11 lipca 2021

Od Pumy CD Dymu

Dym złapał gołębia między przednie łapy, po czym zaczął go oskubywać z mięsa. Zostawił same kosteczki, następnie rzucił się biegiem w poszukiwaniu Jazgotu. Wróciłam samotnie do obozu i położyłam się do swojego legowiska. Przyznam, że przykro mi się zrobiło, gdy pies odbiegł bez pożegnania, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że nie miał innego wyjścia. Strasznie mi się nudziło, tylko leżałam i gapiłam się w przestrzeń. Chciałam wrócić na swój patrol, ale niestety nie mogłam, ponieważ obiecałam Dymowi, że tego nie zrobię, zasnąć też nie mogłam, ponieważ setki myśli kłębiło mi się w głowie.
— Czy ja naprawdę tak wiele wymagam? Chcę tylko pójść spać i przestać rozmyślać — zaczęłam gadać sama do siebie. Nie lubię marudzić, ale to już przesada, naprawdę muszę tyle rozmyślać o jednym psie? Przecież nie zostawił mnie tam specjalnie, był umówiony z Jazgotem i przeze mnie się spóźnił. Muszę zacząć myśleć o czymś, co jest bezsensowne, wtedy powinnam się znudzić i zasnąć, tylko o czym mam pomyśleć? Nawet nie mogłam się skupić, aby wymyślić coś całkowicie bez sensu, ponieważ kłóciłam się sama ze sobą, ze swoimi myślami.
— Dymie! Dlaczego cały czas chodzisz mi po głowie!? — zaczęłam dosyć głośno burczeć pod nosem. Zasłoniłam łapami swój pysk, abym już nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Może gdybym pozwoliła swojemu mózgowi o nim myśleć, to szybciej by się to skończyło? Czy to tak działa? Dlaczego nie mogę po prostu wyrzucić go ze swojej głowy? Nigdy wcześniej tak się nie zachowywałam, dziwnie mi z tym, a co jeśli on mi się podoba? Niemożliwe, muszę być naprawdę nie w formie po tym podtopieniu, bo wygaduję same głupoty. Im więcej o tym wszystkim rozmyślałam, tym bardziej jestem przekonana, że Dym skradł mi serce. Nagle młody wróbelek podleciał bardzo blisko mnie i wtopił swoje małe czarne oczka prosto w moją osobę. Mogłabym go zjeść i dobrze o tym wiedział, ale nawet nie zamierzałam, wreszcie znalazłam kogoś, komu mogę się wyżalić i nie będzie mnie naciskał, ani szantażował, ani nic podobnego.
— Miło spędza mi się z nim czas, gdy go widzę, serce wyrywa mi się z klatki, a łapy robią się jak z waty, czuję się wtedy jakbym była w innej rzeczywistości. Mogłabym zrobić dosłownie wszystko, aby poświęcił mi swoją uwagę i cenny czas. Wcześniej tego wcale nie zauważałam, ale teraz gdy mam wolne od swoich obowiązków i mogę sobie wszystko przeanalizować, to właśnie tak ta sprawa wygląda. Jestem pewna tego, że czuję do niego coś innego niż przyjaźń, coś silniejszego. On mi się naprawdę podoba, to pewne. Tylko jak mu ja o tym powiem? Mam dwa wyjścia albo mu o tym powiedzieć, albo mu o tym nie mówić, ale to chyba logiczne. Mogę mu nie wyznać moich uczuć, ale wtedy sam to zauważy, przecież nie jest głupi, wręcz przeciwnie a do tego spostrzegawczy, ale jeżeli mu o tym powiem, to mogę się spodziewać tego, że mnie odrzuci, ponieważ mu się nie podobam, a poza tym zawsze znajdzie się jakaś wymówka, brak czasu lub cokolwiek innego, wątpię, żebyśmy czuli do siebie to samo. Dym mi odmówi, a ja będę chodzić ze złamanym sercem i nie wiadomo jak to się odbije na moich obowiązkach, z drugiej strony, jeżeli mu o tym nie powiem, to będę przez długi czas chodzić z głową w chmurach, więc to też nie będzie dobre rozwiązanie — żaliłam się ptaszkowi, który nadal nie spuszczał ze mnie wzroku, to wyglądało, tak jakby ten malutki stworek chciał mnie zahipnotyzować. Nie miałam pewności czy rozumiał to, co do niego mówię, czy wręcz przeciwnie, ale w sumie nie powinno mnie to interesować. Miałam się komu wygadać i to było najważniejsze.
— A ty jak myślisz ptaszku? — Przysunęłam się do niego, a on odskoczył dwa kroki w tył. — Więc się mnie boisz? — Wstałam i podeszłam do niego jeszcze trochę bliżej, ale on znów zaczął przede mną uciekać. — Nie znajdziesz tutaj jedzenia młody wróbelku, jeśli właśnie tego tutaj szukasz. — Odsunęłam się od niego i wróciłam na miejsce, wtedy on znów do mnie podszedł. — A więc lubisz mnie słuchać, czy wypatrzyłeś na mnie jakąś pchłę lub inne robactwo? — Zaśmiałam się głośno, pokazując białe zęby i w tym samym momencie wystraszyłam go, a on pozostawił mnie, odlatując nie wiadomo gdzie. Wcale nie chciałam go wystraszyć tylko go do mnie przyzwyczaić, ale jak widać, on nie szukał nowych znajomości. Postanowiłam kontynuować mój nieinteresujący nikogo dylemat, w sumie to ja nie miałam ochoty się z nikim tym dzielić, przynajmniej żadnym psem, bo wróbelek był całkiem dobrym słuchaczem do czasu, aż go przypadkiem nie odstraszyłam. Postanowiłam, że wyznam, mu co czuję w odpowiednim momencie, ale musi to być dziś bo nie wytrzymam, liczę się z tym, że może mnie wyśmiać, albo przestać utrzymywać ze mną kontakt, chociaż nie może go zerwać, bo jest zastępcą i jak będę chciała, to mogę mu truć dupę, a on będzie zmuszony słuchać moich zażaleń na byle gówno, może go ewentualnie ograniczyć. Najbardziej się boję tego, że go znienawidzę, gdy zareaguje niedojrzałe, ale to bardzo mało prawdopodobne, chociaż nic nigdy nie wiadomo, przecież ja też nie miałam pojęcia, że dzisiejszy dzień będzie taki pełen emocji i przemyśleń, a w dodatku muszę się liczyć, z tym że on może zmienić zdanie na mój temat a ja się będę palić ze wstydu za każdym razem, gdy go zobaczę, bo jeśli dałby mi potocznie tak zwanego „kosza” to ja się przecież załamię. To już się robi nudne, wciąż gadam o tym samym, po prostu go znajdę i mu o tym powiem, będę mieć głowy. Miałam się już zbierać, lecz niespodziewanie pojawił się Dym.
— Cześć, jak się czujesz? — spytał naprawdę zestresowany. Wyglądało to tak, jakby wiedział o wszystkim i nie miał pojęcia jak mi tu teraz powiedzieć, że ja nie jestem w jego typie, ale z tego, co wiem, to my nie rozumiemy ćwierkania wróbelków, chyba że tylko ja jestem niededukowana lub ptaszek umie po naszemu i ja nie miałam o tym zielonego pojęcia. Ja również byłam zestresowana i miałam wrażenie, że język mi się poplącze, gdy będę mu odpowiadać.
— Wszystko dobrze, jak było na patrolu? — udało mi się powiedzieć zdanie i nie jąkałam się przy tym, czyli nie jest tak źle, jak myślałam. Starałam się na niego za bardzo nie patrzeć, aby się nie rozpraszać, musiałam zachować jakikolwiek spokój i rozsądek, nawet najmniejszy, żeby nie palnąć czegoś głupiego.
— Jakiś włóczęga wdarł się na wysypisko, najgorzej, że gdy poszedłem za jego tropem, nagle wyparował, obszedłem jeszcze spory teren, ale już nie odzyskałem go. Dziwne, czyżby miały jakieś metody na kamuflowanie swojego zapachu.
— Słyszałam, że podobno są rośliny, które jak się w nich wytarzasz, neutralizują twój zapach. — Udało mi się powiedzieć coś mądrego, zachowując przy tym wewnętrzny spokój. Nie mam pojęcia, jak w tym momencie wyglądała moja mina, ale wiem, że na pewno było z nią coś nie tak, bo Dym dziwacznie mi się przyglądał. Nie chcę sobie nawet tego wyobrażać.
— Wiesz może, jak się nazywają? — Spojrzał na mnie pytająco.
— Nie, słyszałam tylko, że takie są — odpowiedziałam, spoglądając na niego ukradkiem oka.
— Chciałbym z tobą porozmawiać, ale na osobności.
— Jasne coś się stało? — Zaskoczył mnie. Pełno myśli przeleciało po mojej głowie, strasznie się bałam, że ptaszek jednak mógł coś wyćwierkać, ale to było jednak mało prawdopodobne, pewnie chcę omówić jakieś sprawy „zawodowe” zmianę patrolowanych terenów albo coś, może chcę przedyskutować to tylko ze mną? Włączy mnie do zarządu? Raczej mało prawdopodobne, ale szansa zawsze jest. W ogóle nie mogę się na niczym skupić, tylko gadam od rzeczy. Muszę się skontaktować! Kłóciłam się sama ze sobą myślami w sumie jak przez cały dzień, to ja chyba w życiu nie myślałam tyle, co dzisiaj w dodatku gadam tylko o jednym. Zakochani tak już chyba mają, nie chcę być taką nudziarą do końca życia.
— Nie spokojnie, ale dasz się zabrać na spacer?
— Tak. Dokąd idziemy? — powiedziałam, promieniejąc z radości. Naprawdę byłam bardzo szczęśliwa, wręcz nie wyobrażalnie, dobrze, że umiem zapanować nad swoim ogonem, bo naprawdę nie chciałam, aby Dym widział, jak bardzo się ucieszyłam na tę wyjście, muszę zachowywać się normalnie.
— Może na opuszczony dworzec kolejowy?
— No okey. — Lekko się skrzywiłam, nie było to jakieś cudowne miejsce na wyznawanie sobie uczuć, ale stwierdziłam, że skoro mam już mieć to za sobą to zrobię to jak najszybciej, właśnie na osobności. Wolałabym mu to powiedzieć na plaży przy zachodzie słońca czy coś takiego, aby serce mu trochę zmiękło, ale cóż tak też można. Ruszyliśmy spokojnym krokiem, Dym, się czymś stresował, nie rozumiałam tego, czy stało się coś aż tak poważnego? Zaczął nerwowo oblizywać wargi.
— Coś się stało Dymie? — Spojrzałam na niego lekko.
— Nie spoko nic mi nie jest — zapewniał mnie, ale i tak wiedziałam, że coś jest nie tak. Teraz to, zamiast się stresować tym, że zaraz życie może mi się zawalić, to stresuję się tym, że z nim coś jest nie tak. Wreszcie dotarliśmy na miejsce. Usiadłam naprzeciwko psa i zaciekawiona wlepiłam w niego swoje spojrzenie.
— To, co chciałeś mi powiedzieć? — zapytałam. Chciałam, aby najpierw powiedział, mi to o czym tak strasznie chciał mnie poinformować, a potem ja powiem to, co ja miałam mu do powiedzenia.
— Nie wyśmiejesz mnie?
— No nie, dlaczego miałabym to zrobić? — zapytałam zdziwiona. O co mogło chodzić? Wątpię w to, że zaraz mi powie coś w stylu „Puma nie mogę tego w sobie dłużej dusić, podobasz mi się". Pewnie chcę mi opowiedzieć jakiś swój sekret lub coś w tym stylu. A co jeśli podoba mu się Mięta? Albo ktoś inny? Chętnie się dowiem kto to, jego ukochana skończy... w sumie wykończę ją na początku psychicznie, a potem fizycznie aż sama się zabije. O czym ja gadam? Puma ogarnij się i nawet tak nie żartuj! Znów się zaczęłam kłócić z moimi myślami. To już poszło za daleko czy ja się staje psychopatką? Pewnie to przejściowe albo od tego cholernego stresu wygaduje głupoty. Dym wziął głęboki oddech, wiedziałam już, że to będzie coś poważnego.
— Chciałem, abyś wiedziała, to dziwne dla mnie, ale jak jesteś przy mnie, to czuję się szczęśliwy. Tylko nie przerywaj mi, proszę. Czuję, że żyję, lubię z tobą rozmawiać, i spędzać czas, jak Cię nie ma obok, to zaczynam tęsknić. Potrzebuję spędzać z tobą czas, bo to daje mi siłę. Nie wiem jak to nazwać, ale podobasz mi się, ja chyba się zakochałem w Tobie. Nie musisz odwzajemniać tego, nie chcę Cię zmuszać do niczego, chciałbym, abyś to wiedziała. — Odetchnął z ulgą, gdy w końcu to z siebie wyrzucił. Widać było po nim, że od razu stał się jakiś spokojniejszy, jakby kamień spadł mu z serca. W tym momencie zaniemówiłam, a gdyby nie to, że umiem panować nad swoim ciałem, to moja szczęka leżałaby na podłodze z wrażenia. Czułam się jakbym była we śnie, a może właśnie w nim jestem?
— Nic nie powiesz? Zrozumiem, jeśli ty nie czujesz tego samego co ja — zapewniał mnie, oczekując odpowiedzi.
— To jest żart? — zapytałam z niedowierzaniem.
— Nie po prostu wyznałem Ci moje uczucia, bo nie chciałem dusić tego w sobie, już mówiłem, że nie musisz tego odwzajemniać, tylko nie wyśmiej mnie. — Jego oczy nagle posmutniały. — Kazałeś mi dzisiaj odpoczywać co nie? — Przedłużałam rozmowę, aby poukładać na szybko swoją wypowiedź w głowie.
— Dokładnie.
— Odbiegłeś do Jazgotu bez pożegnania, musiałam wracać sama do obozu.
— Przepraszam, byłem z nim umówiony wcześniej, musiałem to zrobić, przecież wiesz, że bym Cię tam nie zostawił bez ważnego powodu — zapewniał mnie.
— Posłuchaj mnie do końca okej? Gdy wróciłam sama do obozu i położyłam się w swoim legowisku, próbując zasnąć, zaczęłam rozmyślać o naszych relacjach, o moich uczuciach do Ciebie, cały dzień kłóciłam się sama ze sobą czy mam Ci wyznać to, co czuję, czy raczej siedzieć cicho i dusić to w sobie. Chciałam Cię znaleźć i powiedzieć Ci o tym jak najszybciej, ale ty zjawiłeś się i chciałeś mi powiedzieć coś ważnego, więc postanowiłam Cię wysłuchać, a potem powiedzieć Ci o tym, jednak mnie wyprzedziłeś, kompletnie się tego nie spodziewałam, byłam przygotowana na odrzucenie czy coś podobnego — wyznałam, mając nadzieję, że ta wypowiedź miała ręce i nogi, a do tego pies zrozumiał, co miałam na myśli.
— Czyli ja się tobie też podobam? Podobamy się sobie nawzajem i chcieliśmy sobie o tym powiedzieć w tym samym czasie? — zapytał, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
— Dokładnie — przytaknęłam.
Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, gapiąc się jeden na drugiego, chyba obydwoje byliśmy w takim samym szoku. Mam nadzieję, że to nie jest sen i że zaraz nie obudzę się u medyka, który mnie jakoś uśpił, zahipnotyzował czy cokolwiek innego przecież mają pewnie jakieś tam ziółka na uspokojenie.
— Co tak siedzisz? — postanowiłam, że przerwę tę trochę długą chwilę ciszy.
— Mam zmieszane uczucia, cieszę się i nie dowierzam w to, że jesteśmy razem, przynajmniej tak mi się wydaje, bo czujemy do siebie w końcu to samo, więc wychodzi na to, że powinniśmy być parą — mówił niepewnie. Pierwszy raz widziałam go takiego niepewnego, jakby język miał mu się zaraz poplątać. Ten dzień jest taki dziwny, więc co mu się dziwić ja też nadal w to nie wierzę.
— Tak Dymie, jesteśmy parą. — Liznęłam go w nos cała podekscytowana tą sytuacją.
— To jest naprawdę najlepszy dzień w moim życiu. Musimy to jakoś uczcić — zadecydował, merdając ogonem.
<Dymie?>
[2149 słów: Puma otrzymuje 21 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz