Odszedłem na bok z Konwalią, jednak długo z nią nie pobyłem. Miałem nadzieję, że długo i ciekawie porozmawiamy, jednak dwukolorowa suczka jedyne co robiła, to siedziała, przyglądając się drzewom. Tak, kwitnące drzewa, obsypane białym i różowym kwieciem, były piękne, ale… Miałem ważniejsze sprawy na głowie. Gdy się z nią tym podzieliłem, siedziała długo w ciszy, gapiąc się na mnie. Zanim zdążyłem poczuć się niezręcznie, wykrztusiła z siebie:
— Ważniejsze? A co jest ważniejsze?
Popatrzyłem się na nią smutno. Chciałem ją zrozumieć, ale nie potrafiłem. Nie uważałem, że jest głupia — po prostu inaczej postrzegała świat. Podobnie miała Sikorka — była radosną, tańczącą suczką i przebywając w jej towarzystwie, miało się wrażenie, że: a) wszystko jest możliwe i b) cały świat jest jej sługą. Tak, łącznie z tobą.
— Chciałbym cię zrozumieć, ale nie potrafię.
— A ja nie potrafię polować, wspinać się na drzewa, wygrywać walki i szybko biegać. A ty to potrafisz.
— Jeszcze nie, ale się nauczę — powiedziałem, uśmiechając się. Mimo że Konwalia gadała dość dziwnie, to cóż, chcąc nie chcąc, trochę mnie pocieszała.
— Tak, nauczysz się. Ja także się nauczę. Za księżyc będę uczniem. — Konwalia spojrzała mi prosto w oczy. — Więc… Skoro wiesz, że nauczysz się być wojownikiem, to dlaczego wątpisz w to, że mnie zrozumiesz?
Nie wiedziałem co powiedzieć, więc podziękowałem jej za rozmowę i odszedłem od Konwalii, przypominając sobie, że w ramach kary miałem nazbierać tyle mchu, by starczyło na grube wyścielenie wszystkich legowisk starszyzny, a w szczególności Skalnego Potoka. Ten Drewniany to ma super pomysły. Ale cóż, przynajmniej nie grozi mi nuda.
Minąłem drzemiącą Aronię i nagle do mojej głowy wpadł pewien pomysł.
— Ej, Aronia? — zwróciłem się do suczki, przerywając jej sen. — Chciałabyś już zostać tym uczniem, tak? Może pomogłabyś mi ze zbieraniem mchu? To monotonne zajęcie, ale w sumie dość… ciekawe…? I ten, ogólnie będzie fajnie. Bo to ma być kara. Ale chyba będzie fajnie. Chyba… E, może jednak nie… W każdym razie… — Popatrzyłem się na nią błagalnie, bo czułem, że tylko się pogrążam w moich nieudolnych próbach przekonania ją, żeby mi pomogła z tym nieszczęsnym mchem.
— I ten… To mi długo zajmie. Raczej, nie wiem… Pewnie tak… I fajnie by było, gdybyś mi pomogła. Znaczy, nie wiem, czy to legalne, bo nie jesteś jeszcze uczniem, tylko szczeniakiem, więc chyba nie powinnaś…
Co ja bredzę. Przygryzłem wargę, próbując nie spalić się ze wstydu. Nie wiem, dlaczego powiedziałem, że zbieranie mchu jest ciekawe. Nie jest ciekawe. I dlaczego mówiłem, że jest szczeniakiem…? Dlaczego ja mam jakieś problemy z poprawnym tworzeniem zdań? Jakoś z Konwalią mogłem normalnie zamienić parę zdań.
— Tak, pewnie… — odparła Aronia, a ja zamiast poczuć ulgę, pogrążyłem się w otchłani głupoty i żalu.
— Dobra, chyba sam jednak pójdę — powiedziałem szybko, a dopiero potem dotarło do mnie, co to oznacza. — Ee…
— Nie ważne, nie przejmuj się. — Aronia wlepiła wzrok w drzewa majaczące w oddali. — Pójdę z tobą.
Kiwnąłem głową, wdzięczny suczce za to, że nie ciągnęła tematu, bądź co gorsza, nie dopytywała się mnie o to, co miałem na myśli.
Wyszliśmy z ruin, uważając, by nie nadepnąć na żadną z gałązek leżących na ziemi. Stanąłem w miejscu, próbując wyłapać zapach mchu. Niestety, czułem tylko świeżą trawę i pyłki z kwitnących kwiatków.
— Próbujesz wywąchać mech? — zapytała się z powątpieniem i lekkim rozbawieniem Aronia. — Za dużo zapachów. Chodź, wiem, gdzie rośnie.
Nic nie powiedziałem, bo lekko wątpiłem w fakt, że szczeniak w wieku pięciu księżyców wie, gdzie rośnie mech. „Spróbować nie zaszkodzi” — pomyślałem, drepcząc za koleżanką.
— Proszę bardzo, Cytrynowa Łapo — powiedziała Aronia, widocznie rozbawiona z mojej zdziwionej miny. — Kiedy spacerowałam z Konwalią i Skalnym Potokiem, to ojciec pokazał nam to miejsce.
Nie wierzyłem własnym oczom! Przede mną znajdował się duży kamień, praktycznie cały obrośnięty mchem! Dzięki Gwiezdnym! Może wcale tak długo mi nie zejdzie z tymi legowiskami?
<Aronio?>
[616 słów: Cytrynowa Łapa otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz