał się Kita, broniąc swojego dobrego imienia.
Szara od razu spiorunowała go wzrokiem, po czym cicho się zaśmiała. Cóż, może i Kita nie należał do tych stereotypowych lisów, jednak Różany Płatek nie potrafiła tego dostrzec. Mimo że Kita był jedynie bezbronną sierotą, wojowniczka Industrii i tak uznawała, że należy się go pozbyć.
— Nawet sam nie wiesz, kim jesteś. Twoja matka na pewno wyrządziła mnóstwo szkód, z resztą, ty też je wyrządzisz, a może nawet już to zrobiłeś.
— To nie być prawda! — Róża już chciała coś odwarknąć, ale jedynie roztworzyła pysk, a przed oczyma mignęła jej brązowa smuga.
Padła na ziemię, czując, jak ból przeszywa jej bark. Syknęła, by po chwili spróbować wstać na równe łapy. Dopiero i wtedy uświadomiła sobie, że lis, na którego to jeszcze przed chwilą miała zamiar nawrzeszczeć, unosi się w powietrzu, schwytany przez jastrzębia, a Lekkie Serce stara się go odzyskać. Na jej pysku wymalowało się wyraźne zdziwienie, a sama wpadła w konsternację. Czyli... Jastrząb wciąż im zagrażał i teraz ponowił próbę łowów?
<Lekkie Serce?>
[528 słów: Różany Płatek otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz