Akcja się dzieje, przed: zostaniem uczniem przez Ciepłą Łapę, zabraniem przez dwunożnych Żabki, dojściem Szarej Skały do klanu (oraz śmiercią Sroczej Łapy) oraz partnerstwem Rzepakowej Gwiazdy i Sowiego Pazura.
W mieście każda rzecz wydawała mu się bardzo krzykliwa. Ciepłek nie był przyzwyczajony do tego typu rozgardiaszu. Początkowo nie poczuł przez to głodu, czy większego uszczerbku, na częściowo zregenerowanych snem, siłach. Nie ukrywał, że nie było to miejsce, które był w stanie polubić.
Szczeniak był święcie przekonany, że rynek sam w sobie już jest miejscem nieprzyjemnym i ciężkim do życia, jednak prawdziwy szok przeżył dopiero na targu. Brudna, wyjeżdżona, lekko zabłocona ziemia. Stragany pełnie różności, od jedzenia po wątpliwej jakości majtki. Najgorszy jednak wydał mu się tłum ludzi, który się po nim przewijał. Może ktoś częściej odwiedzający targi stwierdziłby, że była ich raczej ilość standardowa, jednak dla szkraba pierwszy raz widzącego dwunożnych, ilość ta była zatrważająca. Nie pomagał temu fakt, że prawie bez przerwy jakaś stara baba zaczynała się wydzierać, jakie to zajebiste nie są jej jajka, kapusta czy inne legginsy w panterkę.
Gdyby nie trzymał się ogona Sowiego Pazura, możliwe, że bardzo szybko by się zgubił. Tyle nowych dźwięków, tyle nowych obrazów, a przede wszystkim tyle nowych zapachów. Przeszli tyłem straganów obok jedzenia. Gdyby Ciepły nie był sobą, już dawno zapomniałby o swojej misji, po czym rzuciłby się w wir zwiedzania tego strasznego, ale także fascynującego miejsce.
— Nie ociągaj się — ponaglał opiekun co kilka metrów, zerkając przy tym za siebie.
Tą metodą dotarli do części z bardziej ogólnym asortymentem. Prawdopodobnie, gdyby dobrze poszukać, można by znaleźć tutaj cokolwiek dusza zapragnie. Od proszków z Niemiec do slimów dla kaszojadów z przeciwstawnymi kciukami. Doszli w końcu do stoiska z pluszakami, gdzie też zatrzymał się starszy pies. Nawet nie rzuciwszy okiem na stragan, odwrócił się przodem do szczeniaka i zaczął cichym tonem, by odwrócony tyłem, dość szeroki sprzedawca ich nie usłyszał:
— Widzisz… nie zawsze znajduje się to, co…
— Zobacz, ten będzie idealny — przerwał mu Ciepły, który w tym czasie zdążył już omieść wszystko wzrokiem.
Prawdopodobnie był to cud, że udało im się w ogóle znaleźć coś, co zbliżone było wyglądem do Meszka. Zdecydowanie jednak dla Sowiego był to bardziej ból w niższej partii pleców niż dar od Gwiezdnych, ponieważ wskazana przez syna Rzepakowej maskotka była zdecydowanie za wysoko by tak po prostu zerwać ją ze sznurka.
— Przecież jej nie dosięgniemy — zauważył już z lekkim zmęczeniem w głosie, bo właśnie oto dotarło do niego, że ten durny plan ma szansę się udać i dzieli ich od tego jedyne półtora metra ponad głową Pazura.
— A gdybyś tak spróbował odbić się od tego niedźwiedzia i dosięgnąć tej statuetki?
— Co? Jaki niedź… — zdziwił się zastępca, ale w mig pojął, co malec ma na myśli.
Przyjrzał się uważnie mężczyźnie, siedzącemu na chwiejnym taborecie. Teoretycznie jego plecy były na tyle szerokie i pod odpowiednim kątem. Ale nie! To przecież czysta głupota, żeby się w coś takiego władować! Poza tym musiałby najpierw pozbyć się… Ciepłka? Sowi rozejrzał się wokół, po czym jego wzrok spoczął na szczeniaku oddalonym od niego już o dobre kilka metrów. Wspiął się do donicy jakiejś rośliny, w której nijak nie było go widać. Odwrócił się i po chwili wystawił tylko głowę i przednie łapy. Z tego ukrycia obserwował z wyczekiwaniem swojego opiekuna, który w tym momencie, w myślach lub pod nosem, rzucał wiązankami, których pijany szewc w barze by się nie powstydził. Wziął lekki rozbieg i wykonał z pewnego rodzaju gracją plan, który szybko mógł okazać się katastrofą. Złapał w zęby wypchanego psiaka, a kiedy tylko wylądował, zaczął uciekać. Z trudem dogoniły go nawet wyzwiska rzucane przez zaatakowanego człowieka. Teraz jedyne, co było ważne to dać nogę z obszaru zagrożenia. Co, tak notabene, nie było trudne. Wystarczyło, że Pazur zrobił małe koło wokół targu, a wkurzony, acz leniwy, facet dał sobie spokój z gonieniem go, po czym zajął na powrót swoje miejsce.
Ciepłek czekał na jego powrót chwilę, następnie drugą oraz trzecią, aż w końcu jakiś pies przysłonił mu światło słońca. Nie był to jednak, jak się spodziewał pysk Sowiego, a jakaś czarna suczka. Szczeniak nie do końca wiedział jak reagować, ale na szczęście członkini Flumine zaczęła mówić:
— Hej — powiedziała łagodnie — czemu siedzisz w doniczce?
— Nie mogę rozmawiać z obcymi — fuknął tylko w odpowiedzi maluch.
— Jestem Mała Kropla i należę do Flumine, a ty jesteś na naszym terenie, dlatego powinieneś przedstawić się i odpowiadać na moje pytania — odparła tym razem nieco chłodniej.
W pierwszym momencie syn Rzepakowej chciał odpowiedzieć zgodnie z prawdą. Później przypomniał sobie słowa zastępcy i szybko zmienił zdanie. Nie mógł powiedzieć nikomu o ich tajnej misji! Wtedy na pewno chcieliby wykorzystać słabość jego matki w tej trudnej chwili. Nie mógł na to pozwolić.
— Więc… nazywam się Ciepłek, schowałem się tutaj przed takim dużym, groźnym psem i jak mnie znajdzie, to pewnie zabierze daleko stąd — wyjaśnił z pełną powagą, nie do końca zauważając swój niefortunny dobór słów.
Jak na komendę zjawił się przy nich Sowi z pluszakiem w zębach. Odłożył go chwilowo na ziemię, widząc, w jakiej znaleźli się sytuacji.
— A więc tu jesteś! — zaczął od razu grać, kto by się spodziewał, że jest także świetnym aktorem?
Ciepłek pisnął i znów schował się w doniczce, chcąc pokazać, jak to wcale nie ma ochoty nigdzie z nim iść. Wyszło mu to nad wyraz przekonująco. Mała kropla wyglądała na zaskoczoną. Nic nie rozumiejąc, przybrała postawę obronną. W pierwszej kolejności zamierzała jednak bronić malucha, a dopiero później terenów swojego klanu.
— Hej! Ja znalazłam go pierwsza — powiedziała, nie zważając na swoją niewielką posturę.
Tym razem to Pazur nic nie rozumiał, ale zdecydował się grać dalej.
— Ach tak? — zapytał, chciał wybadać nieco teren.
— Tak! Znajdź sobie własnego szczeniaka z doniczki. Chyba że chcesz mieć całe Flumine na ogonie! — zagroziła.
— Ale TO właśnie, kurwa, jest MÓJ szczeniak z doniczki! — odparł zastępca, jakby stwierdzając, że poprzez przekleństwo ta mała suczka zrozumie, o co mu chodzi.
O dziwo podziało to. Znaczy się, nie przekleństwo, a podkreślenie, że szczeniak jest konkretnie jego. Drugim już dzisiejszego dnia cudem do Kropli dotarło. Oczywiście nie była to prawda, ale sugestia, że Ciepły jest synem Sowiego, najwidoczniej wystarczyła, by nikt nie chciał ryzykować porywania go. Mógł w końcu skończyć z podobnym charakterem, a to byłoby straszne.
— W takim razie powinniście się stąd jak najszybciej zabrać — rzuciła z lekką wyższością w głosie, jakby chciała ukryć swoją porażkę.
Malec zaczął wolno wygrzebywać się na ziemię, ale widząc jego problemy, Pazur po prostu sam go wyciągnął. Skinął lekko Małej kropli, wziął pluszaka, po którego przyszli w zęby i ruszył w drogę powrotną.
— Moment, ale po co wam ten… — zawołała za nimi Mała, ale oba psy z Industrii oddaliły się wystarczająco szybko, żeby nie musieć tłumaczyć tej niedorzecznej misji.
Tym razem droga była równie męcząca, chociaż żaden z nich aż tak tego nie odczuwał. W końcu wracali do domu po tym całym absurdalnym dniu! Może to i dobrze, bo ciężko byłoby Sowiemu nieść coś więcej niż Ciepłka, a na pozostawienie podobizny na pewno spotkałoby się z protestami.
Ich nastroje popsuły się, dopiero gdy dotarli prawie do celu. Wtedy w ich głowach zaczął znów odżywać obraz z plaży i zbliżające się konsekwencje.
— Mamo… — zaczął młody, łamiącym się głosem, wchodząc do magazynu, gdyż zastępca nadal trzymał w pysku zabawkę.
Nie dokończył jednak, bo oto wypadł na niego Meszek. Cały, zdrowy, żywy. Ten wielki szok całkiem go zamurował. Po raz kolejny tego dnia całkiem nie wiedział, co ze sobą zrobić. Zdążył już pogodzić się w pewien sposób z jego stratą, a teraz nagle okazało się, że jest cały i zdrowy. W dodatku na tyle, by unieść kpiąco brew i zapytać:
— Co? Sowi Pazur w końcu znalazł ci przyjaciela?
Dla Ciepłego ta zgryźliwość nie była jednak ważna. O nie, kochał swojego brata, niezależnie od tego, jak cynicznym bucem był i nigdy nie zamieniłby go na innego. A już na pewno nie chciał, by stała mu się jakakolwiek krzywda.
— Nic ci nie jest! — wykrzyknął z pełną radością w głosie.
Z Sowiego także zeszedł już cały szok, dlatego jakby nigdy nic puścił pluszaka, po czym klnąc cicho, przeszedł obok nich do środka, żeby chwilę później walnąć się wygodnie na posłaniu.
— A co mi niby miało być? — zdezorientowany Mech przekręcił łeb na bok, śmiejąc się cicho. — Aww, martwiłeś się o mnie? — Wyszczerzył zęby w typowo szyderczy dla siebie sposób.
Jak zwykle brak mu było litości dla szczerej, bezinteresownej dobroci, ale w tym momencie nic nie było w stanie zdenerwować Ciepłego. Jego brat żył. Żył. Koniec i kropka. Niezależnie w jak dupkowatym stanie się w tym momencie znajdował.
— Tak. Kiedy szukałem cię z Sowim Pazurem, trafiliśmy na zmarłego, przypominającego ciebie, to było straszne! — wyjaśnił mu nadal tym zaaferowany.
— Nie mów, że boisz się zwłok — prychnął z lekką pogardą starszy szczeniak. — A po co wam to coś?
Przy tych słowach skinął na najlepszą podobiznę samego siebie, jaką udało znaleźć się na targu.
— Wiesz… Myśleliśmy, że nie żyjesz i mama źle to zniesie, więc chcieliśmy przynieść jej coś, co będzie jej o tobie przypominać — wytłumaczył spokojnie jak dziecku.
— I wybraliście to? — parsknął. — Taka marna imitacja miała jej mnie zastąpić? Mogliście sobie darować.
W tym momencie, widząc, że jego brat nie jest w stanie tego zrozumieć, po prostu zaczął ciągnąć zabawkę do środka. Nie chciał mówić mu żadnych niemiłych słów, wiedział, że i tak nie pomogą, a tylko będą się przez nie kłócić. Tego dnia nie miał na to najmniejszej ochoty.
— Mamo! — powiedział do Rzepakowej Gwiazdy, chcąc zwrócić jej uwagę, po czym kontynuował. — Zobacz, jaki zdobyliśmy dla ciebie prezent, to statuetka przypominająca Meszka.
Gwiazda podniosła wzrok z Żabki, a gdy zobaczyła maskotkę, podeszła bliżej, obejrzała ją i wydała werdykt:
— O rany, jaka ona śliczna! Skąd ją wytrzasnęliście? Wygląda dokładnie jak Meszek!
— Byliśmy… — zaczął szczeniak, ale napotkawszy ostrzegawcze spojrzenie Pazura, szybko zmienił myśl — na plaży. Dużo tam różnych znalezisk.
<Sowi?>
[1577 słów: Ciepła Łapa otrzymuje 15 Punktów Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz