No cóż… może za ostro poleciał? Teraz pytanie, lepiej ją zagryźć teraz czy pozostawić ją jeszcze przy życiu? Nie no, dobra. Z nią lepiej mieć dobre relacje, w końcu to jest ta suczka, która nagle może wygadywać innym, co jej się podoba, a najgorsze jest to, że jej w to uwierzą. Eh… Westchnął ciężko, po czym do niej podeszedł, szturchając ją w najeżony kark.
— Dobra, chodź. Znajdziemy te zioła. — Przewrócił oczami niby niechętnie, po czym ruszył parę kroków. Jednak słysząc, że za nim nie idzie, obrócił pysk, spoglądając ponownie na nią. A ta stała jak słup patrząc na niego. — Mam cię zaciągnąć czy sama umiesz chodzić? Chodź, masz moją łaskę.
Różany Płatek w ciszy podeszła do wojownika. No niech ma jego świętą łaskę. Przecież o takiej to tylko można marzyć, a nie. Od takiego wspaniałego, mądrego i hojnego wojownika. No i jakaś teraz taka cicha. Jeśli liczy na jego przeprosiny, to się myli. On przecież nigdy nie przeprasza. No, chyba że tak naprawdę musi. Wtedy to co innego, ale tutaj obejdzie się bez tego.
— A więc jak chcesz szukać tych ziół? — zapytał szybko.
— No… znaleźć zioła i je wziąć — odpowiedziała w końcu nadal obrażona suczka.
No pięknie, naburmuszyła się suka i teraz będzie obrażona. Ehh… te suczki.
— Wspaniale, genialny plan — powiedział sarkazmem. – No to teraz twoje zadanie jest proste, znajdź zioła.
— No to już zauważyłam — powiedziała nadal obrażona… serio?
— Cieszę się, że jednak nie jesteś ślepa, a skoro już wiemy, że widzisz, to się rozejrzyj — powiedział do Różyczki, jakby był jej mentorem, tylko milszym.
— A Ty co? Zostałeś nagle moim mentorem?
No spostrzegawcza, no gratuluję.
— Jeśli chcesz, abym był Twoim mentorem, to zadowól mnie bardziej niż Kropelkowa Bryza i pokaż, że coś umiesz — syknął na wspomnienie o tej denerwującej byłej uczennicy, po czym jednak przewrócił oczami. Spostrzegając, że suczka nadal stoi w miejscu, spojrzał na nią. — Dobrze Różyczko. Sam mam ci przynieść zioła? Tego oczekujesz?
— Dokładnie.
Nie no super, po prostu wspaniale. Warknął coś pod nosem, ale spokojnie. Zioła i tak są dla ciebie. Ruszył ciężkim krokiem w stronę jakichś zarośli, jednak iż nie dostrzegł żadnych ziół, ruszył w stronę pomostu, nie dostrzegł nic poza deskami, a przynajmniej na samym początku. No i naprawdę tam nic nie było. Złe miejsce. No, chyba że… Nie. Ruszył więc między inne rośliny. W tym przypadku sitowie. No i nadal nic. Gdzie takie roślinki mogą być? Uhhh… Czy naprawdę Gwiezdni chcą go po prostu udupić? Wrócił po chwili do Różanego Płatka z kamiennym pyskiem.
— Nie denerwuj mnie, wracamy do obozu — powiedział chłodno i niezadowolony, po czym ruszył właśnie w stronę magazynu.
<Różany Płatku?>
[427 słów: Sowi Pazur otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz