5 maja 2021

Od Aronii CD Cytrynowej Łapy

— Ten szczeniak rzucił się na mnie! — krzyczał Skalny Potok, wskazując łbem na Cytrynową Łapę. — Nie wiem, czy chciał się pobawić, czy jakie tam głupstwa, ale jestem już stary, i moje kości… Nie wiem, czy są całe…
— Nie może być tak źle — Oszroniony Pysk starała się go pocieszyć, jednocześnie próbując uciszyć swoją uczennicę. — Najwyżej pójdziesz do medyka, ale wygląda na to, że nic poważnego ci nie jest. Ten Cytrynek to wariat!
Cytrynowa Łapa wyglądał na wściekłego, ale wcale się mu nie dziwiłam. Nie dość, że wrabiają go w walkę z Potokiem, to jeszcze nazywają szczenięcym imieniem. To dorośli są wariatami!
— Nic mi nie jest?! — Skalny Potok zagotował się ze złości. Trzeba przyznać, że był wspaniałym aktorem. — Mam nadzieję, że dasz należytą karę temu uczniowi, Drewniany Pazurze! Zamknięcie w żłobku i zdegradowanie do szczeniaka jak nic!
Mentor szczeniaka zainteresował się nagle swoimi nogami. Mruknął coś w guście, że z pewnością tak będzie, po czym wziął Cytrynowego na bok. Ja sama próbowałam porozmawiać z ojcem, jednak Sikorka mnie uprzedziła.
— Tak wcale nie było! To on rzucił się na niego! Skalny Potok jest świrem!
— Jak możesz tak mówić o zasłużonym członku klanu? Ach, te szczenięce wygłupy — mruknęła Oszroniony Pysk. — Sikorkowa Łapo, zostaw Skalnego Potoka w spokoju.
— Ale to niesprawiedliwe! — powiedziałam, żałośnie spoglądając na ojca. Nic sobie ze mnie nie robił, wylizując swoją sierść. — To on zaatakował Cytrynka, przecież wszyscy świadkowie tak mówią! Nie możecie patrzeć tylko na to, że jesteśmy szczeniętami.
— Zajmę się Aronią — szybko zwrócił się do dorosłej suczki. — Nauczę ją, że to okropne spiskować na własnego ojca!
Oszroniony Pysk odeszła, mrucząc coś pod nosem. Oddalała się w kierunku legowiska przywódczyni, co jakiś czas oglądając się za siebie. Miała zacięty wyraz twarzy, prawdopodobnie pójdzie więc opowiedzieć o wszystkim Białej Gwieździe. Nie miałam jej tego za złe, a nawet się cieszyłam. Może jej uda się coś z tym zrobić.
Skalny Potok odprowadził mnie kawałek dalej, patrząc się z wyrzutem.
— Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłem, nie możesz raz trzymać języka za zębami?
— Co dla mnie zrobiłeś?! Prawie mnie zabiłeś, a przed tym chciałeś zamknąć w żłobku na cztery księżyce. Co z ciebie za ojciec?! Chcę wychowywać się w Industrii, u boku mojej matki!
Psu źle patrzyło się z oczu, jednak pohamował się, przed czymkolwiek co zmierzał zrobić. Ja sama cofnęłam się trochę, próbując znaleźć oparcie przy ścianie ruin. Kręciło mi się od tego wszystkiego w głowie.
— Nie znasz swojej matki — odpowiedział po chwili. — Uwierz mi, lepiej, abyś była ze mną w Tenebris. Cóż, w każdym razie, nikt nie pyta się ciebie o zdanie. Radzę siedzieć cicho.
Odszedł, zamiatając dziurawą podłogę swoim ogonem. Wpadłam na pewien pomysł. Poszłam w kierunku przeciwnym, do tego, w jakim zniknął mój rodziciel.
Minęłam znajome góry gruzów, aby dojść do zawalonego przejścia. Po jednej z moich przygód członkowie klanu zburzyli je, aby psy nie pakowały się w niepotrzebne kłopoty. Ja jednak nie miałam zamiaru iść do kryjówki odkrytej przez Konwalię, a tylko do miejsca, w którym zostawiłam miniaturową wersję dwunożnego.
Podczas obchodzenia w tę i we w tę mój wzrok złapał jedno miejsce, zasłonięte tylko częściowo jakimś przedmiotem. Udało mi się przeczołgać na drugą stronę, mimo iż miał cztery, kłujące mnie odnóża. Rozglądnęłam się po miejscu, które jako tako pamiętałam. Podeszłam do miejsca, w którym poprzednio zostawiłam cel mojej teraźniejszej wędrówki.
Delikatnie wzięłam w pysk moją nową zabawkę i wyruszyłam w drogę powrotną. Okazała się ona jednak trudniejsza, niż przypuszczałam. Nie mogłam znaleźć miejsca, w którym poprzednio udało mi się przejść. Byłam zmuszona wykopać w kupie gruzów nową dziurę. Po skorzystaniu z niej chciałam ją zasypać, ale tknięta jakimś impulsem jedynie ją zasłoniłam. Kiedyś może mi się jeszcze przydać.
Ruszyłam do obozu, a następnie usiadłam koło legowiska uczniów. Po chwili wyszedł z niego Cytrynek i przysiadł się koło mnie. Nie patrzyliśmy się na siebie.
— Drewniany Pazur ci uwierzył?
— Częściowo. Przydzielił mi mniejszą karę, niż chciał, ale mi bardziej przeszkadza to, że stracił do mnie zaufanie. Nie obchodzi mnie, ile mchu będę musiał zebrać.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem. To mogło być frustrujące. Nikt nie ma do końca pełnego do ciebie zaufania, bo dopiero uczysz się być wojownikiem. Nawet twój mentor przestał ci ufać, a przynajmniej nie ufa ci tak bardzo jak wcześniej.
— Wiesz, każde zaufanie można odbudować — szepnęłam.
Cytronowa Łapa może chciał mi odpowiedzieć, ale zobaczył Konwalię. Dał mi znak głową, że porozmawiamy później. Podszedł do suczki, a następnie razem z nią zniknąć z mojego pola widzenia. Poczułam nieprzyjemne ukłucie w sercu. Wieczór się zbliżał i wyszły już gwiazdy. Niestety, noce będą teraz coraz krótsze. Był to zapewne jedyny minus zbliżającej się pory zielonych liści. Nie będę mogła oglądać ich tak często, jak bym chciała.
Ułożyłam się wygodnie, wpatrując w niebo i znowu doznałam nieprzyjemnego uczucia, tego samego, które towarzyszyło mi za każdym razem, kiedy widziałam Cytrynową Łapę z moją siostrą. Gwiazdy jednak działały tak uspokajająco, że po chwili zamknęłam oczy. 
<Cytrynku?>
[801 słów: Aronia otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz