Zadowolona postawiałam kolejne kroki, rozglądając się po moim otoczeniu. Jaki ten świat jest cudowny! Właśnie skończyłam pomagać Cytrynowemu w zbieraniu mchu, co więcej, to właśnie jemu zawdzięczałam mój wspaniały nastrój. Z nim nigdy nie można się nudzić, i zawsze potrafi powiedzieć coś tak zabawnego! Może pomyślałabym na jego temat więcej przyjemnych rzeczy, gdyby nie to, iż ujrzałam moją siostrę — Fiołkową Łapę — obserwującą, choć lepiej powiedzieć: stalkującą swoje własne legowisko.
— Co ty tutaj robisz? — zdziwiona i zmieszana spytałam się uczennicy, nie wiedząc, czy mam patrzeć razem z nią na wejście, czy ze zdziwieniem obserwować jej zafascynowany wyraz twarzy.
— Czekam na Cytrynka! On jest taki słodki i przystojny, że nie mogę! Zagadam go, jak tylko tu przyjdzie. Wiesz, chcę, aby był moim partnerem! To takie ekscytujące! — Jej ogon merdał jak szalony, a jęzor, wywieszony, latał w tę i we w tę. — Dobrze wyglądam? Specjalnie wskoczyłam do kałuży, chociaż nie lubię wody, no ale trzeba być czystym i schludnym.
Odebrało mi mowę. Spoglądałam na nią jak na śmiertelnie chorą, co w sumie było prawdą. Mruknęłam coś, na potwierdzenie jej słów. Zastanawiałam się, czy jej rak nie ma przerzutów i czy właśnie nie żeruje na fiołkowym mózgu. Wtedy odezwała się, jak zawsze pojawiająca się znikąd, Konwaliowa Łapa. Moja druga siostra, trochę normalniejsza. Tak mi się przynajmniej wydawało, zanim przeprowadziłam z nią rozmowę. Kiedy usłyszałam jej głos, podskoczyłam przerażona, przestraszona jej nagłym pojawieniem się.
— Wiecie, że kochacie go tylko dlatego, że jest najbliżej wam wiekiem? — ze spokojem powiedziała, jednak również szukała czegoś wzrokiem. Lub kogoś. Czy one obie się zakochały? Serio? Mają dopiero sześć księżyców. Wtem zorientowałam się, że ona też mówi o mnie! Też mi coś! Ja?! Zakochana?!
— Ale ja go nie…?!
— Jak śmiesz! — Sikorkowa Łapa, która właśnie podeszła wprost zagotowała się ze złości. Skąd ona się pojawiła? Ta rozmowa robiła się coraz dziwniejsza. Nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać. — Dyskryminujesz płeć piękną? Ja wolę suczki, bo ładnieeejszee ... sąą... — zamilkła, widząc przerażony wzrok Fiołkowej. — Hm... Ale obecnie rozglądam się za starszymi, wiecie, tak z 30 księżyców… One chyba doświadczone bardziej są… I nie będzie wypadków…
— Co ty… — próbowałam coś powiedzieć, ale słowa zamarły mi w gardle. Wycofałam się parę kroków. Fiołkowa Łapa mnie ubiegła, sama wyrażając swoją opinię na temat przemówienia naszej… przyjaciółki.
— To trochę dziwne… Wiecie co, ja suczki może zostawię ci… — powiedziała powoli, jakby ważąc każde słowo. Nadal nie czuła się pewnie po jej wyznaniu.
— Dzięki, ale już mam na oku…
— Wiecie, ja nie wiem co mam o tym sądzić — powiedziałam, ale nie dokończyłam. Konwaliowa obserwowała nas wszystkie, nie dając znaku życia. Być może Fiołkowa zaraziła Sikorkową rakiem miłości, który z kolei przesiadł się na Konwalię. Tak czy siak, kolejna uczennica przerwała nam.
— Cześć, dziewczyny, co robicie? — Słodka Łapa, siostra Sikorczej podeszła do nas, wesoła jak zawsze.
— Rozmawiamy o Cytrynku i starszych suczkach. — Jej siostra bez skrupułów podzieliła się tematem naszej rozmowy. — Nie uważasz, że Stokrotkowy Płatek jest se…?
— Chyba wy rozmawiacie, bo ja nie biorę w tym…!
— Dobra, weźcie sobie Stokrotkową, ale zostawcie mi Cytrynowego!
— Co? Biedna Konwa! Nie ekscytuj się nawet na jego widok, bo on jak chooooleeeraa kocha Konwaliową! Całowali się, namiętnie na całego, i mielibyśmy w klanie miot, gdyby nie moja akcja ratunkowa. — Wszystkie suczki przerwały przekrzykiwanie się i gapiły się na nią, łącznie ze mną. — Serio, szkoda, że tego nie widziałyście! Chociaż może lepiej dla was, bo niektóre z was są trochę młode. Moja interwencja oszczędziła jej rodzenia, którego Konwa by nie przeżyła, no, chyba że jej wybranek romantycznie by ją uratował. Ale nie wiem jak, bo chyba musiałby włożyć pysk do jej organizmu. Wątpliwie przyjemne. Wracając do tematu, bo trochę odbiegłam… — Chyba nikt nie przejawiał zainteresowania (czyt. Wszyscy oprócz mnie) dalszym ciągiem wypowiedzi. — Lizali się jak najęci po pyskach, i widziałam, jak na siebie zerkali. Chociaż w sumie gdzie sobie zerkali. Myślałam, że on na nią lada chwila wskoczy!
Dobra, Sikorkowa nie ma taktu, wszystkie to zauważyłyśmy i wiedziałyśmy dawno temu. Konwalia, lekko zmieszana, zainteresowała się swoimi nogami. Zmieszać ją było trudno, więc był to nie lada wyczyn. Fiołkowa Łapa wprost nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała i cała się speszyła, ale zaraz się rozpogodziła. Wolę nie wiedzieć czemu. Na Słodkiej zaś nie zrobiło to wrażenia, więc ze spokojem mamrotała o Borsuczej Łapie i kiwała głową, za każdym razem, kiedy Sikorkowa udzielała jej rad w kwestii podrywu. Ja sama odwróciłam wzrok, szukając drogi ucieczki od tego siedliska raka mózgu, i tylko dzięki temu zauważyłam przyglądającego się nam Cytrynowego.
— Hm… Jesteś tu od dłuższej chwili, C y t r y n o w a Ł a p o?
Wszystkie suczki jak na rozkaz odwróciły się w jego kierunku, a on wyglądał, jakby nie wiedział, co ma sądzić o naszej rozmowie. Chyba poczuł się przytłoczony ilością osobniczek płci pięknej, a większość dodatkowo na niego żerowała. Fiołkowa niemal wierciła w nim swoim spojrzeniem, Konwa natomiast we wzroku miała jeden przekaz: Zostaw je, jesteś mój. Oboje o tym wiemy (?). Jednak to Sikorkowa zawsze musi mieć ostatnie słowo.
— Wiecie, to jest mój brat. Ale nie dziwię wam się, bo gdybym nie byłabym jego siostrą, to może nawet zostawiłabym płeć piękną wam. Zawsze zdarzy się perła wśród brzydali.
<Perło wśród brzydali?>
[850 słów: Aroniowa Łapa otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia i 1 Punkt Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz