— Eee… Cześć? — przywitałem się z suczkami, stwierdzając, że wypada je powitać. Oby tylko nie myślały, że je podsłuchiwałem! Chociaż… Zaraz, właściwie to robiłem. Nie wiem czemu. Tak jakoś wyszło. Usłyszałem ich głosy i się zaciekawiłem, no i… tak się zaczęło. Zamiast być mile połechtany ich komplementami, czułem się jak głupi i w dodatku nieproszony gość.
— Cytrynowa Łapo…? — wyjęczała zdziwiona Fiołkowa Łapa. Spoglądając w jej oczy, przypomniałem sobie, jak jako pięcioksiężycowy szczeniak rozpływałem się w ich czekoladowym odcieniu. Ale wstyd. Teraz jednak miałem większe problemy na głowie — cała chmara atrakcyjnych (no powiedzmy) suczek otoczyła mnie, piszcząc. Nerwowo przełknąłem ślinę, denerwując się tak wielkim gronem zainteresowanych mną osób.
— Cytrynku, mój słodko-kwaśny bracie, czy to prawda, że całowałeś się z Konwalią? — zapytała się Słodka, mrugając wielkimi, zaciekawionymi oczami.
— Nie wierzysz mi?! — krzyknęła obrażona Sikorka, jeżąc sierść. — Przecież nie kłamię! Tak w ogóle, to jak było? Fajnie? Czy się obśliniliście? A jeśli tak, to jak bardzo, hmm? — Tym razem ruda suczka zwróciła się do mnie.
Zastanawiałem się, co ja musiałem jej zrobić, skoro zrobiła mi takie świństwo. Nie dość, że gadała o mnie ze swoimi koleżankami, to jeszcze pyta się mnie o takie szczegóły. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię.
— A jak miało być? — odpowiedziała pytaniem na pytanie Konwaliowa Łapa, ratując mnie z opresji. Byłem zdziwiony tym, że się w ogóle odezwała.
— P o d o b n o to jest fajne — zauważyła ostrożnie Fiołkowa Łapa, posyłając mi zaczepne spojrzenia.
Przygryzłem wargę, gdy krąg suczek się zacisnął. Posłałem błagalne spojrzenie w stronę Konwalii, jednak ta spokojnie odeszła, bezgłośnie mówiąc: „Zrób to, co uważasz, za właściwe”. Łatwo jej mówić, yhmm, z pewnością! Jedyne czego chciałem, to spokoju i towarzystwa mniejszej ilości osobników płci pięknej. Zacząłem się przepychać przez suczki, niechcący depcząc im po łapach. Wymamrotałem jakieś przeprosiny, starając się wydostać. Suczki — z wyłączeniem Aronii i Konwalii, oczywiście — zaczęły chichotać, ciągnąc mnie za uszy i sierść. Gwiezdni, niech one mnie zostawią w spokoju! Nie wytrzymałem, gdy jedna — chyba Fiołek, no bo w sumie to by było bardzo dziwne, gdyby zrobiła to moja siostra — polizała mnie zawzięcie i wpatrywała mi się prosto w oczy. Nie byłem pewny, co jej się stało, bo przecież na co dzień była w porządku, ale suczki już chyba tak mają, że jak się rozkręcą, to trudno je uspokoić — przynajmniej niektóre.
— Możecie mnie zostawić? — warknąłem.
— Oj, denerwujesz się? — Sikorka zaczęła się śmiać, okręcając się w miejscu, a przy tym waląc mnie po pysku merdającym ogonem.
— Po prostu mnie zo… — zacząłem się jeszcze bardziej denerwować, zauważając, że moje prośby na nic się nie zdają.
— Cytrynowa Łapo! — zawołał Drewniany Pazur. — Chodź, idziemy poćwiczyć!
Odetchnąłem z ulgą, zadowolony, że nie będę musiał przemocą taranować sobie drogi. Drewniany ma wspaniałe wyczucie czasu! Taki mentor to po prostu złoto!
Jednak, gdy zbliżyłem się do mojego nauczyciela, zauważyłem, że nie jest sam. Za nim stali inni mentorzy, którzy o czymś rozmawiali. Zauważyłem Poziomkową Stopę, Oszroniony Pysk, Jeziorny Kwiat, Jasne Serce oraz Krwawego. Otworzyłem pysk, chcąc się zapytać, co oni tutaj robią. Stwierdziłem jednak, że będzie to niegrzeczne — a poza tym — zabrakło mi także odwagi, więc zamknąłem pysk, modląc się w duchu, że moje obawy się nie sprawdzą.
— Stwierdziłem, że dziś poćwiczymy w grupie — odezwał się Drewniany Pazur, uśmiechając się, niczego nieświadomy. — Kilka uczennic bardzo na to nalegało.
Och, czyli to tak zaczyna się najgorszy trening w całym moim życiu. Wybornie.
<Aroniowa Łapo?>
[552 słowa: Cytrynowa Łapa otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia i 1 Punkt Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz