Jazgotek wpatrywał się w śnieżnobiałą sylwetkę siostry, do czasu aż suczka zupełnie nie rozmyła się na tle puszystego śniegu; piesek potrząsnął głową i zamknął na chwilę oczy. Gdy je otworzył z powrotem, nigdzie, nawet gdy się wysilał, nie mógł jej dojrzeć. Zgadywał na chybił-trafił, że Dreszczka podreptała do obozu. Podążył więc w jego stronę, a gdy próbował wywęszyć jej zapach, by upewnić się co do swojej teorii, wyczuł jedynie mroźną woń powietrza i świszczący wiatr, który uderzył w niego mocno, niemal zwalając szczeniaka z nóg. Zimowy krajobraz zdawał się tak nierealny, że gdyby Jazgotek nie był pewien, że Dreszczka istnieje i jest jego siostrą, mogłoby mu się wydawać, iż biała suczka była jedynie zjawą, czymś na wzór wojownika klanu Gwiezdnych, który zstąpił na ziemię.
Piesek zamyślił się nad słowami siostry, a następnie przeanalizował swoje zachowanie. Co spowodowało, że Dreszczka nagle… um, przyznała się do tego, że mu zazdrości? A w zasadzie, czy miała czego?
Dreszczka była przebojowa. Zawsze umiała być tą w centrum uwagi. W przeciwieństwie do Jazgotka, który zawsze odzywał się z wrodzonym taktem, suczka mówiła zawsze to, co myślała. Umiała o siebie zadbać i naprawdę widać było, że stara się dbać także o innych. A Jazgotek? Szczeniak zastanowił się nad swoimi zaletami.
Nagle potknął się o wystający ze śniegu kamień i wywrócił się, zanurzając się w zaspach. Nie zdążył nawet mrugnąć okiem, gdy zewsząd runął na niego lodowaty, zamarznięty śnieg. Szczeniak zarył nogami i napiął swoje wszystkie mięśnie, by wydostać się z zimnej papki. Kilkakrotnie szarpnął z całej siły, aż w końcu poczuł, że śnieg ustępuje. Wyrwał przód ciała z zaspy, natychmiast się otrzepując. Przejechał swoją łapą po pysku, zrzucając z wąsów drobinki śniegu, które powoli opadły na ziemię. Zadrżał z zimna.
Przyspieszył, próbując się rozgrzać. Łapy zaczęły mu zamarzać, a puchata sierść przywarła do ciała, mierzwiona przez wiatr. Instynktownie wbił wzrok w drogę przed sobą, dostrzegając magazyn.
Dach budynku był całkowicie przyprószony śniegiem, a coraz to nowe śnieżynki spadały powoli, dołączając do pozostałych. Gdzieś nad szczeniakiem przeleciał czarny ptak, hałaśliwie skrzecząc. Jazgotek zadarł głowę, odprowadzając zwierzynę czujnym wzrokiem. W duchu obiecał sobie, że już za niedługo będzie zabijał podobne stworzenia, by wyżywić klan. Był pewien, że zostanie najlepszym uczniem, a gdy zakończy trening, najwspanialszym wojownikiem. A potem…
Nie rób sobie nadziei — zganił się szybko w myślach, drepcząc w stronę obozu. Potrząsnął głową, próbując strącić z siebie kilka płatków śniegu. — Najpierw przyłożę się do nauki, a potem zobaczymy.
Szczeniak powoli wszedł do magazynu, a ciepło z wnętrza mile go zaskoczyło; poduszki łap aż go zapiekły, gdy poczuł, jak lód i śnieg na ich powierzchni topnieje.
— Jazgotku?
Pies uniósł łepek, dostrzegając pochylającego się nad nim ojca, Pustynnego.
— Tak? — odpowiedział uprzejmie, w głowie już zastanawiając się, co tym razem zrobiło jego rodzeństwo.
— Ile razy mam wam wszystkim mówić, że nie możecie wychodzić z magazynu sami, szczególnie w taką pogodę? — z początku wojownik mówił spokojnie, jednak po chwili zaczął warczeć. — Uważasz, że zachowujesz się w porządku, swoją lekkomyślnością niszcząc mi, twojemu ojcu reputację? — Pustynny Wiatr uderzył pazurami w podłogę. — Czy ja muszę się wiecznie za was wstydzić?
Jazgotek niemal się skulił pod wzrokiem dorosłego samca.
— Ja tylko… — niezadowolony stwierdził, że głos mu drży, a ojciec patrzy się na niego zaskoczony. Szczenię błyskawicznie się wyprostowało, odchrząkając. — Ee…, no tak, przepraszam.
— Całe szczęście, że ty i twoja siostra wróciliście — stwierdził już pogodnie Pustynny Wiatr. — Jednak następnym razem postarajcie się nie wychodzić z obozu. Jesteście tylko szczeniakami, a ja od was naprawdę dużo nie wymagam, dobrze?
W głosie ojca Jazgotek wyczuł jakąś sztuczną nutę, ale zanim zdążył się dłużej nad tym zastanowić, automatycznie kiwnął głową, a wojownik rozczochrał łapą jego sierść na głowie, po czym szybko odszedł.
Kaszojad odprowadził dorosłego samca wzrokiem, aż ten nie zniknął w legowisku wojowników. Po krótkiej chwili usłyszał ciche kroki za sobą i poczuł na sobie czyjś wzrok. Nie poruszył się.
— Wiesz, że naszym starym chodzi tylko o dobrą reputację? Fenkułowa najwyraźniej założyła się z koleżankami, że umie pilnować szczeniąt.
Westchnął, rozpoznając głos Dreszczki.
— Skąd takie informacje?
— Jak ciebie nie było, matka znów pokłóciła się z ojcem.
Jazgotek w pierwszej chwili nie wiedział, co ma powiedzieć. Zlustrował Księżniczkę wzrokiem, na co suczka przewróciła oczami.
— Jestem pewien, że nas kochają.
Ależ to drętwo zabrzmiało. W połowie zdania miał ochotę ugryźć się w język, gdy dostrzegł, jak wzrok siostry zmienia się z obojętnego w kpiący.
— A jeże zaczną latać — syknęła.
Jazgotek potrząsnął głową. Jak ona może w to wątpić? Przecież to widać gołym okiem! Mamy… wspaniałą rodzinę.
<Dreszczko?>
[737 słów: Jazgotek otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz