Aroniowa Łapa z pewnością nie pochwaliłaby wymykania się poza granice własnego klanu i prób wtargnięcia na tereny Ventusu, nieważne, czy ta wycieczka krajoznawcza umotywowana była pokojowymi zamiarami, czy też wręcz przeciwnie. O nie, Fiołek nadal miała w pamięci burę, którą otrzymała od siostry na wieść o szczeniętach noszonych przez nią pod sercem, i jeszcze większym oburzeniu po tym, jak ujawniła, że ich ojcem jest pies z innego klanu. Po tych niedawnych rewelacjach przyłapanie Fiołkowej na łamaniu zasad kodeksu wojownika z pewnością ściągnęłoby na nią jeszcze większy gniew Aroniowej, a także zapewne ich ojca, gdyby ta postanowiła wtajemniczyć go w nierozważne działania ciężarnej siostry. Ale przecież Fiołek nie robiła nic złego! A przynajmniej tak to sobie tłumaczyła, uważnie rozglądając się i bacznie nasłuchując, czy nikt, kto nie powinien, nie jest świadom jej obecności tutaj. Celem suki była niezbadana jaskinia, którą na jej nieszczęście obejmowały tereny Ventusu, co oznaczało, iż wcale nie powinna tu być. A nawet nie tyle nie powinna, ile nie mogła. Ale Fiołkowa Skałka nie mogła powiedzieć „nie” przygodzie, która wręcz domagała się jej udziału, więc niewiele myśląc nad możliwymi konsekwencjami, dała się ponieść własnym łapom, które niestrudzenie zaprowadziły ją we właściwe miejsce.
Będąc już u celu podróży, suka poświęciła kilka minut na obejście jaskini i pozwolenie swoim zmysłom na zapoznanie się z obiektem. Wbrew pozorom nie była na tyle naiwna, by wparować do środka bez nakreślenia wcześniej obrazu tego, z czym może się tam zmagać. Fiołek wierzyła w bajki i legendy, a oto przed sobą miała szansę na dowiedzenie się, czy jedna z nich rzeczywiście jest prawdziwa, i nie zamierzała tego zmarnować. Jakkolwiek sceptycznie podeszłaby do tego marzenia jej siostra, tak Fiołkowa Skałka postanowiła zwiedzić jaskinię wzdłuż i wszerz i dowiedzieć się, jakie tajemnice to miejsce skrywa.
Przyglądała się właśnie wejściu, ciemnemu i niezachęcającemu do dalszego eksplorowania, gdy wyczuła, że już nie jest w tej okolicy sama. Ta świadomość jednak nie napawała jej lękiem, a wręcz dostarczyła więcej samozadowolenia. Suka przepadała za towarzystwem swoich pobratymców i nie była na tyle uprzedzona, by wypiąć się na psa z innego klanu, nawet jeśli on nie miałby równie tolerancyjnego podejścia co ona. Kontynuowała swoje małe przeszpiegi, dopóki obcy nie zbliżył się do niej i nie wykonał pierwszego kroku, nawiązując z nią kontakt.
— Witaj. Jak się nazywasz?
Nie wyczuwała w nim złych intencji. Po krótkim zapoznaniu, padło oczywiste z jego strony pytanie, o to, co Fiołkowa tutaj wyprawia. Nic dziwnego, pomyślała sama zainteresowana. Pewnie nie często widuje się tu obcych z brzuchem do ziemi, stojących przed dziwnymi jaskiniami jak w oczekiwaniu na dar z niebios lub też może jakieś objawienie.
— Mam w planach eksplorowanie jaskini — wyjaśniła entuzjastycznie, jak gdyby to była oczywista oczywistość, w myślach już dumna ze swoich przyszłych odkryć. Wtem do głowy wpadł jej pomysł. No bo co mogłoby być lepsze od odkrywania tajemnic świata? Odkrywanie ich z towarzyszem broni! — Jeśli cię to zainteresuje, mógłbyś pójść razem ze mną.
Stanęło na tym, że jej nowy znajomy, Wilczy Cień, jak sam się przedstawił, pojawił się w tych okolicach ze zbliżonych powodów do Fiołkowej i najwidoczniej jej towarzystwo nie było mu tak straszne, bo przystał na propozycję. Zadowolona z siebie po jego zgodzie, nie bacząc już na nic, suka wystrzeliła do przodu.
— Kto ostatni ten zgniłe jajo!
— Hej!
Wpadła z impetem do jaskini, czując, że ma psa na ogonie. Będąc już w środku, postanowiła nieco się rozejrzeć. Z tego miejsca nie mogła dostrzec nic ciekawego, jedynie przejście w głąb ciemnej groty. Całe szczęście, że jej oczy szybko przystosowały się do napierającego zewsząd mroku i potrafiła dostrzec swoje otoczenie, mimo utrudnionych warunków.
— Nie powinnaś zachowywać się tu tak gwałtownie. — Upomniał ją Wilczy, głos rozsądku tej drużyny, o którego istnieniu Fiołkowa Skałka zdążyła zapomnieć na kilka sekund, teraz jednak mogła już świętować swoje zwycięstwo.
— Kto nie ryzykuje, ten nic nie wygrywa — podzieliła się z nim swoją mądrością. — A ja wygrałam właśnie wyścig o serce tej jaskini, oczywiście.
Nie przysłuchując się jego niezadowolonej odpowiedzi, ruszyła do przodu, gotowa zwiedzić to miejsce i przejrzeć każdy jego możliwy kąt. Czując obecność swojego towarzysza, zwolniła tempa, aby ich kroki się wyrównały i teraz szli łeb w łeb, oficjalnie rozpoczynając ich śmiałą ekspedycję. Z racji, że Fiołkowa nie cierpiała ciszy — naprawdę, potrafiłaby nawet wejść do jaskini lwa, to jest rozpocząć zażartą dyskusję z własnym ojcem, byleby nie musieć znosić jego uporczywych prób ignorowania jej, co czynił na zmianę z mniej miłymi sposobami na pokazanie jej, jak bardzo cieszy go fakt, iż zostanie wkrótce dziadkiem. W porównaniu do prób nawiązania kontaktu ze Skalnym Potokiem rozwianie ciszy między nią a nowo poznanym psem to była dla niej drobnostka. Nie doceniła jednak Wilczego Cienia, bo pies sam z siebie rozpoczął temat, ubiegając ją w tym o milisekundy.
— Nigdy wcześniej cię nie widziałem. Nie należysz do Ventusu, prawda? — Trafne spostrzeżenie, panie kolego. Choć suka z chęcią pominęłaby odpowiedź na to pytanie, ono już padło, więc nie mogła rżnąć głupa, tylko przyznać się do tego, iż złamała zasady i nie jest tu wcale tak mile widziana, jak udawała. Nie wiedziała, jak zareaguje na to jej towarzysz, ale przecież on już wiedział. Nie był głupi, zdawał sobie sprawę, że ma do czynienia z psem, który przekroczył granice klanów. Gdyby miał zamiar coś z tym zrobić, już dawno eskortowaliby ją stąd strażnicy.
— Jestem z Tenebris — wyjaśniła z westchnieniem. — Zdaję sobie sprawę z tego, że nie powinnam tu być, ale po wszystkich opowieściach, które od dzieciństwa słyszałam o tej jaskini… Nie mogłam sobie odpuścić zwiedzenia jej osobiście. Nie moja wina, że nie urodziłam się w klanie, który może tutaj przebywać. Mam nadzieję, że Gwiezdni mi to wybaczą. — Od samego początku to jej religia była głównym faktem, który odciągał ją od tej wyprawy. Nie chciała zawieść swoich przodków własnym zachowaniem, ale nie mogła powstrzymać się przed spełnieniem marzenia i trafieniem tutaj. I zupełnie nie żałowała.
Wilczy Cień milczał przez chwilę, jakby zastanawiał się nad swoją odpowiedzią, ale gdy nareszcie był gotów wypuścić z siebie upragnione słowa, przerwał mu dziwny dźwięk. Fiołkowa zastrzygła uchem i wymieniła spojrzenie z samcem, a później obydwoje skupi się na tym, co mógł oznaczać obcy pobrzęk.
Przed nimi widniała ściana ciemności. Ciężko było cokolwiek dostrzec, ale z każdym ich krokiem dźwięk jakby narastał, a Fiołek, wbrew zdrowemu rozsądkowi, zamiast się bać, napełniała się ekscytacją. Nareszcie się coś dzieje!
Dochodząc do sedna odgłosu, Fiołkowa i Wilczy zachowali ostrożność, pilnując, by spod ich łap nie wydobył się żaden dźwięk, który mógłby zdradzić ich obecność. Suka, pewna, że przed nią znajduje się nowa sensacja, o której z dumą będzie mogła opowiadać siostrom, wdając się w szczegóły w kółko i w kółko, aż Aroniowa się zirytuje i powie jej kilka słów za dużo, wychyliła się zza rogu, po to, by odkryć… Nic. Zupełnie nic. Źródło dźwięku powinno objawić się przed nią w pełnej krasie, niczym ponoć Gwiezdni dawno temu pewnemu szczęściarzowi, który oczekiwał na znak od nieba, a jednak stała tu, wprost w miejscu, do którego doprowadził ich dziwny odgłos i nie mogła liczyć na rozjaśnienie jego tajemnicy.
— Fiołkowa Skałko — odezwał się wtem Wilczy Cień, jakby dochodząc do pewnej konkluzji. — Ten dźwięk nie dobiega z wnętrza jaskini. On pochodzi z wewnątrz jej ś c i a n.
<Wilczy Cień?>
[1179 słów: Fiołkowa Skałka otrzymuje 11 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz