Łapy już mnie świerzbiły, by tylko znaleźć się w kryjówce otoczonej gąszczem młodych krzewów i kilku drzew. Mimo że łapa, którą sama sobie okaleczyłam mnie bolała, moje myśli były przepełnione uczuciem satysfakcji.
— Och! — pisnęłam, gdy nieuważnie spróbowałam postawić chorą łapę na ziemi. Zacisnęłam zęby, próbując przestać myśleć o rozciągającej się na mojej kończynie ranie.
— Malwowy Ogonie, nic ci nie jest? — zapytała się zmartwiona Kropelkowa Bryza, spoglądając na mnie wielkimi oczami pełnymi współczucia.
— Skądże. Ty jesteś młodą wojowniczką, nie zrozumiesz. Mam tyle blizn, że jedna więcej nie zrobi mi różnicy.
Ruszyłam dalej, skacząc nieporadnie na trzech łapach. Gdy w oddali zobaczyłam kryjówkę, pierwszy raz zwątpiłam, czy uda mi się odnieść sukces. Byłam już tak blisko. Sama oczywiście nic nie zrobię — to Owcze Serce ma zaatakować Skalnego i osłabić go na tyle, bym ja, albo jakikolwiek inny pies w wirze walki zadał ostateczny cios. Teraz w mojej głowie jednak zakiełkowało pewne pytanie: „A co jeśli do żadnej walki nie dojdzie?”. Przygryzłam wargę. Skalny Potok pewnie nie odpowie, jest za dumny, albo, za durny. Może będzie się guzdrał. Owcze Serce wtedy na niego skoczy i … I co dalej, Malwowa? Dotychczas wszystko, co miałam ułożone w głowie, przedstawiało mi się jako genialny plan. Teraz dostrzegłam to jako głupie snucie marzeń i mrzonek. Zaraz… Owcze Serce…! GDZIE JEST OWCZE SERCE?!
— Zaraz… Em… — zaczęłam nieporadnie, rozglądając się na boki. — Nie brakuje przypadkiem kogoś…?
Wojownicy byli jednak pogrążeni we własnych myślach, a kilkoro uczniów szczęśliwie paplało o tym, że wezmą udział w czymś tak ważnym. Nikt mnie chyba nie dosłyszał. Kurwa. Gdzie, do jasnej cholery, jest Owcze Serce? Przecież wszystko razem zaplanowałyśmy! Niemożliwe, by się wycofała! I co ja teraz zrobię? Nie zabiję go z trzema sprawnymi łapami. Zgrzytnęłam zębami.
— To tutaj… — powiedziałam ponuro i może za bardzo zezłoszczona. Kilka psów posłało mi zdziwione spojrzenie.
— Wchodzimy — wydał jasny rozkaz jeden z psów, jednak nie byłam pewna jaki, bo już zniknęłam w gąszczu roślin.
Stanęłam jak wryta. Gdzie oni są?! GDZIE ONI…
— Tu ich nie ma — odparła Kropelkowa Bryza, widocznie zdezorientowana.
Wszystkie psy wlepiły we mnie zaskoczony, zezłoszczony i może nawet zmartwiony wzrok, ja jednak ich wszystkich miałam w czterech literach. Zamrugałam kilka razy oczami, mając nadzieję, że to koszmar, a ja sama zaraz się wybudzę. Że Skalny Potok zaraz stąd wyjdzie i zacznie nawijać jakieś głupoty. Że dziś pożegna się z życiem. Czekałam tak, nie mówiąc ani słowa, a nadzieja w moim sercu zaczynała topnieć. Przecież… Przecież… Oni tutaj byli… Skalny miał zginąć… Miał zginąć…
— ONI TUTAJ BYLI! — zawołałam zdesperowana, spoglądając w rozpaczy na niedowierzających wojowników. — Naprawdę, oni tutaj byli i… Skalny… On chciał zabić te szczeniaki, go trzeba było przegonić i…
— Okłamałaś nas!
— Co cię opętało, by nas tak straszyć?!
— Zawiodłam się na tobie!
— Jesteś głupia czy ślepa, a może głupia i ślepa?
— Na Gwiezdnych! Może powinnaś się udać do medyka? Masz jakieś omamy, czy co?!
— Zamknijcie się! — zawołałam i połykając łzy wściekłości, pobiegłam do magazynu, starając się ignorować ból w łapie, który przeszywał moje ciało jak błyskawica, ilekroć postawiłam kończynę na ziemi.
Po jakimś czasie dotarłam do obozu. Kulałam zawiedziona, z opuszczonym łbem i ogonem, oraz palącą się w oczach furią, która podwoiła swe rozmiary, odkąd zobaczyłam, że Owcze Serce wystawiła mnie do wiatru. Weszłam powoli do magazynu, udając, że nie dostrzegam ciekawskich spojrzeń pobratymców, udałam się do legowiska medyczki. Chcąc jakoś wyjść z głową z tej sytuacji, stwierdziłam, że lepiej będzie grać chorą.
— Medyczko…? — zawołałam słabo. Skakałam niezdarnie na trzech łapach i patrzyłam się na czarną suczkę z bólem w oczach. Chyba wyglądałam dość żałośnie. Nieistotne, ważne, Srocza mnie opatrzyła, dała trochę ziółek, mówiąc, że pewnie mam omamy, a do mojej rany wdało się zakażenie. W każdym razie byłam już wolna i gotowa na poufną rozmowę z Owczym Sercem, rzecz jasna.
— Owieczko! — zawołałam aż nazbyt wesoło, zbliżając się do siedzącej na środku obozu wojowniczki. Jeśli myślała, że kręcąc się w samym sercu magazynu, spowoduje, że sobie odpuszczę, to się grubo myliła.
— Malwowy Ogonie… — zaczęła słabo suczka, spuszczając łeb. — Ja… Chciałam ci powiedzieć, że się wycofuję, bo… Nie nadaję się do tego i czuję, że nie powinnam była brać w tym udział. Nie miałam odwagi.
W pierwszej chwili chciałam zagryźć ją na oczach wszystkich, co stanowiłoby chociaż małe pocieszenie, jednak rozmyśliłam się. Jeśli założę maskę Wesołej-Ciotki-Malwowej, to może jeszcze Owcza mi się do czegoś przyda.
— Słuchaj, Owcze Serce… — zniżyłam głos do szeptu — rozumiem. Nie chciałaś mordować Skalnego, ale… — mówiłam do niej spokojnym i kojącym głosem, dokładnie takim, jakim zwykle zwracałam się do nieposłusznych szczeniąt — Pustynny to przecież co innego.
<Konwalio?>
[746 słów: Malwowy Ogon otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz