Z niedowierzaniem pokręciłam głową, w momencie kiedy usłyszałam, że będziemy ćwiczyć razem. Nie dało się ukryć, że Poziomkowa Stopa mówił jak do ściany, gdyż Fiołkowa Łapa, zamiast słuchać, z podenerwowaniem rozglądała się na boki. Niechętnie podeszłam do Krwawego Zewu, bo nadal trochę się go obawiałam. Mój mentor jednak nie powiedział nic, tylko wkurzonym wzrokiem wodził po wszystkich obecnych. Próbowałam pocieszyć się w duchu, że on tak zawsze patrzy, jednak za nic nie mogłam pozbyć się przestrachu.
— Fiołkowa Łapa z Cytrynową Łapą, Słodka Łapa z Konwaliową — mówiła Oszroniony Pysk, rozdzielając nas w pary. — Sikorkowa natomiast z Aroniową.
Byłam jej wdzięczna, bo suczka dobrze wiedziała, iż jesteśmy sobie przyjaciółkami. Nie byłam, zresztą, zadowolona jako jedyna. Fiołkowa wyglądała na wniebowziętą, czego nie można powiedzieć o jej partnerze (ćwiczebnym, na jego szczęście). Moja druga siostra, Konwaliowa, nie pokazała po sobie żadnych emocji. Szybko odeszła i jako pierwsza z wszystkich uczniów zaczęła walkę. Nie miałam jednak czasu obserwować przebiegu treningu siostry, gdyż sama właśnie przygotowywałam się do własnego. Zmierzyłam się wzrokiem z Sikorkową Łapą, która szczęśliwa kicała wokoło, ignorując moje próby nawiązania kontaktu wzrokowego. Pod okiem mentora szybko jednak się wyprostowała.
Wiedziałam doskonale, że ona lepiej atakuje, a moją mocną stroną jest obrona. Była więc z nas bardzo dobrana para, i mogłyśmy poćwiczyć nasze zalety. Krwawy Zew jednak nie wyglądał na chętnego, aby mówić mi, co mam robić, dlatego to Oszroniony Pysk przejęła pałeczkę. Przypomniała nam zasady ataku i obrony, po czym wycofała się, pozwalając nam zacząć.
Chciałam, aby mój mentor był ze mnie dumny. Przełknęłam ślinę i popatrzyłam się na Krwawego z nadzieją. On jednak patrzył w innym kierunku, obserwując znudzony moją siostrę. Poczułam gorycz.
— No już, zaczynajcie! — Oszroniony Pysk pomogła powrócić mi myślami do walki.
Sikorkowa z niepojętą dla mnie szybkością skoczyła w moim kierunku. Byłam zbyt zaskoczona, aby zdążyć odskoczyć, dlatego moja kompanka z przewróciła mnie. Nie miałam odwagi spojrzeć na mojego mentora.
Uczennica zdziwiona spojrzała na mnie, a ja, nie czekając na specjalne zaproszenie, również skoczyłam na nią. Zrobiłam to jednak wolno i pokracznie, a Sikorkowa bez trudu się odsunęła. Oszroniony Pysk próbowała dać mi jakieś wskazówki, ja jednak byłam zbyt zdenerwowana, aby ich posłuchać. Dlaczego Krwawy Zew nie chce mi pomóc?! Przecież nie nauczę się sama!
Mój żal zamienił się w złość, i ponownie, teraz zdecydowanie zgrabniej skoczyłam w kierunku przeciwniczki. Uczepiłam się lekko jej karku, próbując nie spaść. Sikorkowa z zapałem skakała na różne strony, co w końcu musiało skończyć się upadkiem. Otrzepałam się z nerwów i powstałam.
— Może odpoczniecie trochę. — Mentorka Sikorkowej patrzyła się pytająco na Krwawego. Nie szło nam zbyt dobrze i obie, mimo iż dopiero zaczęłyśmy, byłyśmy znużone.
— Walczcie dalej — Zew zignorował pytanie i usiadł, skupiając tym razem na nas więcej uwagi. Poczułam szansę, aby się wykazać, dlatego z nowym zapałem wykonałam zwrot, mający za zadanie obronić mnie przed zębami przeciwnika. Z powodzeniem.
Następnie kilkukrotnie, na przemian, robiłyśmy ataki i uniki. Dłużyło się to niemiłosiernie, i w końcu tylko Sikorkowa miała dość energii, aby kontynuować walkę. Podirytowana takim obrotem spraw udawałam, że śmiertelnie się zmęczyłam, co nie było dalekie od prawdy. Sikorkowa również się rozluźniła i jej wzrok złagodniał. Widząc swoją szansę, skoczyłam, przygniatając moją partnerkę ćwiczeń całym ciężarem, jakim dysponowałam. Uczennica wykonała jakiś manewr, o którym nawet nie miałam pojęcia, po czym oszołomiona trafiłam na ziemię. Co ona na Gwiezdnych, w ogóle zrobiła?
— Wiesz co… To chyba niezbyt w porządku, bo jestem na wyższym poziomie treningu — powiedziała cicho. Mimo iż nie chciała mnie urazić, poczułam się dotknięta. Czy ona sugeruje, że jestem gorsza? Doskonale dam sobie z nią radę! Oszroniona jednak potaknęła swojej uczennicy i podziękowała Krwawemu, za możliwość wspólnej nauki. Byłam oburzona, bo przecież mentor nawet nie kiwnął palcem. Zew, jak gdyby nigdy nic odszedł, zostawiając mnie samą.
Chciałam wierzyć, że były to jedne z metod treningowych, ale szczerze w to wątpiłam. Podążyłam wraz z Sikorkową do Fiołkowej i Cytrynowego. Nie chciałam słuchać jej wywodów na temat Stokrotkowej, w związku z tym skupiłam całą swoją uwagę na ćwiczących szczeniętach.
Partnerka ucznia, to znaczy Cytrynowego, dawała mu fory, i nawet nie starała się wygrać. Mrugała tylko oczętami, a mi zrobiło się jej szkoda. Cały mój gniew na własnego mentora uleciał, a raczej zmienił adresata. Gwiezdni, ona naprawdę jest chora psychicznie! Czy nie ma tutaj nikogo, kto bierze walnięte uczennicę? Czy nie ma nikogo, kto uleczy cytrynozfosę?… Ciekawe, czy nazwą ją Fiołkowy Rak?
Cytrynowy zaatakował, a ona upadła tuż przed nim. Znaleźli się w dość niefortunnej pozycji, dlatego pies odsunął się, kładąc uszy po sobie. Ha ha, dobrze mu tak! Fiołkowa obsypała go pochwałami i wstała, otrzepując się. „Musimy jeszcze kiedyś potrenować, bo wiele się od siebie nauczymy!” — usłyszałam przesłodki szczebiot Fiołkowej. Jej towarzysz mruknął coś, niewyraźnie, po czym szybko podszedł do Drewnianego Pazura. Mogłam się domyślić, o co go prosi.
Moja druga siostra wraz ze Słodką Łapą ćwiczyły dalej. Prawdę powiedziawszy, obie nie wysilały się niezbyt, a ich mentorzy przywiązywali dużą wagę do taktyki i poprawności ataków, niż do wkładanej w to energii. Konwaliowa wyglądała niemal na znudzoną, kiedy raz za razem próbowała dobrze zrzucić suczkę z grzbietu. Jeziorny Kwiat, widząc, że pozostali zakończyli już sesje treningowe, również postanowiła odpuścić Konwaliowej. Konwaliowa wyglądała jak obrażona księżniczka, którą zmuszono do przerwania hobby. I tak się nie przykładała, o co jej chodzi?!
— Aroniowa, Aroniowa Łapo? Gdzie jesteś?
Początkowo miałam nadzieję, że to mój mentor chce mnie pochwalić, a ja będę mogła powiedzieć mu, co o nim sądzę. Właścicielem głosu okazał się jednak Cytrynowa Łapa. Uprzejmie spytałam się jego, czego on do cholery ode mnie chce i czy może się odwalić.
— Słucham, proszę pana? — Przekrzywiłam głowę i wbiłam w niego spojrzenie moich oczu. Nie było jednak w nim treści autorstwa Fiołkowej „Wyjdź za mnie!”, tylko mojego, czyli raczej: „Spierdalaj, zanim odrąbię ci twój pyszczek”.
Chyba po raz pierwszy przeklęłam tyle razy (chociaż tylko w myślach), w takich odstępach. Byłam jednak naprawdę wściekła na cały świat. Konwalia robi fochy, że musi być wojownikiem, Fiołkowa ma raka mózgu i doskonale go pokazuje, a mój mentor, Krwawy Zew, odpłaca się za to, że przedziurawiłam dach w jego legowisku! On ma dziurę w mózgu, o ile jeszcze mu nie wyparował!
Dlaczego te wszystkie psy nie mogą dać mi świętego spokoju?
<Cytrynowa Łapo?>
[1018 słów: Aroniowa Łapa otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia i 3 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz