Nie wiedziałem, co mam o tym sądzić. Patrzyłem się więc w ciszy, jak Cytrynowy odchodzi wraz z Konwaliową Łapą. Wciąż oddalali się coraz bardziej i coraz bardziej wątpiłem, że zawrócą. W jednej chwili byli plamką na widnokręgu, a w kolejnej zniknęli całkowicie.
Starałem się nie dopuszczać do siebie najczarniejszych myśli, gdyż przecież mam dopiero sześć księżyców. Może i nie jestem najmłodszym członkiem mojego klanu, ale i tak jestem zdecydowanie zbyt młody, aby się zakochiwać, prawda? Co za tym idzie — to, że oni się kochają, mnie nie powinno obchodzić.
Chociaż Konwaliowa Łapa jest ode mnie młodsza o cały księżyc, jakby na to nie patrzeć.
Ruszyłem z miejsca i popadłem w zadumę. Czy oni nie są zbyt młodzi? Nie jestem o nich zazdrosny, tylko nie jestem pewny, czy w takim wieku powinno się lizać kogoś po pysku. Cóż, ale mnie to nie dotyczy. Ponieważ to zdarzenie nie było moją sprawą, otrząsnąłem się z zamyślenia i wydłużyłem krok.
Było widać na pierwszy rzut oka, że wokoło nastała pora nowych liści. Od mojego urodzenia nigdy jeszcze nie widziałem, aby świat wyglądał tak pięknie. Każda pora ma swój urok, ale aktualna należała i należy do moich ulubionych. Słyszałem śpiewające ptaki oraz granie wiatru w koronach drzew. Z niemym podziwem słuchałem trawy, kiedy szeleściła pod moimi łapami. Wtem myśli o Cytrynowym powróciły do mnie z podwójną siłą, a ja nie zamierzałem ich odpychać. W końcu to tylko myśli, nic więcej.
Podążałem w kierunku obozu, aby po chwili dotrzeć na miejsce. Ujrzałem radośnie biegnącą w mym kierunku Stopową Łapę. Widocznie zobaczyła moje zatroskanie, gdyż stanęła w miejscu naprzeciw mnie. Jej ogon przestał merdać.
— Cześć, Bolesny! Zrobimy sobie trening? — Jak gdyby nigdy nic postawiła pytanie, ale mimo to ciągle bacznie mnie obserwowała.
Kiedy omiotłem ją wzrokiem, to doszedłem do wniosku, iż poprawa mych umiejętności wyjdzie mi tylko na dobre. Jeżeli kiedyś znów będę walczył z Cytrynowym, dla zabawy oczywiście, to każde doświadczenie będzie moim sprzymierzeńcem. Nawiasem rzecz mówiąc, nie wypada jej odmówić, bo to bardzo miły pies. Nigdy nie miała do mnie pretensji, mimo mojego specyficznego sposobu bycia. Nie będę ukrywać, że dla mnie jest on normalny, ale inni często dają mi odczuć swoje własne zdanie. No, w każdym razie jest bardzo miła, a więc i ja postanowiłem taki być.
— Dobrze, skoro taka jest twoja wola. Gdzie chcesz rozpocząć…
Nie dokończyłem, bo uczennica rzuciła się na mnie. Zaskoczony odsunąłem się szybko. Tak czy siak, nadal byłem od niej szybszy, chociaż miała o księżyc praktyki więcej. Spróbowałem zaatakować, jednak suczka doskonale się broniła. Powtórzyło się to kilkukrotnie. Podczas gdy ja próbowałem przypomnieć sobie wszystko, o czym mówiła mi na temat walki Różany Płatek, Stopowa Łapa błyskawicznie zareagowała na moją chwilową nieuwagę. Obdarzony przez nią draśnięciem odwróciłem się gwałtownie, dzięki czemu udało mi się uwolnić z jej uścisku. Teraz i ja wykorzystałem jej moment słabości — skoczyłem na nią.
Kiedy myślałem, że już wygram, i chełpiłem się w duchu, Stopowa podskoczyła. Niemal natychmiast przytrzymała mnie przy ziemi. Zaczęła się śmiać, a ja oniemiały nie umiałem wydusić słowa. Zaskoczyła mnie, pozytywnie oczywiście.
— Bardzo dobrze ci poszło, gratuluję — odezwałem się wreszcie. Skłoniłem jej głowę, w geście pełnym szacunku. Nie czekając, aż odpowie, powaliłem ją na plecy. Znów zaczęła się śmiać, a ja lekko się uśmiechnąłem. Przypomniało mi to, jak stałem na Cytrynowym, dlatego szybko się odsunąłem, usiłując ukryć zakłopotanie. Stopowa jednak dalej się śmiała, nie zwracając na nic uwagi.
— Więc wygrałaś — powtórzyłem się. — Naprawdę, super ci poszło. Całe zajście bardzo krótko trwało, a twój wynik był znakomity. Jakże ja bym chciał tak się bronić!
— Dzięki wielkie! Dużo ćwiczyłam. Jeszcze raz?
Stopowa była bardzo zadowolona, składając propozycje. Nagle zaczęła zdawać wrażenie, jak gdyby sobie o czymś przypomniała. Popatrzyła się na mnie poważnym wzrokiem i przestała chichotać.
— Kiedy do ciebie podeszłam, wyglądałeś, jakby coś cię zasmuciło. Wszystko w porządku?
Zastanowiłem się chwilę nad odpowiedzią. Doszedłem do wniosku, że nie ma po co ukrywać faktów, chociaż żalenie się było ostatnim, na co miałem w obecnej chwili ochotę.
— Nic ważnego, jedynie moi przyjaciele z Tenebris… — Zrzedła mi mina, kiedy próbowałem znaleźć odpowiednie słowa. Niechętnie powracałem do tego wspomnieniami, mimo iż przecież nie powinno nic znaczyć. Moja rozmówczyni jedynie pokiwała głową ze zrozumieniem, jakby domyśliła się, co chce jej powiedzieć. Pewnie źle zgadła, ale dobra, nie dopytałem się jej, co jej nasunęło się na myśl.
— Rozumiem. Nie przejmuj się, są dopiero uczniami — było to pytaniem, dlatego pokiwałem głową. — Pewnie wszystko się zmieni! — Na nowo uśmiech powrócił na jej twarz, a ja się rozchmurzyłem. — To jak, kolejna…?
Nie czekając, aż dokończy, rzuciłem się na nią, używając wszystkich umiejętności, którymi dysponowałem. Byłem zdeterminowany wygrać tym razem.
<Cytrynowa Łapo?>
[756 słów: Bolesna Łapa otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz