1 lipca 2021

Od Aroniowej Łapy CD Krwawego Zewu

Z powątpieniem spoglądałam na grubego dwunożnego. Nie miałam bladego pojęcia, jak mam się zabrać za kradzież. Obawiałam się, że przez mój brak dostatecznych umiejętności ściągnę na siebie nieszczęście.
— Ale Krwawy Zewie… — zamierzałam zadać pytanie, jednak przerwałam, gdy nie ujrzałam obok siebie jedynie pustkę. Swój wzrok przeniosłam kawałek dalej, w miejsce, w którym Dym przygniatał mojego mentora do ziemi. Zacisnęłam zęby i skupiłam się na swoim zdaniu. Zew sobie poradzi. Zresztą, w jaki sposób miałabym mu pomóc? To dorosły i doskonały wojownik, a ja jestem zwykłym uczniem.
Ostrożnie obeszłam stół i obserwowałam dwunożnego. Stworzenie nie było świadome mojej obecności, mimo iż bardzo bliskiej. Niemal ocierałam mu się o nogi. Wyglądał zabawnie, kiedy kwiczał coś do stojącego obok partnera, ale nie zbierało mi się na śmiech. Kiedy za którymś okrążeniem zdecydowałam się celowo musnąć zębami jego łydkę, stwór podskoczył, wykrzykując przekleństwa w swoim dziwnym języku. Chociaż spojrzał w dół, mnie już tam nie było.
Mianowicie zawisłam po przeciwnej stronie stołu. Niestety, mój skok nie należał do udanych i teraz walczyłam, aby nie spaść na podłoże. Rabunek z zaskoczenia jest najlepszy, a drugi raz nie udałoby mi się do zaskoczyć. Podczas gdy dwunożny szukał sprawcy ataku, ja spróbowałam podciągnąć się na płaską powierzchnię przedmiotu. Do mojego nosa doleciał bliski i smakowity zapach jedzenia. Stolik niebezpiecznie się chwiał. Oblizałam się, marząc o godnym mnie posiłku. Mimo to nadal zwisałam nogami w dół. Nagle stół nie wytrzymał obciążenia, jakie mu sprawiłam, i runął w moją stronę. Ja, rzecz jasna, puściłam się go szybko i odskoczyłam, zanim przedmiot mnie przygniótł. Dwunożny zaczął piszczeć, gdy na mnie spojrzał. Zalękniona chwyciłam w zęby najbliższy kawałek steku, jednak grubas wymierzył we mnie kopniaka. Krwawy Zew ubiegł dwunoga, chwytając rozpędzoną kończynę zębami, zanim ta zdołała posłać mnie na drugi koniec świata.
Podziękowałam mu szybko. Byłam mu wdzięczna za uratowanie mi kości.
— Za mną — powiedział mój mentor, ignorując podziękowania.
Zaczęliśmy kluczyć bez celu, a ja byłam bliska wyczerpania. Krwawy Zew nieznużenie wbiegał w uliczki, aby zaraz wybiec kolejnymi. W ten sposób prędko zgubiliśmy pogoń, chociaż w powietrzu wciąż unosił się zapach gniewu dwunożnych.
Zatrzymaliśmy się, a ja ukradkiem spoglądałam na mojego mentora. Słaniałam się na łapach. Próbowałam odgadnąć, co o mnie pomyślał, jednak jego mina pozostała nieodgadniona. Zawiedziona bezowocną obserwacją podałam Krwawemu kawałek mięsa. Ten, który zdobyłam. Mój mentor położył go przed sobą, jakby zastanawiając się, co ma mi powiedzieć. Spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem, oceniając moją zdobycz.
— Liczyłem na tamtą kiełbasę — powiedział po chwili. — Ale to też jest dobre. Nawet dobre.
<Krwawy Zewie?>
[411 słów: Aroniowa Łapa otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz