Jak można być takim bezdusznym, zimnym, opryskliwym. Czułam strach, tak to nic złego czasami każdy czuje się mało pewnie w danej sytuacji. Czemu Płomienny zbudował wokoło siebie taki mur, jak można byłoby go przebić. Zapewne to niemożliwe. Zresztą wcale mi na tym nie zależy, przecież ja go nawet nie lubię. Jest totalnym przeciwieństwem mnie. Wywołuje swoją obecnością masę negatywnych emocji. Komuś takiemu jak on nie powinno się nigdy ufać. Jest nieprzewidywalny, dziwaczny. Kto o zdrowych zmysłach tak zacięcie walczy z drzewem. W co ja się wpakowałam, powinnam, już dawno skończyć tę znajomość, jednak z jakiegoś powodu nie potrafiłam. Jakaś mała cząstka mnie była ciekawa, dlaczego on taki jest ? Coś ciągnęło mnie do niego. Może właśnie ta tajemniczość. To, że nic o ni nie wiem, gdzieś w głębi duszy łudziłam się, że jak będę dobra i mila to przebije się przez ten mur, tymczasem im bardziej chciałam, aby mi zaufał i się zbliżył, tym więcej cegieł do niego dokładał. Powinnam przestać, to nie miało sensu. Jednak poddawania się nie leżało w mojej naturze. Jednak mądry ten, kto wie kiedy należy odpuścić. Czyżby to oznaczało, że jestem głupia, bo nie potrafię. Pies spojrzał w moją stronę, wstał, otrząsnął się i powoli ruszył w moim kierunku. Zatrzymał się zaledwie kilka metrów ode mnie.
— Dlaczego pozwoliłaś się dotknąć?
Czyżby naprawdę to go interesowało. Zapewne chciał usłyszeć odpowiedź i mnie wyśmiać. Jednak postanowiłam zaspokoić jego ciekawość.
— To dziecko było niegroźne, wiedziałam to.
— Niby skąd? — o dziwo pies kontynuował rozmowę.
— Po prostu to czuję, wiem kiedy chcą mnie skrzywdzić, a kiedy mają przyjazne zamiary.
— Niby skąd możesz to wiedzieć?
— Przeżycie.
Stało się to, czego się obawiałam. Płomienny niemal wybuchnął szyderczym śmiechem. Nie szczędził sobie złośliwości. Był jak wąż, który pluje jadem.
— Jesteś, głupia! Wiesz naiwna, ten hycel co Cię chciał złapać, On miał dobre zamiary? Nie znasz dwunogów. Nie wiesz, jacy są naprawdę. Do czego są zdolni, to są potwory. Byli i zawsze będą.
Nie wytrzymałam, zacisnęłam szczęki, ciężko było mi powstrzymać emocje. Ten jego śmiech doprowadził mnie do szału. Sam ton jego głosu jak to mówił był nie do zniesienia.
— Wiem, do czego są zdolni. Dbają o swoich pupili, kochają, czasami karmią nas lub pomagają gdy jesteśmy ranni. Nie mówię, ze nie ma złych dwunogów. Masz rację ten hycel i wielu innych nas nienawidzą, ale nie wszystkich mierzyć jedną miarą.
Płomienny patrzył na mnie wkurzony, jakby irytował się, że nie chcę słuchać tego co on mi mówi. Jednak niech się nie dziwi, on sam nie szanował i nie słuchał moich słów. Więc mam prawo podważać również jego wypowiedzi.
— Ty chyba, żyjesz nie w tym świecie — warknął, jeżąc sierść.
— Jeśli chcesz mnie przekonać do swoich racji siłą, nie uda Ci się!
— Tym razem nie zamierzam, ale pamiętaj nie kiwnę łapą jeśli Cię dotkną.
— Nie potrzebuję twojej pomocy, z resztą nie robisz tego bezinteresownie.
— Owszem nie, i co popłaczesz się z tego powodu — znowu zadrwił ze mnie, wpadając w ton szyderczego śmiechu, którego nienawidziłam.
— Nigdy nie poznałam większego potwora od Ciebie — warknęłam.
— Schlebiasz mi tym, wiesz — warknął, oblizując wargi, a jego oczy niemal zabłyszczały.
Nie wiem, byłam wściekła, nie mogłam się opanować, wzięłam zamach, uderzając Płomiennego w pysk.
Im dłużej go znalazłam, tym bardziej go nienawidziłam, a jednocześnie, ciągnęło mnie do niego.
<Płomienny Krzew?>
[535 słów: Błękitna Stokrotka otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz