17 maja 2021

Od Konwalii (Konwaliowej Łapy) CD Malwowego Ogona

Zamrugałam niepewnie oczami. Czy Cytrynek na pewno się o to zapytał? Popatrzyłam się nieśmiało na niego i dostrzegłam w jego oczach ciekawość, co było nieomylnym znakiem, że rzeczywiście czekał na moją odpowiedź.
— Spotykałam się z moją matką — odparłam zgodnie z prawdą, powoli kiwając głową. — Skalny Potok i Aronia także byli, ale to już widziałeś, czyż nie?
Nie było sensu kłamać. Zresztą, po co kłamiemy, skoro wtedy tylko komplikujemy sprawę? Czy nie łatwiej i prościej powiedzieć prawdę?
— Naprawdę? Opowiedz coś więcej! Co tam robiliście…? — wyjąkał Cytrynowa Łapa, wlepiając we mnie wielkie oczy. Zaraz jednak spuścił wzrok. — Jeśli oczywiście chcesz…
— A po co ci ta wiedza?
— Po prostu jestem ciekawy — powiedział ulegle uczeń, cichutko szepcząc.
— Niewiedza jest darem.
— Chcę wiedzieć, by być mądry. Poza tym… Rozumiesz… Zaciekawiłaś mnie… — odparł Cytrynowy, coraz bardziej się kuląc. Ledwo rozróżniałam jego słowa.
— Uważasz, że geniusz wie wszystko? — zapytałam się cicho i spokojnie. Nie chciałam mówić mu dokładnie o spotkaniu z moją matką. Była to dość prywatna sprawa, a poza tym — skoro Gwiezdni sprawili, że do teraz nic nie wiedział, to czy powinnam mu mówić? A może właśnie tego ode mnie oczekują? Bo przecież od kogo miałby się dowiedzieć? Ale mógł przecież za nami pójść! Może to zrobił?
— Słuchaj, Konwalio… — Cytrynowa Łapa popatrzył się na mnie. — Ja rozumiem… — Łaciaty pies przerwał, jakby żałując, że się w ogóle odezwał. Ja jednak wlepiłam w niego zafascynowany wzrok, próbując mu przekazać, by kontynuował. Uczeń wziął głęboki wdech i patrząc mi się prosto w oczy, kontynuował. — Nie można powstrzymać tego, co musi się wydarzyć. Można tylko szukać innych rozwiązań. Skalny Potok i Malwowa… Współczuję ci. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym żyć bez wsparcia rodziny. Ty dajesz radę. I życzę ci, żebyś dalej dawała. Ale niektóre rzeczy po prostu trzeba samemu zakończyć, a nie ciągnąć w nieskończoność, zwalając na Gwiezdnych. Masz rację — to, co musi się zdarzyć, niech się zdarzy, ale proszę, spróbuj pokazać Gwiezdnym, że zależy ci na swoim życiu, kierując nim i sama wybieraj swoje ścieżki, podejmuj decyzje. Pokaż im swoją wartość.
Poruszałam uszami, wyłapując każde jego słowo. Nie mogłam oderwać od niego oczu.
— E… Ja… — Poczułam, że po raz w pierwszy w życiu zabrakło mi słów. Chwilę mi zajęło, zanim jakoś uporządkowałam moje biegnące myśli. Odchrząknęłam kilka razy. — Cieszę się, że mnie zrozumiałeś, przez co odważyłeś się powiedzieć to, co leżało ci na sercu.
Przybliżyłam się do niego i polizałam go w pierś, tam, gdzie biło serce, po czym przesunęłam językiem po szyi, aż do pyska. Dopiero gdy mój pysk znajdował się przerażająco blisko jego, zrozumiałam, co zrobiłam. Czułam jego oddech, siedząc nieruchomo. Nie mogłam oderwać wzroku od jego błękitnych oczu. Spoglądając w nie, miałam wrażenie, że biegnę po niebie, a chmury powoli zasłaniają mnie, odcinając drogę powrotu. Mogłam tylko dalej w nie brnąć, wiedząc, że on pewnie czuje podobnie. Ciekawe co myśli. Może marzy o tym, by stąd uciec? Nie, nie. Z pewnością nie. Nie był przestraszony. Zanim się zorientowałam, Cytrynek zaczął lizać mnie po pysku, a ja stałam jak sparaliżowana, nie mając odwagi — lub nie chcąc — reagować. Zamknęłam oczy, usiłując jak najlepiej zapamiętać tę chwilę.
— Wiesz co… — powiedział powoli Cytrynek, przestając mnie lizać. — Ja…
Nagle przerwał, wpatrując się przerażony w coś przed nami. Zmusiłam się, by otworzyć oczy. Sapnęłam z zażenowania, wlepiając wzrok w swoje łapy i odsuwając się od Cytrynka. Z poczuciem coraz większego skrępowania, dostrzegłam, że łaciaty uczeń robi to samo.
— Co wy do jasnej cholery… — wyszeptała Aronia, stojąc niedaleko nas. Wpatrywała się raz we mnie, raz w Cytrynka, wytrzeszczając przerażone oczy.
— Kurwa, idealny moment! — warknęła stojąca obok niej ruda Sikorka, mierząc nas lodowatym spojrzeniem. Tonąc w morzu zażenowania, ledwo zrozumiałam, że przeklina w tak młodym wieku. — Jeszcze chwila i Tenebris miałby dostawę szczeniaków! Ciekawe tylko, czy byś przeżyła poród! — powiedziała kpiąco uczennica, a ja podniosłam powoli głowę, mierząc ją spokojnym wzrokiem.
Bez słowa wstałam, rzucając pożegnalne spojrzenie Cytrynowemu i wyminęłam dwie suczki. Słyszałam za sobą krzyki Sikorki na brata i jego ciche mamrotanie, oraz rozpaczliwe chlipanie Aronii, jednak nie byłam pewna, czy rzeczywiście je słyszę. Może były po prostu wytworem mojej wyobraźni.
Westchnęłam głęboko, a moje myśli znów zaczęły krążyć wokół Malwowego Ogona. Ciekawe, co moja matka teraz robi? Może właśnie smaży się w Infernum? Albo odbiera życie Owczemu Sercu? Czy nakrapiana suczka przeżyła zemstę Malwowej? A może do żadnej zemsty nie doszło?
Gdy w oddali zobaczyłam ruiny, zamiast przyspieszyć kroku, usiadłam. Niebo pokryło się ciemną barwą, jakby zostało przemalowane przez Dwunożnych. Jednak nawet oni nie potrafią wygnać z naszej pamięci naszych przodków. Popatrzyłam się w gwiazdy, które migotały wokół księżyca, jakby tańcząc dla niego taniec. Taniec, który miał pożegnać dzień, a powitać noc.
— Malwowy Ogonie… — szepnęłam z zachwytem, a w moich oczach odbijały się gwiazdy. — Gdziekolwiek teraz jesteś, pamiętaj, że… Nie można powstrzymać tego, co musi się wydarzyć… — ze spokojem zaczęłam recytować z pamięci słowa Cytrynowej Łapy. — Można tylko szukać innych rozwiązań. — Uśmiechnęłam się promiennie. — Mamo… Niech Gwiezdni nad tobą czuwają.
Koniec wątku Konwaliowej Łapy i Malwowego Ogona.
[808 słów: Konwaliowa Łapa otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia i 1 Punkt Treningu]

1 komentarz:

  1. Biedny Bolesny, jego dwie miłości robią razem szczeniaki

    OdpowiedzUsuń