Zacisnąłem zęby, zmrużyłem oczy i odchyliłem uszy do tyłu. Błękitna, przegięłaś, a wiesz, jak takie ruchy się kończą. Wciąż czułem po prawej stronie nosa pieczenie od jej pazurów, ale to tylko wzbudzało we mnie gniew. Suczka na chwile uciekła wzrokiem, chyba wiedziała, co ją czeka. Miałem zamiar jej pokazać, że łatwo mogę jej rozszarpać gardło — powstrzymałem się. Po prostu kilka razy odsłoniłem zęby dla ostrzeżenia i chwilę później zapomniałem o wydarzeniu sprzed chwili.
Pamiętałem, jaka jest w dotyku sierść innych psów — skundlona, twarda, sucha i sztywna. Czasami śmierdziała najgorszymi zapachami świata, a jej było inne. Miękkie i tylko to mi przychodziło do głowy, zwyczajnie inne i o wiele lepsze niż kundli na mieście. Może jednak dotyk nie jest taki zły, jak to zawsze myślałem? Jasnemu Sercu już pozwalam się zbliżać do siebie, choć instynktownie zęby same się ukazują, mimo że tego nie chce. Całe życie spędziłem w samotności, mając w głowie scenariusz o treści „Każdy dzień to walka, nikomu nie ufaj, poluj i przeżyj”. Miałem mętlik w głowie, z jednej strony chciałbym się pozbyć całego gniewu i rozluźnić wiecznie spięte ciało, ale przypuszczam, że to będzie niezwykle trudne. Zęby, napięte łapy, wściekły wzrok i zjeżona sierść to jedyne to potrafię robić najlepiej na świecie i jak dotąd wykorzystywałem to niemal co dzień.
Spojrzałem na Błękitną, no dobra może trochę przegiąłem przy ostatniej rozmowie i poczuła się gorsza… tak się mogłem tylko domyślić. Zastanawiało mnie jeszcze to, że tak często ją widuje, przeznaczenie? Zbieg okoliczności? Przewróciłem oczami, puściłem to na chwilę w niepamięć.
— Przejdźmy się — zaproponowałem ot, tak.
— Uderzyłam cię, a ty masz to gdzieś? — spytała, patrzyła na mnie spode łba. — Myślałam, że znowu się na mnie rzucisz, niepodobne do ciebie.
Uciekłem wzrokiem na trawę, mogłem ci rozszarpać gardło, ale tego nie zrobiłem, ciesz się. Chce się zmienić choć w minimalnej ilości i przełamać wstręt do dotyku. O tak. To jest podstawa, której trzeba się pozbyć. Ale jak…? Jestem w stanie zabić za muśnięcie jednego włosa…
— Duszno — mruknąłem, przymykając oczy, gdy palące słońce wyszło zza dużej chmury.
Od razu pomyślałem o terenach Flumine, gdzie jest sporo wody, przydałoby się małe ochłodzenie. Na Tenebris znajdzie się sporo cienia, ale tego nie można porównać do chłodnej kąpieli.
— Możesz się schłodzić w małym zbiorniku u nas, ale pójdziemy tyłem terenów.
Kiwnąłem głową, niech będzie. Podniosłem się z ziemi i podążyłem za Błękitną, w odpowiedniej odległości oczywiście. Dotyk cały czas mnie przerażał… Ale pozytywem było to, że się na nią nie rzuciłem po uderzeniu w pysk. W oczy rzuciła mi się jej blizna na prawym barku, tak to moja sprawka. Wtedy zbyt blisko podeszła i zareagowałem, jak zareagowałem. Ciekawiło mnie czasami jak to jest gdy dwa psy siedzą obok siebie niemal stykając się ze sobą i nie ma żadnego spięcia ani rozlewu krwi. Co z tego, jak za chwilę mam przed oczami walki i przygniecenie siebie przez innego psa do ziemi, zero ruchu, możesz się modlić o cud. Ciężar przeciwnika zgniata ci kości, nie możesz oddychać, zdychasz w męczarniach.
Weszliśmy na tereny Flumine, dużo zieleni jak na taki upał, pomyślałem. Po chwili dostrzegłem jakiś ruch, ale to tylko inny pies. Miałem wrażenie, że ten klan tętni życiem bardziej niż inne. Później usłyszałem piski szczeniąt, jak ja ich nie lubiłem. Od razu przypomniałem sobie rozrywaną na strzępki Szyszkę i na końcu nabitą na gałąź. Odwróciłem wzrok i próbowałem wypatrzyć, gdzie był ten zbiornik. Miałem tylko cichą nadzieję, że nikt nie stanie nam na drodze.
<Błękitna Stokrotko?>
[568 słów: Płomienny Krzew otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz